REKLAMA
  1. bizblog
  2. Energetyka

Zwijanie polskiego węgla czas start! Tylko trzeba to jakoś powiedzieć górnikom

Tak się dziwnie utarło, że w ostatnich latach nikt tak nie bronił polskiego górnictwa, jak Zjednoczona Prawica. Chociaż dane o wydobyciu, sprzedaży, a także imporcie węgla z Polski raczej temu przeczą. Ten nadmuchiwany przez ostatnie lata balon w końcu jednak pęknie. Przez zaktualizowaną Politykę Energetyczną Polski do 2040 r. (PEP2040). W tym dokumencie rząd już nie udaje i dekarbonizację planuje mocno przyspieszyć. Choć jeszcze nie ma dobrego pomysłu, w jaki sposób przekazać to górnikom. Żeby przed wyborami nie zablokowali Warszawy na dłużej.

27.03.2023
10:16
wegiel-import-energii
REKLAMA

Właśnie temu poświęcona była ostatnia manifestacja w Warszawie, przed siedzibą Ministerstwa Klimatu i Środowiska, zorganizowana przez Ogólnopolski Komitet Protestacyjno-Strajkowy Spółek Energetyczno-Górniczych, Okołoenergetycznych i Ciepłowniczych. Przybyli licznie związkowcy domagali się w pierwszej kolejności odpowiedniej roli dla polskiego węgla w zaktualizowanej PEP2040.

REKLAMA

To jest chore, co robi UE, bo uderza w polskie górnictwo. Teraz to jest uderzenie ewidentnie w Polskę, ponieważ jeszcze tylko w Polsce zostały nam kopalnie węgla kamiennego - przekonywał Bogusław Ziętek, szef Sierpnia 80.

Jak donosi Rzeczpospolita, w nowej PEP2040 węgiel ma raczej marginalne znaczenie. Dokładnie odwrotnie niż energetyka jądrowa i OZE.

Węgiel: w 2040 r. ma być po sprawie

Projekt PEP2040, do którego dotarła Rzeczpospolita, zakłada rewolucję energetyczną. Udział węgla w miksie energetycznym miałby spaść z ok. 77 proc. teraz, do ledwo 8 proc. w 2040 r. Już za kilka lat, w 2030 r., węgiel ma odpowiadać raptem za 34,7 proc. polskiej energii (20,6 proc. węgiel kamienny i 14,1 proc. węgiel kamienny). W drugą stronę puchnąć mają za to OZE, dzisiaj z udziałem na poziomie ok. 17,3 proc. W 2030 r. ma to być już 46,6 proc., a w 2040 r. - 50,8 proc. Wtedy też, za niecałe dwie dekady, energetyka jądrowa ma być odpowiedzialna za 22,6 proc. miksu. Przypomnijmy, że zgodnie z pierwotnymi planami budowa pierwszego reaktora miałaby ruszyć w 2026 r. Rosnąć ma również rola gazu: z 5,7 proc. teraz, do 15 proc. w 2030 i 2040 r. W 2030 r. słońce ma odpowiadać za 12,5 proc. energii (25,1 TWh), a wiatraki na morzu za 10,7 proc. (21,6 TWh).

Ta rewolucja energetyczna musi swoje kosztować

Zaktualizowana w MKiŚ PEP2040 zakłada, że szacowane łączne nakłady inwestycyjne na rozwój nowych mocy energetycznych do 2040 r. to 726,4 mld zł. 86 proc. tej kwoty mają pochłonąć źródła nieemisyjne (60 proc. OZE i 26 proc. atom). Trzeba będzie jednak też inwestować w sieci dystrybucyjne. A to pochłonie nawet ok. 130 mld zł. Dzięki tak rozpisanej i zaplanowanej transformacji energetycznej, Polacy w kolejnych latach mają jednak płacić odczuwalnie mniejsze rachunki energetyczne. W 2025 r. 1 MWh energii ma kosztować ok. 551 zł; w 2030 r. - 370 zł; a w 2040 zł - 229 zł. Obecnie 1 MWh w Polsce kosztuje ok. 537 zł. Absolutny rekord padł natomiast w drugiej połowie sierpnia ub.r., w środku kryzysu energetycznego, kiedy 1 MWh kosztowała więcej niż 1953 zł.

Czy w ten sposób pęknie wreszcie ten węglowy balonik?

REKLAMA

Zaktualizowana PEP2040 na obrady rządu miała trafić w marcu, ale tak się nie stało. Projekt miał wzbudzać spore wątpliwości w niektórych resortach i teraz chyba już wiadomo dlaczego. Warto sobie przypomnieć przy tej okazji ostatnią walkę Zjednoczonej Prawicy z wiatrakami na lądzie i dodanie na ostatniej prostej dodatkowych 200 m. Równolegle rząd miał bronić do upadłego polskiego węgla. Wicepremier i szef aktywów państwowych Jacek Sasin zaczął nawet sugerować wydłużenie żywota kopalni, wyznaczony harmonogramem umowy społecznej. Tymczasem nowa PEP2040 oznacza ostrą zmianę tego dotychczasowego kierunku. Rząd ma pochylić się nad nią na posiedzeniu zaplanowanym na 4 kwietnia. 

Marek Józefiak, rzecznik prasowy Greenpeace Polska, zwraca uwagę na Twitterze, że przecież zwijanie się polskiego węgla trwa już od paru dobrych lat. Wystarczy zerknąć na takie pozycje jak wydobycie, sprzedaż i import. W pierwszym przypadku jesteśmy świadkami stałego spadku, mimo zeszłorocznych deklaracji premiera Mateusza Morawieckiego. W 2022 r. w sumie wydobyliśmy jakieś 53 mln t węgla, czyli o ok. 4 proc. mniej niż w 2021 r. Tymczasem w 2015 r. to było jeszcze aż 73 mln t. A w 2018 r. - 63,4 mln t. W dokładnie odwrotnym kierunku wznoszącym podąża import węgla do Polski. W 2015 r. to było 8,3 mln t, a w 2022 r. - już 19,4 mln t. A jak się ma sprzedaż węgla? W 2015 r. tylko w jednym miesiącu spadła poniżej 5 mln t (luty 2015 r. - 4,78 mln t). Z kolei w 2022 r. tylko w jednym miesiącu była powyżej 5 mln t (marzec 2022 - 5,46 mln t).

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA