REKLAMA
  1. bizblog
  2. Nieruchomości

Straszenie podatkami właścicieli kilku mieszkań to bujda na resorach. Tego po prostu nie da się zrobić

Dlaczego? Bo żadna instytucja państwa nie ma pełnej wiedzy na temat własności mieszkań, a mówiąc inaczej, nie da się policzyć dokładnie, ile kto ma lokali i złapać za rękę tych, co mają „za dużo”. A najciekawsze, że do takich wniosków doszli eksperci instytucji powołanej przez samo Ministerstwo Finansów. Staje się więc jasne, że wygrażanie opodatkowaniem właścicieli wielu mieszkań to tylko straszak — na razie.

26.03.2023
12:46
kataster-podatek-katastralny-budzet-bez-deficytu
REKLAMA

Od dłuższego czasu mówi się w Polsce o potrzebie (albo choć pomyśle) opodatkowania właścicieli więcej niż jednego, dwóch, trzech, pięciu czy tam ośmiu mieszkań.

REKLAMA

Kilka tygodni temu temat odgrzał zarówno premier Morawiecki, jak i minister rozwoju Waldemar Buda. Pierwsze wieści był hitem: projekt, nad którym pracuje rząd, miał m.in. radykalnie zwiększać podatek od czynności cywilno-prawnych (PCC) dla tych, którzy kupują kolejne, powiedzmy szóste mieszkanie. I miał dotyczyć zarówno funduszy, jak i zwykłego Kowalskiego.

Szybko jednak minister Buda pokazał zawahanie, zaznaczając, że może i Kowalskiemu rząd odpuści i pomysł w zasadzie dopiero się wykluwa. Zastanawialiście się, dlaczego niby Kowalskiemu jednak władza nie chce postawić jakikolwiek bariery w kupowaniu kolejnych mieszkań?

To nie dobre serce, to niemoc

Wygląda na to, że to wcale nie łaskawość, a niemoc. Skąd bowiem państwo ma wiedzieć, ile kto ma mieszkań? Niby przy zawieraniu transakcji kupna kilku mieszkań jednocześnie wiadomo. Ale jak już ktoś kupuje jedno, ale wcześniej nabył pięć? Albo lepiej - jak nawet niczego nie kupuje, a fiskus chciałby jednak opodatkować nie tylko transakcję zakupu, ale w ogóle nałożyć płacony corocznie podatek od „nadmiarowych” mieszkań - o co apeluje od dawna choćby lewa strona sceny politycznej?

Nie da się! Bo jak się okazuje, żaden z organów państwa czy samorządu nie ma pełnej i wiarygodnej informacji na temat własności lokali. Cześć danych, owszem, ma fiskus, część mają gminy, ale też nie wszystkie i w efekcie nie da się tego jakkolwiek zebrać do kupy i dokładnie policzyć.

Potrzebne byłoby dopiero stworzenie zintegrowanego systemu informacji o nieruchomościach, a na co wcale się nie zapowiada, bo to skomplikowane, długotrwałe i kosztowne dla gmin, które i tak nie mają pieniędzy.

A więc dziś wprowadzenie i pobieranie podatku od posiadania piątej, szóstej czy którejś tam nieruchomości po prostu nie jest możliwe - to wnioski z raportu przygotowanego właśnie przez Instytut Finansów. Ciekawe, że nie jest to jakiś tam think-tank, który próbuje robić władzy pod górkę, ale właśnie podmiot powołany przez tę władzę, a konkretnie przez Ministerstwo Finansów.

A więc skupujący mieszkania pod wynajem albo w ogóle totalnie inwestycyjnie, jako lokatę kapitału, jeszcze długo mogą spać spokojnie - narazie po prostu nie da się dobrać im do skóry.

Zawsze można jednak opowiadać bajki

Z drugiej strony - tak wyglądałby świat idealny. Ale dla polityków słowo „nie da się” może nie istnieć.

REKLAMA

Bo co z tego, że podatek od „nadwyżkowych” mieszkań byłby nieściągalny? Byłby nieściągalny ze wszystkich, ale kogoś jednak by złowił. Może. Że to niesprawiedliwe? Co z tego? 

A nawet, gdyby nie był ściągalny wcale, to wprowadzenie go osiągnęłoby choćby PR-owy efekt, a to przecież już dużo, szczególnie przed wyborami. A jak po roku podatkowym wyjdzie na jaw, że prawie nikt takiego podatku nie płaci, będzie już po wyborach. 

A więc pewnie o nowych podatkach dla „landlordów” w tym roku jeszcze usłyszymy.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA