REKLAMA
  1. bizblog
  2. Energetyka

Sprawy Turowa nie da się już zamieść pod dywan. Niech rząd szykuje się na eskalację

Ostateczne rozstrzygnięcie prowadzonego w trybie przyspieszonym postępowania Trybunału Sprawiedliwości UE w sprawie kopalni w Turowie może nastąpić na początku przyszłego roku. A sankcje za dalsze fedrowanie mogą być nałożone nawet w trakcie negocjacji, które cały czas nie wiadomo, jak się zakończą. Tymczasem przed nami eskalacja zamieszania wokół Turowa. (Fot. Krystian Maj/KPRM).

28.05.2021
8:50
Sprawy Turowa nie da się już zamieść pod dywan. Rząd niech szykuje się na eskalację
REKLAMA

Magdalena Ulkowska, radczyni prawna z Fundacji Frank Bold, tłumaczy, że TSUE na jednej szali postawił bezpieczeństwo energetyczne Polski, a na drugiej zdrowie ludzi oraz szkody środowiskowe. I uznał, że dalsze funkcjonowanie kopalni Turów będzie powodować nieodwracalne straty w tym drugim obszarze. Stąd orzeczenie o środku tymczasowym nakazującym natychmiastowe zaprzestanie wydobywania węgla w tamtym regionie. Przy czym określenie „natychmiast” oznacza, że ma to nastąpić najszybciej jak to możliwe. I chociaż może wydawać się, że w tym przypadku dynamika zdarzeń w końcu wyhamowała, to za chwilę zamieszanie wokół Turowa może przybrać na sile. Przypomnijmy, że pod koniec stycznia urzędnicy i mieszkańcy Zittau i Görlitz wraz z deputowanymi saksońskiego parlamentu złożyli skargę do Komisji Europejskiej na Turów. 

REKLAMA

Do końca maja Niemcy mają czas na włączenie się do sprawy w roli interwenienta. Podobny krok do połowy czerwca może popełnić też Komisja Europejska

– przekonuje Magdalena Ukowska.

Bruksela już zwróciła uwagę, że Polska co prawda rozpoczęła dialog z Czechami, ale jednak cały czas nie wykonuje postanowienia TSUE. Kara finansowa może być nałożona za każdy dzień, tydzień lub miesiąc zwłoki. Może być też ryczałtowa. 

Co istotne: może być nałożona jeszcze w trakcie prowadzonych negocjacji

– zauważa Ukowska.

Ale jaka kara? Przecież Czesi są sami sobie winni

Taki scenariusz, w którym prowadzone są z Czechami rozmowy, ale Polska i tak musi zapłacić wcale nie jest taki odległy. Główny Geolog Kraju, podczas posiedzenia sejmowej Komisji ds. Energii, Klimatu i Aktywów Państwowych, przekonywał że problemy z wodą pitną Czechów to z pewnością nie jest sprawa kopalni Turów.

Usłyszeliśmy, że wody może być coraz mniej przez czeską żwirownię. Chociaż znane są opracowanie naukowe wskazujące, że wpływy tego zakładu na środowisko jest marginalny

– mówi Anna Meres z Greenpeace Polska.

Pomysł, że zajmująca kilka hektarów żwirownia bardziej szkodzi środowisku niż umieszczone na paru tysiącach hektarów elektrownia i kopalnia Turów, nie za bardzo się klei. Czesi mają swoje analizy geologiczne. Dlatego na posiedzeniu sejmowej komisji mogliśmy usłyszeć, że być może winna temu całemu zamieszaniu jest susza hydrologiczna po stronie Czech. I taki też sygnał, że poszedł z Sejmu do rządu.

Turów: to żadna kampania wyborcza, to dramat ludzi

Jeszcze wcześniej w Polsce mówiło się, że niezadowolenie naszych południowych sąsiadów „wybuchło” przez toczoną tam kampanię wyborczą, w której Polska przez przypadek jest rozgrywana. Tymczasem nad mieszkańcami czeskiej Uhelnej coraz bardziej wisi wizja utraty wody.

Za rok, może za dwa pierwsze rodziny z naszej miejscowości będą pozbawione wody pitnej. Nawet jak w końcu uda się coś wynegocjować, to będzie za późno

– mówi Milan Starec, mieszkaniec Uhelnej.

Tłumaczy, że odszkodowanie, o jakim od początku mówią Czesi to koszt odtworzenia infrastruktury dającej im dostęp do wody. A zagrożenie jest całkiem realne. W tym tygodniu czeskie służby geologiczne poinformowały, że ubytek wód podziemnych nie wynosi osiem, jak do tej pory przypuszczano, a dziesięć metrów.

To nie jest żadna kampania wyborcza. To jest naprawdę bardzo realny problem dla nas

– tłumaczy Starec.

Świat żegna węgiel. Polska też musi

Już wcześniej urzędnicy z Kraju Libereckiego wyliczali polskie odszkodowania na kwotę od 10 mln do 60 mln euro. Z kolei przedstawiciele polskiego rządu niedawno zaczęli mówić o 40-45 mln euro, ale wspólnych inwestycji. Prawda jest zaś taka, że za całość zapłacą Polacy, wypełniając tym samym stawiane od dawna przez Czechów żądania. Ale to wcale nie znaczy, że kłopot będzie w ten sposób zażegnany. Zdaniem działaczy ekologicznych, jeśli polski rząd nie zacznie transformacji energetycznej wreszcie traktować poważnie, to do takich sytuacji jak w Turowie może dochodzić coraz częściej. 

Zdaniem Kuby Gogolewskiego z Fundacji „Rozwój TAK – Odkrywki NIE” na całym świecie mamy do czynienia z trendem, przed którym po prostu nie da się uciec. Chodzi o nastawienie rynków do polityki węglowej oraz sukcesywne poszerzanie źródeł finansowania OZE.

Grecja chce żegnać węgiel już w 2025 r., Rumunia planuje zakończyć wydobycie w 2030 r. A co robi Polska?

– pyta Gogolewski.
REKLAMA

Joanna Flisowska z Greenpeace Polska wytyka, że Polska nie ma konkretnego planu odejścia od węgla. Niby ostatnią kopalnię chcemy zamykać w 2049 r., ale nawet wtedy za naszą rezerwę energetyczną mają dbać m.in. jednostki węglowe. 

Teraz mamy do czynienia z gaszeniem ognia, a nie źródła pożaru. Ekonomia jest jednak nieubłagana i tak elektrownie, jak i kopalnie węglowe będą musiały być zamykane znacznie szybciej, niż dzisiaj deklaruje rząd

– mówi Flisowska.
REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA