– Pomagałyśmy im rozmową, okazaniem zrozumienia, uzyskaniem dostępu do pomocy psychologicznej czy prawnej, czasem towarzyszyłyśmy, kiedy zgłaszały przestępstwo na komisariacie, czasem na rozprawach sądowych. Po dwóch latach uznałyśmy, że te doświadczenia powinny wybrzmieć. Ludzie powinni wiedzieć, co spotyka w Polsce osoby, które doznały przemocy seksualnej, a przede wszystkim gwałtu oraz co dzieje się w ich głowach, jakie procesy tam zachodzą. Początkowo nawet dla nas było to niezrozumiałe – przede wszystkim sposób, w jaki reagują na krzywdę, często pozornie absurdalnie. Dlatego postanowiłyśmy napisać książkę – dodaje Wieczorkiewicz. „Gwałt polski” wychodzi w 2020 roku.
Anna przez wiele lat nie wiedziała, że pada ofiarą przestępstwa ze strony męża – ten usprawiedliwiał swoje postępowanie cytatami z Biblii; postępowanie ws. gwałtu na Łucji zostało umorzone, bo odprowadziła sprawcę do furtki, a wcześniej uczęszczała na terapię, co biegły sądowy uznał za próbę przygotowania się do odegrania roli ofiary; Justyna, zgwałcona w wieku 16 lat przez byłego chłopaka, do dziś słyszy od rodziców, że wychodząc z domu w spódniczce, prosi się o kolejne nieszczęście. To tylko część historii, które Staśko z Wieczorkiewicz wysłuchały.
Książka wydana przez Krytykę Polityczną, choć wstrząsająca, jednak przechodzi ze znacznie mniejszym echem niż kolejne medialne wystąpienia jej autorki.