REKLAMA
  1. bizblog
  2. Energetyka

Czesi dokręcają nam śrubę w sprawie Turowa. Za każdy dzień fedrowania mamy płacić 22 mln zł

Nasi południowi sąsiedzi mają już dość tego, że Polska wciąż nie wykonuje postanowienia Trybunału Sprawiedliwości UE, który nakazał natychmiastowe zakończenie wydobycia węgla w Turowie. I chcą, żebyśmy za swój upór słono zapłacili.

08.06.2021
8:10
Turow-kara-rachunek
REKLAMA

Rząd Czech poinformował, że zaproponuje TSUE wymierzenie przeciwko Polsce kary finansowej za to, że cały czas nie wykonuje decyzji o natychmiastowym zaprzestaniu fedrowania węgla w Turowie. Pod koniec maja podobne pretensje do nas wyraziła Komisja Europejska.

REKLAMA

Nic się od tego czasu jednak nie zmieniło, jak w tamtym regionie wydobywaliśmy węgiel, tak dalej to robimy. Za chwilę jednak może to stać się bardzo kosztowne. Nasi południowi sąsiedzi zawnioskują bowiem do TSUE o nałożenie kary dla Polski: 5 mln euro za każdy kolejny dzień bagatelizowania postanowienia TSUE. To blisko 22,5 mln zł. 

Pozew powinien zostać złożony w najbliższych dniach

- zapowiada Richard Brabec, czeski minister środowiska.

Turów: roszczenia za nawet 50 mln euro

Wniosek do TSUE o karę finansową dla Polski ma pokazać, że Czesi o sprawie nie zapomnieli. I cały czas jest dla nich ważna. Jednocześnie dalej będą negocjować z Polakami. Rozmowy dla nas nie będą jednak łatwe. Nasi południowi sąsiedzi zapowiedzieli, że ich lista żądań wydłuża się. Czesi chcą rekompensatę, ale też zwrot wydatków - tych przeszłych, teraźniejszych i przyszłych - na budowę instalacji wzmacniających istniejące źródła wody pitnej po czeskiej stronie granicy. W sumie te roszczenie mogą zamknąć się kwotą 40-50 mln euro. 

Nie chodzi tylko o pieniądze. Richard Brabec poinformował, że Czechy będą chciały, żeby Polska dostarczyła wszelkie dostępne informacje na temat oddziaływania wydobycia na ścianę przeciwfiltracyjną w kopalni Turów. W mocy pozostaje warunek dotyczący budowy roślinnego wału ochronnego, a także odpowiedniego monitoringu oddziaływania na środowisko. 

Kontrakt będzie miał wiele punktów. Przedstawimy go w najbliższych tygodniach

– mówi czeski minister środowiska.

Natychmiast, czyli jak szybko to możliwe

Czeski Greenpeace uważa, że Praga zbyt lekko przyciska Warszawę do ściany za Turów. Tamtejsi ekolodzy dziwią się, że czescy politycy nie chcą też rozmawiać z Polakami o skróceniu czasu wydobycia tam węgla. Przypomnijmy, że w tym roku kopalni w Turowie przedłużono koncesję na fedrowanie do 2044 r. Pozostawianie tego teraz bez zmian ma mieć, zdaniem czeskich ekologów, fatalne skutki.

Będzie to bardzo zła umowa i porażka rządu z punktu widzenia mieszkańców i z punktu widzenia ochrony klimatu

– przekonuje Nikol Krejčová z Greenpeace Czechy.

Przypomnijmy, że TSUE w drugiej połowie maja nakazał Polsce - do czasu rozstrzygnięcia sporu z Czechami - natychmiastowe zaprzestanie wydobycie węgla brunatnego w kopalni Turów. Magdalena Ukowska, radczyni prawna z Fundacji Frank Bold, tłumaczy że TSUE zdaje sobie sprawy, że kopalni nie można ot tak z dnia na dzień zamknąć. 

Określenie „natychmiast” oznacza, że ma to nastąpić najszybciej jak to możliwe

– przekonuje Ukowska.

Zdaniem Polski decyzja TSUE jest niesprawiedliwa

Polski rząd nie ma co już unikać Czechów (jak miało to miejsce w przeszłości) i bagatelizować problemy naszych południowych sąsiadów z wodą pitną. Trzeba będzie usiąść do jednego stołu i przełknąć niejedną, gorzką pigułkę. I wcale nie jest tak, że mamy z Czechami, jak przekonywał wiceminister aktywów państwowych Artur Soboń, rozmawiać o wspólnych przedsięwzięciach. Czesi widzą tę sprawę tak: Polska zawaliła, to Polska musi płacić.

Komentarze najważniejszych polskich polityków na temat decyzji TSUE było dobrze słychać. Premier Mateusz Morawiecki mówił o „niesłusznej, niesprawiedliwej i niespodziewanej decyzji TSUE”. Prezydent Andrzej Duda z kolei „absolutnie nie zgadza się na takie działanie”. Teraz możliwe, że na potrzeby wewnętrznej polityki takie argumenty będą ciągle powtarzane. Ale w rozmowach z Czechami będzie trzeba je już schować głęboko do kieszeni. 

Węgiel kulą u polskiej nogi

Od początku awantury o Turów polscy aktywiści klimatyczni i ekolodzy podkreślają, że całe to zamieszanie bierze się z tego, że argumenty i pretensje Czechów najzwyczajniej zbywaliśmy milczeniem. Gdybyśmy do stołu usiedli kilka miesięcy wcześniej, o co zresztą zabiegali nasi południowi sąsiedzi, najprawdopodobniej TSUE nie musiałby się w ogóle wypowiadać na temat Turową. A zamiast tego mamy międzynarodowy impas, który nas może sporo kosztować.

Sytuacja, w której się znaleźliśmy, to efekt absolutnie nieodpowiedzialnej polityki rządu i błędnych decyzji PGE

– komentuje Marek Józefiak, rzecznik prasowy Greenpeace Polska.
REKLAMA

Zdaniem klimatycznych ekspertów kulą u polskiej nogi cały czas jest brak daty odejścia Polski od węgla i brak realnego planu transformacji energetycznej. Aktywiści uważają, że Polska - tak jak inne kraje UE - powinna odejść od węgla w 2030 r. (np. Rumunia zdecydowała, że stanie się to w 2032 r.). Tymczasem Warszawa za chwilę zacznie negocjacje z Brukselą na temat harmonogramu zamykania polskich kopalni, który ma skończyć się dopiero w 2049 r. 

Potrzebujemy nowoczesnego, rozproszonego systemu opartego o odnawialne źródła energii, a także inwestycji w efektywność energetyczną. W dobie kryzysu klimatycznego tylko tak można zapewnić prawdziwe bezpieczeństwo energetyczne, ale i bezpieczną przyszłość nam wszystkim

– przekonuje przedstawiciel Greenpeace.
REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA