REKLAMA
  1. bizblog
  2. Energetyka

Nie uwierzycie, co wymyślili górnicy. Tysiące złotych z premii barbórkowych i czternastek to dla nich za mało

Zarobki górników budzą mnóstwo kontrowersji. I wcale nie chodzi o to, że pracownicy kopalni zarabiają nie wiadomo jak dużo, ale o to, że w sytuacji, gdy firma stoi na krawędzi bankructwa, związki nie mają skrupułów, by domagać się wypłaty kolejnych bonusów. Przełom roku to tradycyjnie okres wypłaty premii barbórkowych, a potem czternastych wynagrodzeń, ale jak się okazuje, to za mało, żeby sprostać żądaniom płacowym w PGG.

18.11.2021
8:40
PEP2040-rzad-wegiel-data
REKLAMA

Premii barbórkowych mogło nie być w tym roku. Naprawdę niedużo brakowało, bo Polska Grupa Górnicza ledwie wiąże koniec z końcem. Mimo to związki górnicze i tak zwróciły się do zarządu w sprawie podjęcia rozmów płacowych. Mowa jest o jednorazowym świadczeniu, które ma złagodzić zderzenie z coraz większą drożyzną.

REKLAMA

Górnicy żądają dodatkowych pieniędzy, ignorując fakt, że PGG jest w fatalnej sytuacji finansowej. Poprzedni rok spółka zakończyła z potężnym 2-mld minusem. W tym nie będzie lepiej. Po siedmiu miesiącach 2021 r. straty PGG szacowane są na około 1 mld zł. Tymczasem na horyzoncie same wydatki: najpierw premia barbórkowa, a potem w lutym wypłata czternastej pensji dla 39-tysięcznej załogi. 

Dlatego żeby wyjść przynajmniej na chwilę na prostą, największa w UE spółka górnicza starała się w Polskim Funduszu Rozwoju: 1 mld zł pożyczki płynnościowej i 750 mln zł preferencyjnej. PFR miał tylko jeden warunek: chodziło o przedstawienie realnego plany restrukturyzacji PGG. W międzyczasie ugruntowała się wizja skupowania aktywów węglowych przez Narodową Agencję Bezpieczeństwa Energetycznego i plan przemeblowania PGG już nie był aż tak niezbędny. Koniec końców PGG dostała tylko jedną pożyczkę w wysokości 1 mld zł. Jak czytamy na stronach spółki: pieniądze pójdą na regulowanie zobowiązań handlowych wynagrodzeń i kosztów świadczeń pracowniczych, zobowiązań publiczno-prawnych oraz innych wydatków związanych z finansowaniem bieżącej działalności firmy, ustalonych w umowie pożyczki i zaakceptowanych przez PFR.

Nie jest żadną tajemnicą, że PGG dzięki pomocy Polskiego Funduszu Rozwoju może nie bać się o wypłatę premii barbórkowych, co ma w sumie pochłonąć nawet 350 mln zł. Ale jeżeli zarząd PGG uważa, że udobruchał górników, to się grubo myli. Ci znowu wyciągają ręce po pieniądze. Tym razem przez inflację.

Górnicy chcą rozmawiać z zarządem PGG o warunkach płacowych

Górnicy doskonale sobie zdają sprawę z kiepskiej sytuacji finansowej PGG.

W Polskiej Grupie Górniczej wraz z końcem roku skończą się pieniądze, więc czasu zostało bardzo niewiele

– twierdzi w rozmowie z portalem netTG.pl

Krzysztof Stanisławski, przewodniczący Międzyzakładowego Związku Zawodowego „Kadra” Górnictwo. Pomoc publiczną dla górnictwa w wysokości nawet 3 mld zł rocznie ma regulować negocjowana obecnie z Komisją Europejską umowa społeczna. Ale Stanisławski zwraca uwagę, że ciągle nie ma przepisów określających sposób funkcjonowania górnictwa w oparciu o dopłaty oraz mechanizm otrzymywania tych dopłat. 

To wszystko wiąże się z niepewnością dla całej branży – przyznaje. 

Ta świadomość w niczym nie przeszkadza górnikom, żeby podjąć z zarządem PGG nowe rozmowy ws. płac. 

Związki zawodowe wchodzące w skład Pomocniczego Komitetu Sterującego Polskiej Grupy Górniczej SA żądają rozpoczęcia przez zarząd rozmów ze stroną społeczną na tematy pracownicze, ze szczególnym uwzględnieniem problemu regulacji płacowych dla pracowników zatrudnionych w PGG

Pismo takiej treści podpisali przedstawiciele pięciu związków: Solidarność, Związek Zawodowy Górników w Polsce, Kadra Górnictwo, Sierpień 80 oraz Związek Zawodowy Pracowników Dołowych. Górnicy zwracają uwagę na inflację i zdecydowanie wyższe koszty utrzymania. Dlatego chcieliby dostać – jeszcze w tym roku najlepiej – jednorazowe świadczenie, które nieco złagodzi skutki zderzenia się z panującą wszędzie drożyzną.

Wybór jest prosty: albo pomoc publiczna albo koniec z PGG

Rok temu prezes PGG Tomasz Rogala nie ugiął się pod presją związkowców, którzy żądali podwyżek. Wyliczał, że spełnienie tych żądań kosztowałaby spółkę w zależności od wariantu 450-600 mln zł rocznie. 

To kierunek ku upadłości 

przekonywał wtedy szef PGG.

Tomasz Rogala przypomina też, że w 2015 r. zbyt wygórowane żądania doprowadziły do upadku Kompanię Węglowej, na zgliszczach której powstała PGG. Prezes jednocześnie wprost mówi, że płynność finansowa spółki z uwzględnieniem wszystkich świadczeń zapewniona jest do końca roku.

REKLAMA

Jedynym ratunkiem wydaje się być negocjowana z Komisją Europejską umowa społeczna rządu z górnikami. Dokument zakłada indeksację wynagrodzeń górników w następnych latach, jednorazowe odprawy po 120 tys. zł, czy harmonogram zamykania kopalni (tych od PGG, Tauronu i Węglokoksu), który zamyka się datą 2049 r. Najważniejszy zapis umowy rządu z górnikami mówi jednak o pomocy publicznej dla całej branży, liczonej na 3 mld zł. To kwota, która ma pozwolić polskiemu górnictwo przetrwać najbliższe lata. 

Eksperci klimatyczni jednak uważają, że szanse na powodzenie rozmów z KE w sprawie tej umowy są bliskie zeru. Ich zdaniem Bruksela nie po to mówi o neutralności klimatycznej, zwiększa cele klimatyczne i zapowiada Zielony Ład, żeby w sprawie polskich górników zrobić krok w tył.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA