REKLAMA
  1. bizblog
  2. Praca

Albo kiedy nie zauważyłeś brexitu, próbujesz wbić do Anglii i trafiasz do więzienia bez ogrzewania

Czasami warto zainteresować się polityką. Zwłaszcza gdy jeden z krajów Unii Europejskiej postanawia nagle wyjść ze wspólnoty i wprowadza wizy dla przyjezdnych.

10.05.2021
8:06
Albo kiedy nie zauważyłeś brexitu, próbujesz wbić do Anglii i trafiasz do więzienia bez ogrzewania
REKLAMA

Trudno stwierdzić, co siedzi w głowie pasażerów, którzy po 1 stycznia 2021 r. próbują nielegalnie przedostać się na Wyspy Brytyjskie w poszukiwaniu pracy. Po opuszczeniu Unii Europejskiej swobodnie w odwiedziny do królowej Elżbiety II mogą przyjeżdżać tylko turyści. Pod warunkiem, że ich wizyta nie potrwa więcej niż 90 dni.

REKLAMA

Osoby szukające pracy muszą spełnić jeden w dwóch warunków. Aby legalnie przekroczyć granicę potrzebują wizy pracowniczej. Jej otrzymanie nie jest wcale takie proste, bo Brytyjczycy uznali, że nie chcą u siebie w kraju byle kogo i wprowadzili skomplikowany system punktowy, który wycina z rynku pracy samozatrudnionych, zarabiających zbyt mało i pracowników nieznających angielskiego co najmniej w stopniu podstawowym.

Drugą opcją jest skorzystanie z systemu osiedleńczego dla obywateli Unii Europejskiej. Jest one jednak przeznaczony tylko dla osób, które mieszkały w Wielkiej Brytanii przed opuszczeniem UE.

Imigranci do ośrodków deportacyjnych

Jak widać, nie jest łatwo, tym bardziej, że mieszkańcy Unii Europejskiej przyzwyczaili się już, że w prawie całej Europie można się zatrudniać bez żadnych ograniczeń. Niektórzy chyba przegapili moment rozwodu tj. brexitu. Może Brytyjczycy wyszli za bardzo... he he... po angielsku.

O nowych przepisach doskonale pamięta służba graniczna. Mundurowi zostali uczuleni na niepozornie wyglądających przyjezdnych, którzy tak naprawdę tylko czyhają, by po opuszczeniu lotniska natychmiast zatrudnić się na lewo przy remoncie domu jakiegoś Smitha albo Johnsona, który szuka oszczędności po tym, jak korporacja wywaliła go z City na krzywą twarz.

Tacy delikwenci (robotnicy, nie byli pracownicy banków) są przez straż graniczną wyłapywani i osadzani w ośrodkach deportacyjnych. Zostały one zaprojektowane w czasach, gdy wydawało się, że trafiać do nich będą głównie Azjaci i mieszkańcy Afryki. Standardy są więc takie, jak przystało na ludzi, którymi i tak nikt się nie zainteresuje.

Problem pojawił się dopiero teraz. Do tych ośrodków, jak pisze Politico, trafiło około trzydziestu osób z Niemiec, Rumunii, Hiszpanii i Włoch. Rozdzwoniły się telefony z ambasad.

O co poszło? Sotiris Konstantakos z Grecji narzekał na brak ogrzewania (w nocy temperatura spadała do -3 stopni) i kraty w oknach. Mężczyzna stracił też na czas pobytu w ośrodku telefon i resztę dobytku. Spędził w takich warunkach 7 dni.

Co ciekawe, 26-latek twierdzi, że przyjechał w odwiedziny do swojej dziewczyny, która pracuje w Londynie.

Przyjechałem, aby spędzić z nią dwa lub trzy tygodnie. Niektórzy z moich znajomych poradzili mi, abym poinformował władze lotniska, że ​​przyjeżdżam w celu znalezienia pracy. Gdybym powiedział, że jestem turystą nie pozwoliliby mi na wjazd z powodu blokady

– relacjonował gazecie „Ta Nea”

– Czy nie wiesz, że Wielka Brytania opuściła UE? – zapytał go strażnik

Cóż. jak widać. Nie wiedział.

Politico pisze, że unijni dyplomaci uważają, że okres przetrzymywania ich rodaków w ośrodkach jest nieproporcjonalnie długi i domagają się interwencji ze strony UE.

REKLAMA

Niezależnie od efektów trzeba pamiętać, że Brytyjczycy odłączyli się swoją szalupą od statku zwanego Unią Europejską na dobre. Wydaje im się, że płyną na wyspę skarbów, choć skończą raczej na środku oceanu, zastanawiając się, czy lepiej dać się połknąć rekinowi czy zjeść współtowarzyszy podróży.

Tak czy owak - na ten pokład nie wpuszczą już byle kogo.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA