REKLAMA
  1. bizblog
  2. Pieniądze

Górnicy ze swoimi oponami niech się schowają. Na ulice wychodzą wściekli policjanci, nauczyciele, listonosze, skarbówka i ZUS

Choć rząd chwalił się, że obniżył nam ceny paliw, to w rok i tak zdrożały o 24 proc. Nabiał o 15 proc., ale za to produkty tłuszczowe o ok. 40 proc., a alkohol i używki o 14 proc. Jak za to wszystko zapłacić z ciągle tej samej pensji? No właśnie! Czas na podwyżki - w najbliższym czasie spodziewa się ich już 50 proc. pracowników. A ci, co się nie spodziewają, chcą wyjść po nie na ulice. Kolejka jest długa: KAS, ZUS, pracownicy socjalni, policja, PLL LOT, Poczta Polska.

16.02.2022
7:07
Górnicy ze swoimi oponami niech się schowają. Na ulice wychodzą wściekli policjanci, nauczyciele, listonosze, skarbówka i ZUS
REKLAMA

Inflacja, która w styczniu wyniosła już 9,2 proc. mobilizuje pracowników do walczenia o podwyżki pensji. Jak wynika z Monitora Rynku Pracy Instytutu Badawczego Randstad, coraz więcej z nas jest niezadowolonych ze swoich wynagrodzeń. W 2020 r. ze swojej pensji usatysfakcjonowane było 48 proc. ankietowanych, w 2021 r. 46 proc., a w tym roku już tylko 43 proc.

REKLAMA

Owszem, w ubiegłym roku 45 proc. badanych dostało podwyżkę, ale znacznie niższą, niż się spodziewało. 27 proc. pracowników dostało podwyżkę mniejszą niż 5 proc. Nie ma co się dziwić, że nie byli zachwyceni, bo to nawet nie pokrywa podwyższonej inflacji. 18 proc. pracowników dostało wynagrodzenie wyższe o 10-20 proc., a więcej niż 20 proc. zaledwie 5 proc. z nas.

Najwyraźniej podwyżki pensji były widoczne w przemyśle, opiece zdrowotnej, pomocy społecznej  oraz transporcie i logistyce, częściej niż średnia pojawiły się też w ochronie oraz telekomunikacji i IT. Najsłabiej zaś było w handlu, hotelarstwie i gastronomii oraz w edukacji.

Handel jednak z początkiem 2022 r. trochę nadrabia. Podwyżki dla kasjerów rozdają Kaufland, Lidl i Biedronka. A co najciekawsze, według stowarzyszenia STOP Nieuczciwym Pracodawcom, pracownicy handlu narzekają na różne rzeczy - na brak rąk do pracy, awantury z klientami, którzy nie chcą nosić maseczek, na pracę w niedzielę, ale jedyne, na co nie narzekają, to wynagrodzenia.

Reszta branż jednak w tym roku dopiero będzie musiała ugiąć się pod oczekiwaniami pracowników. Z badania Randstad wynika, że 50 proc. pracowników spodziewa się podwyżki w najbliższym czasie, a co trzeci nie będzie na nią bezczynnie czekał, a sam planuje iść do szefa na rozmowę.

Budżetówka straciła cierpliwość. Chce podwyżek i już

I o ile, taka rozmowa w sektorze prywatnym może dać efekty, o tyle w budżetówce pracownikom pozostaje zwykle awantura, strajk i wyjście na ulicę. Takimi działaniami grożą już zresztą pracownicy z Krajowej Administracji Skarbowej. Ta ugina się pod zadaniami narzuconymi przez fatalnie przygotowany Polski Ład, a rząd planuje na tym froncie podwyżki wynagrodzeń zaledwie o 4,4 proc. Wściekają się na to i związkowcy z Solidarności, i ze Związkowej Alternatywy.

Nie przebierają w słowach nauczyciele. Nie dogadali się z Ministerstwem Edukacji w sprawie reformy Karty Nauczyciela, która mogła im zapewnić podwyżki rzędu 23 proc., ale za to musieliby pracować o cztery godziny więcej w tygodniu. Złożyli za to w Sejmie obywatelską inicjatywę ustawodawczą Godne płace i wysoki prestiż nauczycieli, dzięki której wynagrodzenia miałyby zostać powiązane z przeciętnym wynagrodzeniem w gospodarce, a to oznaczałoby podwyżki o 1 tys. zł na etat. Nie zapowiada się, by ten projekt miał jakiekolwiek szanse, więc przed nami przepychanek ciąg dalszy.

Na dokładkę rolnicy, którzy niby pensji od rządu nie dostają, ale też ze względu na inflację domagają się od rządu pieniędzy w postaci pomocy dla producentów żywności.

Nie będziemy umierać w ciszy. Żądamy realnego wsparcia rządu dla rolników. Choćby na rynku trzody chlewnej. Dziś kilogram żywca kosztuje 3,50 zł. Kwitnie przepakowywanie zagranicznych produktów w polskie opakowania. To musi się zmienić – mówił niedawno szef Agrounii Michał Kołodziejczak.

I zapowiada strajk rolników w Warszawie na 23 lutego.

Politycy rozdrażnili związkowców

Ale to nie koniec planów strajkowych, szczególnie aktywna w rozkręcaniu ich jest ostatnio Związkowa Alternatywa.

Niedawno faktycznie otworzyliśmy spory zbiorowe w skarbówce. Równolegle otworzyliśmy spór zbiorowy w ZUS, w którym domagamy się wzrostu zasadniczych wynagrodzeń o 60 proc. Niedługo w spory zbiorowe wejdzie też nasz związek pracowników cywilnych policji. Niedawno odbył się strajk ostrzegawczy zorganizowany przez nasz związek pracowników socjalnych w Piotrkowie Trybunalskim i chcemy, żeby ten protest się rozlał po innych placówkach pracy socjalnej. Właśnie zgłosiliśmy spór zbiorowy w PLL LOT, gdzie także domagamy się wzrostu wynagrodzeń o 60 proc. Podobny spór zamierzamy wkrótce otworzyć na Poczcie Polskiej

– wylicza w Piotr Szumlewicz, lider ZA.

 W kolejce stoją następni.

Rozpoczęcie protestów rozważają także zrzeszeni u nas pracownicy telefonów 112, czyli Centrum Powiadamiania Ratunkowego. Niezadowolenie narasta u pracowników urzędów wojewódzkich i marszałkowskich. Piszą do nas pracownicy KRUS, GUS oraz Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa

– mówi Szumlewicz.

Dlaczego robi się tak gorąco? Wiele wyjaśnia żądanie podwyżki o 60 proc. - o tyle bowiem pensje podnieśli sobie niedawno politycy i tym właśnie rozzłościli pracowników budżetówki

REKLAMA

Proponowany przez rząd wzrost o 4,4 proc. to jest właściwie splunięcie w twarz pracownikom

– mówi Szumlewicz.

Gdyby nie podniesienie pensji polityków, pracownicy może jeszcze jakoś by to wytrzymali. Ale ta płachta na byka w połączeniu z powszechną drożyzną to już za dużo.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA