Wielu technologicznych wizjonerów z Doliny Krzemowej, którzy osiągnęli materialny i biznesowy sukces, po prostu się starzeje. A nie zamierzają zestarzeć się z godnością i umrzeć, tylko szukają sposobów na wydłużenie swojego ziemskiego bytowania. Osobiście jestem „fanką nieśmiertelności”, że tak powiem, tym niemniej uważam, że za naszego życia i życia naszych dzieci, wnuków oraz prawnuków to się nie wydarzy. Jestem jednocześnie techno-optymistką, dlatego wierzę, że te starania o dłuższe życie oraz lepszą jego jakość będą ostatecznie służyć wszystkim, a nie tylko bogatym. Tak było z wcześniejszymi osiągnięciami w medycynie, które niemal podwoiły w ostatnim stuleciu statystyczną długość ludzkiego życia. W 1900 roku statystyczny John Smith w USA żył 47 lat, dziś 78. To nie byłoby możliwe, gdyby nie postęp cywilizacyjny. Kolejne granice długowieczności są pokonywane. Kiedyś naukowcy mówili o limicie 120 lat, potem 130. Teraz wierzy się, że będziemy w stanie dobić do 160 lat. Być może zatem – jeśli puścimy wodze wyobraźni – w przyszłości człowiek dorówna biblijnemu Matuzalemowi, który, wedle przekazu w Księdze Rodzaju, miał żyć w dobrym zdrowiu 969 lat.