REKLAMA
  1. bizblog
  2. Felieton

Krzyś Suwart kolegą zza biurka? Jeśli WP przejmie „Rzeczpospolitą”, pierwszy pobiegnę z kondolencjami

Każdy z nas zna kogoś, z kim nie chciałby za żadne skarby pracować. W przypadku dziennikarzy jest pewnie nawet takich osób więcej. Ja na przykład mógłbym wymienić wszystkich pracowników rządowych propagandówek. I Krzysztofa Suwarta. Dlatego gdy usłyszałem o planach przejęcia „Rzeczpospolitej” przez Wirtualną Polskę, kolegów z „Rzepy” zrobiło mi się najzwyczajniej żal.

26.10.2021
19:26
Krzyś Suwart kolegą zza biurka? Jeśli WP przejmie „Rzeczpospolitą”, pierwszy pobiegnę z kondolencjami
REKLAMA

Z Krzysztofem Suwartem mam bowiem pewien kłopot. Nikt nigdy nie uścisnął mu ręki, nie zagadał przy ekspresie do kawy. Co za tym idzie nie słyszałem ani jednej skargi na jego naganne zachowanie, przemocowość, mobbing, ani nawet niestosowne żarty.

REKLAMA

Nikomu nie odmówił pomocy, ale też nie pomógł. Nie starł się w kłótni, ale też nie przytaknął. Rzeklibyście: bezbarwna persona. Mielibyście rację.

Krzysztofa Suwarta nikt przecież na oczy nie widział

Mimo tego jego duch przez długi czas unosił się nad redakcją Wirtualnej Polski. Krzyś tworzył liczne artykuły, właściwie był mocno zapracowanym dziennikarzem. Początkowo na rozliczne tematy, ale na pewnym etapie swojej kariery zaczął szczegółowo przyglądać się rządowym pomysłom.

Tu w ciepłym tonie napisał o budowie Centralnego Portu Komunikacyjnego, tam cytował rządowych notabli rozprawiających się werbalnie z patologiami dnia codziennego. Zapraszał do wspólnego czatowania z premierem Morawieckim.

Po krótkim śledztwie okazało się, że Krzyś jest bytem zbiorowym. Odpowiedzią na żywotne, bo finansowe, potrzeby Wirtualnej Polski, którym żaden profesjonalny dziennikarz nie był w stanie sprostać. Choć złośliwi z pewnością powiedzą, że po prostu nikt nie chciał się pod nimi podpisać.

Od tego momentu, czyli od końcówki 2019 r., Krzyś zapadł się pod ziemię. Nie wiadomo, czy speszyła go nagła popularność, czy na fali sławy dostał intratną propozycję od innego pracodawcy. O tym ostatnim pewnie byśmy usłyszeli, bo transfer wiązałby się przecież z wyczyszczeniem części działu biznesowego WP. Nie wiem, jak wyglądało to od środka, bo nigdy w Wirtualnej Polsce nie pracowałem.

Nie przeszkadza mi to jednak napisać, że nigdy nie chciałbym spotkać go na swojej drodze. Ani go, ani żadnego z jego potencjalnych medialnych następców.

W żadnej z możliwych redakcji

Suwart skaził swoją aktywnością dobre imię całego serwisu. To, czy dany dziennikarz pracował z nim biurko w biurko (nawet o tym nie wiedząc!), czy świadomie wcielał się w odgrywanie jego roli, nie ma przecież większego znaczenia. Infamia rozpełzła się po open office, wdarła się do gabinetów. Wszyscy pracownicy znaleźli się nagle w cieniu. Cieniu podejrzeń.

REKLAMA

O planach kupna Gremi Media, czyli wydawcy „Rzeczpospolitej”, przez Wirtualną Polskę po raz pierwszy przeczytałem w komunikacie agencji ISBNews na początku września. Od tego czasu zapadła cisza, ale z naszych informacji wynika, że temat jest wciąż aktualny.

Nie zazdroszczę. Nie mam pojęcia, czy ideowi następcy Suwarta podstępnie zakradną się jeszcze kiedyś do siedziby WP i za plecami właścicieli będą zabiegać o zażyłe relacje z politykami tej czy innej opcji. Wiem za to, że dawna działalność Krzysztofa na dobre porysowała wizerunek jego pracodawcy. A przecież komu jak komu, ale akurat dziennikarzowi powinno zależeć na dobrej reputacji.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA