REKLAMA
  1. bizblog
  2. Biznes /
  3. Prawo /
  4. Energetyka

Rząd nagle pokochał wielką płytę. To taka sztuczka, dzięki której mamy mniej cierpieć przez podwyżki prądu

Przedstawiciele rządu powołują się na raport Instytutu Techniki Budowlanej (ITB) i kreślą przed blokami z lat 60. i 70. ubiegłego wieku świetlaną przyszłość. Jednak tak naprawdę to nie wielka płyta leży im na sercu, a strach przed reakcjami na podwyżki prądu.

14.06.2019
8:51
REKLAMA

Pierwotnie żywotność bloków z wielkiej płyty szacowano na 50–70 lat. W końcu za sprawdzenie ich kondycji technicznej wziął się ITB. Wyszło im, że z tymi mieszkaniami wcale teraz nie jest źle. Wielka płyta jest konstrukcyjnie bezpieczne i zostanie z nami jeszcze na długie lata.

REKLAMA

Czytaj też:

Skoro jest tak dobrze, to skąd takie ostatnio nagłe zainteresowanie rządzących wielką płytą? Mówi się o dodatkowych pieniądzach na termomodernizacje i wpuszczeniu na dachy bloków OZE. A może jest tak, że te dwie sprawy nie mają ze sobą nic wspólnego? 

Obecnie w Polsce mieszkań w blokach z wielkiej płyty jest ok. 4 mln. To dach nad głową dla 12 mln Polaków. Zespoły budynków z wielkiej płyty stanowią ok. 35 proc.wszystkich zasobów mieszkaniowych w Polsce. Podobnie jest u naszych południowych sąsiadów: w Czechach i na Słowacji. Na Węgrzech to 29 proc., 26 proc. w Rumunii i 27 proc. w Bułgarii. W naszym kraju w tak ukształtowanej przestrzeni funkcjonuje ok. połowa gospodarstw domowych.

Nie ma zagrożeń, bloki trwałe jeszcze wiele lat.

Katowice, Kraków, Wrocław, Poznań, Warszawa, Szczecin — nie tylko z tych miast prezesi spółdzielni mieszkaniowych przekonywali mnie, że ich wielka płyta ma się jak najlepiej. Żadnych zagrożeń. Co drugi mój rozmówca powoływał się na raport ITB. Instytut w sumie przebadał 300 budynków zbudowanych z wielkiej płyty. Pod lupę wzięto bloki z tych województw, gdzie jest ich najwięcej: z mazowieckiego, łódzkiego, śląskiego i dolnośląskiego.

Instytut w raporcie zauważa powstałe wady, takie jak zarysowania, spękania, uszkodzenia spin i inne. Ale ogólny stan techniczny określa jako dobry. Zwłaszcza, że większość usterek jest zdecydowanie do usunięcia.

Budownictwo z wielkiej płyty ma przed sobą dobrą przyszłość. Nie ma żadnego zagrożenia jeśli chodzi o konstrukcję i bezpieczeństwo. Jestem przekonany, że ci, którzy dzisiaj zarządzają budynkami z wielkiej płyty, będą mogli wiedzę z raportu wykorzystać do tego, aby w wielkiej płycie można było mieszkać przez kolejne lata – przekonuje Artur Soboń, wiceminister inwestycji i rozwoju.

Szkody górnicze też jej nie straszne.

Eksperci przekonują, że wielka płyta jest bardzo wytrzymała. Przywoływane są przykłady z 1977 r. z Bukaresztu, gdzie trzęsienie ziemi nie zniszczyło tamtejszych bloków. Albo w połowie lat 90., kiedy w Gdańsku doszło do wybuchu gazu i dotknęło to tylko jednej kondygnacji całego bloku. 

Zbigniew Dzierżewicz, współautor książki „Systemy budownictwa wielkopłytowego w Polsce w latach 1970–1985", przekonuje, że wielka płyta poradzi sobie też ze szkodami górniczymi. 

Wiem, co mówię. Jestem ze Śląska, gdzie na budynki z wielkiej płyty oddziałuje sejsmika. Tylko raz się zdarzyło, że z powodu szkód górniczych musieliśmy rozebrać pięciokondygnacyjny budynek. Odkryto wszystkie złącza i okazało się, że są w lepszym stanie, niż ktokolwiek mógł się spodziewać — uważa.

Wielka płyta ma dostać drugie życie.

Prężący dumnie pierś z takiej, a nie innej kondycji wielkiej płyty przedstawiciele Ministerstwa Inwestycji i Rozwoju od razu zapowiedzieli takie zmiany w prawie, które pozwolą blokom dodatkowo pomóc. Chodzi o nowelizację ustawy termomodernizacji i remontach. Dzięki zmianom przy okazji termomodernizacji wielkiej płyty będzie można ubiegać się o dofinansowanie montowania dodatkowych wzmocnień.

Całość, wedle ministerialnych wyliczeń, ma pochłonąć nawet 25,8 mld zł. Z czego sama termomodernizacja wyceniana jest na 17,2 mld zł, a montaż wzmacniających kotew - 8,6 mld zł. W pierwszym wypadku można starać się o premię w wysokości 16 proc., a w drugim — nawet do 50 proc. poniesionych kosztów. Pomoc publiczna szacowana jest w tym przypadku na ok. 7 mld zł.

To jednak nie wszystko. Na dofinansowanie na poziomie 21 proc. będą mogli po nowelizacji ustawy (o ile przejdzie legislacyjną drogę bez zmian) liczyć ci, którzy planują montaż instalacji odnawialnych źródeł energii na dachach bloków z wielkiej płyty. Chodzi o ogniwa fotowoltaiczne i turbiny wiatrowe. Przykład Spółdzielni Mieszkaniowej Wrocław-Południe pokazuje, że jest to jak najbardziej opłacalne. Jednym z celów chcących dokonać takiej zmiany w regulacjach prawnych jest walka z ubóstwem energetycznym.

Poznajemy receptę PiS na podwyżki prądu?

Kiedy obecny premier jeszcze jako wiceszef rządu Beaty Szydło powiedział, że frakcja, którą reprezentuje, będzie rządzić Polską 20 lat, wśród dziennikarzy rozległ się gromki śmiech. Dzisiaj już nikt tak na podobną wizję nie reaguje. Bo okazało się, że zastosowany mechanizm jest bardzo skuteczny. Trzeba obiecać coś odczuwalnego w kieszeniach przez większość, a potem to szybko zrealizować. Z budżetem jakoś się uda, zawsze można wprowadzać nowe mechanizmy. I jeszcze jedno: po drodze nie może być żadnych, odczuwalnych podwyżek, bo inaczej cały trud psu na budę. 

REKLAMA

Właśnie w tym ostatnim elemencie nomen omen może być pies pogrzebany. Wszak skoro parę lat badań pokazało, że nie ma co się martwić o stan techniczny wielkiej płyty, to po co planowany zastrzyk gotówki na termomodernizacje, w tym prace remontowe? A do tego na dachach bloków miałyby się pojawić ogniwa fotowoltaiczne czy turbiny wiatrowe. Gdzie tu sens?

W tym, że rządzący nie celują wcale w kondycję techniczną wielkiej płyty, a raczej w jej efektywność energetyczną. I termomodernizacja i otwarcie drzwi na OZE ma ową efektywność wyraźnie poprawić. A przynajmniej dać ku temu możliwości. Chodzi więc o to, żebyśmy jak najsprawniej i najmniej boleśnie przełknęli gorzką pigułkę droższego prądu. Inaczej cały plan, rozpisany na wiele lat, może się rozsypać.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA