REKLAMA
  1. bizblog
  2. Energetyka
  3. Środowisko

Polski rząd zszokowany uporem Czechów. Nadal nie ma porozumienia ws. Turowa

Činy mluví hlasitěji než slova, czyli czyny mówią więcej niż słowa – to jedno z czeskich przysłów, któremu najwyraźniej nasi południowi sąsiedzi postanowili być szczególnie wierni w trakcie negocjacji z polskim rządem dotyczących przyszłości kopalni Turów. Kolejna tura rozmów nie zakończyła się porozumieniem. Następne spotkanie zaplanowano w przyszłym tygodniu.

09.07.2021
8:56
Turow-kopalnia-Czechy
REKLAMA

Zależy nam na osiągnięciu sytuacji win-win. Podejmujemy wszelkie możliwe działania w celu zakończenia sporu z Republiką Czeską, zarówno na rzecz społeczności lokalnych, jak i zgodnie z interesem Polski, która ma być sygnatariuszem tej umowy - stwierdził w czwartek Michał Kurtyka, minister klimatu i środowiska po kolejnej turze rozmów z czeskim rządem na temat wpływu polskiej kopalni Turów na wypłukiwanie wody pitnej z czeskich miejscowości.

REKLAMA

Ciągnące się kolejny tydzień rozmowy nie są łatwe, a od ich powodzenia zależy czy Czesi wycofają z Trybunału Sprawiedliwości UE swoją skargę. Jej pokłosiem było orzeczenie TSUE nakazujące natychmiastowe zaprzestanie wydobywania węgla w Turowie. 

Polski urząd dwoi się i troi, żeby z tego zamieszania wyjść z twarzą. Ale ten plan mocno utrudniają Czesi, którzy mają listę warunków do spełnienia. Chodzi głównie o to, żeby Polska na siebie wzięła większość jak nie wszystkie zobowiązania finansowe wyliczane na nawet 50 mln euro. O porozumienie może być ciężko, bo na razie obie strony nawet nie podają przybliżonej daty podpisywania międzyrządowej umowy. Negocjacje mają być kontynuowane w przyszłym tygodniu. 

Wciąż pracujemy nad porozumieniem

– twierdzi minister Kurtyka.

Turów, czyli polsko-czeski upór

Polska strona nieugiętą postawą Czechów jest zszokowana. Na tyle, że premier Mateusz Morawiecki miał przekazać nieformalny list premierowi Adrejowi Babišowi. Miało do tego dojść w trakcie spotkania Grupy Wyszehradzkiej w Katowicach. Szef polskiego rządu miał w ten sposób wyrazić żal, że Czesi zmieniają wcześniej wynegocjowane punkty i sprawiają wrażenie, jakby im do końca na porozumieniu nie zależało. 

Jesteśmy głęboko rozczarowani tym, jak bardzo umowa różni się od tego, co zostało pierwotnie ustalone podczas spotkania 24 maja w Libercu

– czytamy w liście premiera Morawieckiego.

Z kolei Czesi mają dokładnie odwrotne wrażenia i tamtejsi urzędnicy mówią o Polsce jako wyjątkowo upartym partnerze do negocjacji. Mimo to czeskie Stowarzyszenie Związków Górniczych utrzymuje, że koniec końców uda się osiągnąć porozumienie. 

Obie strony zgodziły się kontynuować rozmowy w przyszłym tygodniu. Strona polska zadeklarowała, że ​​podejmuje wszelkie możliwe kroki, aby zakończyć spór z Czechami

– przekonuje SZG w Czechach.

Czesi nie zamierzają nas zmuszać do rezygnacji z węgla

W mediach czescy urzędnicy tłumaczą, że wcale nie zależy im na tym, żeby Polska przestała wydobywać węgiel. Chodzi o to, żeby kopalnia Turów fedrowała, myśląc o sąsiadach i jednocześnie chroniąc środowisko. Czeski rząd nie przeczy jednak, że w tej sprawie głos zabierają też inni. 

Greenpeace i Frank Bold nawet nie ukrywają w mediach, że są zainteresowani zatrzymaniem wydobycia węgla w Polsce i wykorzystują wyłącznie obywateli Kraju Libereckiego, jako narzędzia w kampanii przeciwko węglowi

– mówi w wywiadzie dla portalu Seznam.cz czeski wiceminister środowiska Vladislav Smrž.s

Czesi przekonują, że stralai się rozwiązać problem na wszystkie możliwe sposoby, tak aby można było uniknąć procesu. Poprzez listy, spotkania ministrów, zastępców na szczeblu roboczym, spotkania ambasad obu stron. Niestety bez efektu.

Coraz mniej wody pitnej za granicą

Na dalsze funkcjonowanie kopalni Turów (PGE już przedłużyła dla koncesję wydobywczą do 2044 r.) narzekają szczególnie mieszkańcy wsi Uhelna i Vaclavice. Czesi wyliczają, że polska odkrywka znajdzie się za ok. 6 lat kilometr od ich domów. Teraz to niecałe dwa kilometry. 

Gdybyśmy byli związani z Libercem, może by nas to nie obchodziło, ale mamy tu studnię. A poziom wody drastycznie spada co roku

– mówi Milan Starec, mieszkaniec wsi Uhelna, który z rodziną przeprowadził się tutaj w 2017 r. szukając spokojnego miejsca do życia.
REKLAMA

Mieszkańcy obawiają się nie tylko utraty wody pitnej, ale też hałasu i zwiększonego zapylenia. Przekonują też, że w tym całym zamieszaniu to nie oni są zakładnikami, a pracownicy PGE. 

Są największymi ofiarami polskiego rządu i jego arogancji. To nie górnicy, to PGE. Rozumiem ich, ale to nie ich, ani też nie nasza wina

– twierdzi mieszkaniec Uhelnej.
REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA