REKLAMA
  1. bizblog
  2. Praca

Żądają etatu i 5000 zł na rękę. Tak nowy zakaz handlu urządził sklepikarzy

Studenci nie są najłatwiejszą grupą do negocjowania stawek. A teraz jedną decyzją rząd sprawił, że za chwilę zostaną realnie jedyną grupą na rynku (poza właścicielami sklepów i ich rodzinami) , która może bezkarnie pohandlować w niedziele objęte uszczelnionym zakazem. Nie wiem jak wy, ale ja chwytam popcorn i czekam na pierwsze rozmowy w sprawie pracy.

12.10.2021
8:04
Żądają etatu i 5000 zł na rękę. Tak nowy zakaz handlu w niedzielę urządził sklepikarzy
REKLAMA

Zakaz handlu w niedzielę zyska nowe szaty. Po przyjęciu przez Senat nowelizacja wraca do Sejmu z paroma poprawkami. Z punktu widzenia sklepikarzy najważniejsze są przepisy mówiące o zmniejszeniu progu przeważającej działalności z 50 proc. do 40 proc. i rozszerzeniu katalogu osób, które mogą pomagać właścicielowi sklepu w dni niehandlowe.

REKLAMA

Na pierwszy rzut oka to wymarzona sytuacja dla tysięcy drobnych handlarzy. Duże sieci będą musiały zamknąć się z powrotem, zostawiając klientów przyzwyczajonych do robienia zakupów w ostatni dzień tygodnia na lodzie.

Ale żeby zagospodarować to przyzwyczajenie potrzebne będą ręce do pracy. Jednak otwarta kasa z kasjerem, który mota się między półkami a ladą pewnie nie wystarczy. Znając życie, gdy ogonek oczekujących przestanie mieścić się w sklepie, nadchodzący klienci machną ze zniechęceniem ręką. I tyle będzie z ekstra utargu.

Być może dlatego Senat postanowił dać przedsiębiorcom pomoc krewnych sięgającą nawet adoptowanych dzieci, macoch i ojczymów, ale również studentów. Z rodziną dobrze wychodzi się tylko na zdjęciach, obstawiam więc, że niejeden właściciel sklepiku chcąc nie chcąc będzie musiał sięgnąć po tych ostatnich. I zaczynają się problemy.

Młodzi ludzie na studiach nie należą dzisiaj generalnie do przesadnie skromnych. To nie ocena. Nie wiem czy to dobrze czy źle. Tak to po prostu wygląda. Mógłbym w tym miejscu zarzucić kilkoma anegdotycznymi przykładami o dwudziestolatkach, których planem na życie po skończeniu edukacji jest zarabianie na kanale YouTube.

Nie wiem, może akurat wszystkim im się uda. Trochę wątpię.

Studenci chcą zarabiać

Oj tak, mają apetyt na zarabianie. Pisaliśmy już w Bizblog.pl - 5 tys. zł netto w ciągu roku, 10 tys. na łapkę w ciągu 10 lat. Biorąc pod uwagę średnią, a przede wszystkim medianę zarobków w Polsce, to mega ambitne założenia. Ale chwilowo nie jest to pewnie ich problem, bo to nie oni rozpaczliwie potrzebują pracy. W zasadzie dzisiejszy student jest jak Józef Oleksy ze słynnej anegdoty. Gdzie zawieźć? - pytał taksówkarz. - Nieważne, wszędzie mnie potrzebują - miał odpowiedzieć były premier Polski.

Ssanie na studentów jest w gastronomii, sklepach odzieżowych itd. A teraz pojawi się pewnie też w małych sklepikach. jestem ciekawe, czy właściciele będą gotowi zaspokoić żądania płacowe młodych Polaków. Ależ bym słuchał takich negocjacji.

REKLAMA

To będzie taka lekcja kapitalizmu w pigułce. Bo jeśli pracodawca nie zatrudni studenta, to albo obłoży rodziną cały grafik, albo nie będzie handlował. A jak nie będzie handlował, to nie zarobi. Nowy zakaz handlu ustawia studiujących w bardzo wygodnej pozycji.

Jeśli właściciel sklepu będzie wybrzydzał na oczekiwania płacowe, młodzi Polacy zawsze mogą obrócić się na pięcie i pójść w swoją stronę. W trakcie lockdownu tak zresztą bywało. W badaniu SW Research co trzeci student stwierdził, że pracy z różnych powodów nie szukał. No chyba, że przedsiębiorcy zdecydują się sięgnąć po emerytów i rencistów, którzy również mają dostać państwowy glejt na prace w niedziele. No i co teraz, panowie sprzedawcy?

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja:
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA