REKLAMA
  1. bizblog
  2. Energetyka

Czechy w końcu wycofały skargę do TSUE w sprawie Turowa, ale... nie wykluczają dalszego postępowania

Premier Mateusz Morawiecki poinformował w piątek przed południem, że czeski rząd wycofał już skargę do TSUE na polską kopalnię w Turowie, a sprawa została definitywnie zamknięta. Wkrótce okazało się, że szef polskiego rządu nieco pospieszył się z tym komunikatem, bo czeskie Ministerstwo Zdrowia zaprzeczyło, wskazując, że przelew z Polski nie został zaksięgowany. Dopiero późnym popołudniem rzecznik rządu w Pradze poinformował PAP, że wniosek o wycofanie skargi został wysłany do TSUE, ale szef czeskiego rządu zastrzega, że sprawa jest zakończona tylko warunkowo.

04.02.2022
17:22
Spór o Turów. Polski premier: sprawa jest zamknięta. Czeski premier: tylko warunkowo
REKLAMA

Porozumienie pomiędzy Pragą a Warszawą zostało uroczyście podpisane w czwartek, ale premier Petr Fiala z wycofaniem skargi wolał poczekać na realizację przelewu na 45 mln euro z Polski. W piątek po południu szef czeskiego rządu napisał, że Polska zobowiązała się zbudować mur chroniący mieszkańców po czeskiej stronie, ale zaznaczył, że jeśli operacja się nie powiedzie, „w umowie istnieją mechanizmy dalszego postępowania w tej sytuacji”.

REKLAMA

Polska zobowiązała się do budowy podziemnego muru, który uniemożliwi odpływ wód gruntowych z Czech. Oznacza to, że gminy regionu libereckiego nie stracą wody, jak miało to miejsce do tej pory – napisał Fiala w piątek po południu. Jeśli mur okaże się niesprawny, w umowie istnieją mechanizmy dalszego postępowania w tej sytuacji – zaznaczył. O wycofaniu skargi nie wspomniał, za to pochwalił się w mediach społecznościowych planszą z kwotą, jaką Polska zapłaci za szkody wywołane przez kopalnię Turów.

Minister klimatu i środowiska Anna Moskwa twierdzi, że cały spór był wyłącznie polityczny i nie miał nic wspólnego z ekologią. Zapowiedziała też złożenie wniosku o anulowanie naliczanych od 20 września 2021 r. przez TSUE kar finansowych, co jednak może nie był takie łatwe.

Strona polska twierdzi, że należne Czechom pieniądze – zgodnie z podpisanym porozumieniem w sprawie kopalni Turów – już przelała i czeka na ruch naszych południowych sąsiadów, którzy jeszcze dzisiaj powinni wycofać swoją skargę z TSUE. Anna Moskwa twierdzi, że tym samym sprawa jest niebyła. A główną barierą w dogadaniu się w tej sprawie z Czechami o wiele wcześniej było – jej zdaniem – to, że poprzedni rząd Babisa nie był tak skory do porozumienia, jak mogło się wydawać. I wszystko zmieniło się, kiedy w Pradze doszło do zmiany warty.

To był bardziej problem polityczny niż realny. Wpływ polskiej kopalni po stronie czeskiej był żaden – stwierdziła w radiowych „Sygnałach Dnia” minister Anna Moskwa.

Turów: Czesi mnożyli swoje żądania

Czesi swoje kłopoty z kopalnią Turów zgłaszali już w 2019 r. I od początku żądali od Polski działań, dzięki którym bardziej byłoby chronione środowisko po ich stronie. Wtedy też przedstawiciele PGE spotkali się z mieszkańcami czeskiej Uhelnej i ustalili budowę wału ziemnego, który chroniłby przed pyłem i hałasem. Później, jak nasi południowi sąsiedzi mieli już dosyć zbywania przez Polaków i skierowali sprawę do TSUE, pojawiły się żądania odszkodowania. Postulat o 50 mln euro też był od początku Polsce znany.

Tymczasem polska minister klimatu i środowiska teraz, po podpisaniu umowy z Czechami i przelaniu im już 45 mln euro (35 mln z budżetu państwa i 10 mln z kasy PGE), przekonuje, że negocjacje trwały dlatego tak długo, bo Czesi wykazywali wcześniej chęci do porozumienia tylko pozornie.

A jak przyszło co do czego, to przedstawiali kolejne żądania 

– utrzymuje Anna Moskwa.

Umowę udało się podpisać, jak przekonuje szefowa resortu klimatu i środowiska, tylko i wyłącznie dzięki zmianie rządu w Pradze, w efekcie wyborów przeprowadzonych w październiku 2021 r.

Czesi też nie skaczą z radości

Zupełnie inaczej patrzą na to nasi południowi sąsiedzi, którzy twierdzą, że od początku mieli takie same żądania: chcieli odszkodowania i inwestycji, dzięki którym mogliby bardziej chronić środowisko po swojej stronie, a przede wszystkim zahamować dalsze wypłukiwanie wody pitnej w przygranicznych czeskich miejscowościach. I to jest w podpisany właśnie porozumieniu. Umowa z Polską oceniana jest jednak bardzo różnie. Nikol Krejcova, koordynatorka kampanii przeciwko kopalni Turów w czeskim Greenpeace, podkreśla, że podpisana umowa nie zawiera żadnych ograniczeń w zakresie wydobycia w kopalni Turów, ani planu wcześniejszego jej rozwiązania.

Nie widzimy żadnych realnych warunków ze strony czeskiej, a jedynie duże ustępstwa na rzecz Polski, która nie przestrzega Trybunału Europejskiego i musi płacić za to kary. Zamiast zawierać umowę z nierzetelnym partnerem, który legalizuje nielegalne wydobycie, lepiej nie podejmować działań prawnych i pozwolić rozstrzygnąć całą sprawę sądowi - uważa Krejcova.

Przypomnijmy, że rzecznik generalnym TSUE już stwierdził, że Polska naruszyła prawo UE, przedłużając o sześć lat termin obowiązywania koncesji na wydobywanie węgla brunatnego w kopalni Turów bez przeprowadzania oceny oddziaływania na środowisko. Przedstawiciele czeskiego Greenpeace zwracają przy tej okazji uwagę, że wcale nie jest przesądzone, że Polska będzie przestrzegać umowy, skoro odmawiała stosowania się do wcześniejszych orzeczeń TSUE

Polska zawnioskuje o anulowanie całej kary

Pewne jest za to, że polski rząd będzie chciał jak najszybciej zawnioskować o anulowanie naliczanej od 20 września 2021 r. kary. Tę zasądził TSUE, po tym, jak Polska nie wykonała poprzedniego postanowienia i nie zamknęła kopalni Turów, jak najszybciej to się da - do czasu rozstrzygnięcia sporu z Czechami. I za to mamy płacić 500 tys. euro za każdy kolejny dzień zwłoki. Teraz wiadomo, że po podpisaniu porozumienia z Czechami, jak tylko nasi południowi sąsiedzi wycofają skargę z TSUE, licznik się zatrzyma i kara już nie będzie rosła. Ale co z naliczoną do tej pory kwotą, czyli 68,5 mln euro? Premier Mateusz Morawiecki zapowiedział ruch w tej sprawie i potwierdziła to Anna Moskwa. 

Złożymy wniosek o anulowanie do tej pory naliczanej kary - informuje minister klimatu i środowiska. 

Jak jednak wskazują eksperci, z wyzerowaniem do tej pory naliczanej przez TSUE kary wcale nie musi być tak łatwo i ciągle jest bardzo możliwe, że Polska koniec końców będzie musiała zapłacić tę kwotę, która o 23,5 mln euro przewyższa zapłacone już odszkodowanie Czechom. 

REKLAMA

Nawet jeśli teraz Czesi wycofają swój pozew, to KE będzie mogła wysłać wezwania do zapłaty za niewykonanie środków tymczasowych i w efekcie potrącać je z funduszy - zwraca uwagę w rozmowie z money.pl prof. Artur Nowak-Far, specjalista ds. prawa europejskiego i były wiceszef MSZ.

Znaczące są też słowa rzecznik Komisji Europejskiej Adalberta Jahnza, który owszem, potwierdził, że jak tylko Czesi wycofają swoją skargę z TSUE - kara nie będzie naliczana. Ale dodał, że kara wyliczona do tego czasu będzie musiała być zapłacona wraz z odsetkami.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA