REKLAMA
  1. bizblog
  2. Samorządy

Rewolucja w zasiłkach macierzyńskich według ZUS. 1000 zł brutto i do widzenia, paniusiu

Jeżeli kobiety na działalności gospodarczej zachodzące w ciążę myślały, że walka o zasiłek macierzyński z ZUS-em nie może być trudniejsza, to muszą zmienić zdanie. Państwowy ubezpieczyciel skarży się na dotychczasowe zasady naliczania tego świadczenia i zapowiada rewolucyjne zmiany. Ze szkodą dla ubezpieczonych.

27.07.2021
6:03
protest ZUS
REKLAMA

Od paru lat ZUS przykręca śrubę kobietom pobierającym zasiłek macierzyński, które prowadzą własną działalność gospodarczą. Oficjalna wersja mówi o walce z oszustkami, które zawyżają składki, żeby potem naciągać skarb państwa na wysokie zasiłki. I faktycznie, takie przypadki się zdarzają. Tylko, że przyjęta przez ZUS taktyka wprowadza niepotrzebnie odpowiedzialność zbiorową. Bywa tak, że w polowaniu na naciągaczki cierpią równie te, którym absolutnie nie można nic zarzucić, a odbierając im należne pieniądze często pozbawia się środków do życia. W efekcie od lat sądy w całym kraju uginają się pod sprawami, które ZUS-owi wytaczają matki. A niedługo może być jeszcze gorzej. ZUS szykuje rewolucje, która zasięgiem ma objąć m.in. właśnie zasiłki macierzyńskie. Kobiety mają na tych zmianach nie stracić, chociaż same są zgoła odmiennego zdania. 

REKLAMA

W 2016 r. przeznaczyliśmy ponad 10 mld zł na zasiłki chorobowe wypłacane przez ZUS, mówimy o tej części, którą opłacają również pracodawcy, a w 2020 r. – 14 mld zł. To są dane, które wskazują, że musimy w tym systemie dokonywać zmian

– przekonuje Stanisław Szwed, wiceminister rodziny i polityki społecznej.

Pandemia zmusiła rodziców do opieki na dziećmi

Mecenas Katarzyna Nabożna-Motała, reprezentująca sądzące się z ZUS-em panie, mówi że do ograniczenia wypłaty zasiłków i zwiększenia okresu wyczekiwania rząd przymierzał się już parę razy i za każdym razem po jakimś czasie się z tego wycofywał.

Obecny argument, że w 2016 r. przeznaczyliśmy ponad 10 mld zł na zasiłki chorobowe wypłacane przez ZUS, a w 2020 r. – 14 mld zł jest po prostu żenujący

– uważa Katarzyna Nabożna-Motała.

Przypomina, że prawie cały ubiegły rok minął pod znakiem pandemii. Wielokrotnie zamykane były przedszkola i szkoły. W efekcie z dziećmi w domu musieli zostawać rodzice. Ale najwyraźniej takie argumenty nikogo nie przekonują.

Zasiłek macierzyński z okresem wyczekiwania

Chcąc uniknąć nieprawidłowości, resort rodziny proponuje wprowadzić tzw. okres wyczekiwania. Dzisiaj nic takiego nie jest potrzebne. Chodzi o wprowadzenie w porządek prawny minimalnego okresu pracy, który będzie uprawniał kobiety do pobierania zasiłku macierzyńskiego. W przypadku gdyby ubezpieczonej brakowało odpowiedniego czasu pracy, do momentu jego ustawowego wypełnienia dostawałaby 1000 zł miesięcznie. I wyczekiwałaby na uprawnienie do pobierania pełnego świadczenia. 

Paweł Żebrowski, rzecznik ZUS, twierdzi że w sprawie tych propozycji cały czas trwają konsultacje. Dlatego na przykład nie jest znany obowiązkowy czas pracy uprawniający do pełnego zasiłku macierzyńskiego. Może to będzie 30 dni, a może więcej. Cały czas jest też możliwe, że rząd z niektórych przynajmniej zmian po prostu się wycofa.

W kwestii dbania przez rząd o demografię, to ponowne uderzanie w wypłatę zasiłków macierzyńskim jest obcinaniem gałęzi na której się siedzi

– przestrzega Katarzyna Nabożna-Motała.

Wysokość zasiłku, kobiety bez prawa wyboru

Na tym nie koniec modyfikacji Zmienić miałyby się też zasady naliczania zasiłków macierzyńskich. Obecnie kobieta może sama wybrać, czy chce dostawać przez cały czas trwania urlopu macierzyńskiego i rodzicielskiego (12 miesięcy) stałe świadczenie stanowiące 80 proc. jej wynagrodzenia , czy woli zmienną wysokość: najpierw 100 proc. przez sześć miesięcy, a przez kolejne 60 proc. pensji. 

ZUS nie chce już dawać kobietom wolnej ręki. Państwowy ubezpieczyciel społeczny proponuje, żeby po urodzeniu dziecka przez sześć miesięcy kobiety otrzymywały 100 proc. wynagrodzenia, a przez kolejne pół roku 80 proc. Dzięki ujednoliceniu tych zasad zdaniem ZUS trudniej będzie o pomyłkę w wyliczaniu wysokości świadczenia.

Ale mecenas Nabożna-Motała uważa, że to może przynieść zgoła odmienny skutek. 

Czy naprawdę rząd uważa, że kobiety zachęci do rodzenia 500 plus czy stabilna sytuacja materialna i brak obaw co do zachodzenie w ciążę, bo a nuż ZUS się przyczepi i zostanę bez środków do życia na długie miesiące a nawet lata zanim wygram wypłatę w sądzie?

– dziwi się. 
REKLAMA

I zwraca uwagę, że już teraz wypłata świadczeń dla kobiet w ciąży jest utrudniana. Przekonuje, że ZUS masowo obniża wypłatę zasiłków uznając, że kobiety nie mają kwalifikacji, aby zarabiać więcej niż minimalną krajową.

Moje klientki narzekają, że nie zdecydują się na kolejne dziecko skoro nie można liczyć na stabilizację, gdy zajdzie się w ciążę. Wiele kobiet odpuszcza walkę w sądzie dla dobra rodziny, bo potrzebuje zdrowej psychicznie matki, a ZUS ma czysty zysk. Jednak za coś pampersy trzeba kupić, a 500 plus na pewno nie wystarczy

– twierdzi mec. Katarzyna Nabożna-Motała.
REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA