REKLAMA
  1. bizblog
  2. Biznes
  3. Transport

Sprytny plan rządu. PLL LOT został podłączony pod ratującą życie kroplówkę

Linie lotnicze na całym świecie bankrutują, ocierają się o bankructwo i modlą się o państwową pomoc. Do tego pesymistycznego krajobrazu nie pasuje PLL LOT. Nasz narodowy przewoźnik dostał od rządu nieoczekiwany prezent, który w czasach pandemii koronawirusa może zapewnić mu płynność finansową.

17.03.2020
12:11
Sprytny plan rządu. PLL LOT został podłączony pod ratującą życie kroplówkę
REKLAMA

CAPA to największa firma na świecie zajmująca się analizami rynku lotniczego. Jej konsultanci stwierdzili właśnie, że wielu przewoźników już teraz jest „technicznie w stanie upadłości”, a do końca maja większość linii lotniczych zwyczajnie pójdzie z torbami.

REKLAMA

W ostatnim czasie wiele lotów zostało odwołanych, a samoloty, o ile już wzbiją się w powietrze, latają w połowie puste. Obrazu nędzy i rozpaczy uzupełniają zdjęcia z opustoszałych lotnisk. Analitycy CAPA alarmują, że bez państwowej pomocy się nie obędzie.

Najbardziej zagrożeni plajtą są przewoźnicy w Europie. Organizacja podkreśla, że linie z Bliskiego Wschodu dostaną od właścicieli zastrzyki z petrodolarów, te z USA i Chin zostaną zapewne uratowane dzięki pieniądzom z budżetu. Grupa przewoźników skupiona wokół American Airlines, United Airlines Inc (UAL.O), Delta Air Lines i Southwest Airlines już poprosiła Biały Dom o, bagatela, 50 mld dol. pomocy rządowej. Połowa tej kwoty miałaby być wypłacona w postaci dotacji, druga połowa w formie pożyczki. Do tego dochodzi szereg ulg podatkowych na bilety czy w postaci niższej akcyzy na paliwo.

W Europie sytuacja wygląda gorzej. Brytyjskie Flybe zostało pierwszą ofiarą koronawirusa. Przewoźnik, który już wcześniej słaniał się na nogach, został powalony pierwszym ciosem wymierzonym przez epidemię. W bardzo złej kondycji jest także Norwegian i to jego typuje się dzisiaj jako jednego z pierwszych kandydatów do bankructwa.

 class="wp-image-1098180"
źr: www.lotnisko-chopina.pl

Wszyscy cierpią przez koronawirusa

Reszta linii zbiera w tym czasie kolejne ciosy i z coraz większą nadzieją oczekuje końcowego gongu. Nikt jednak nie wie, kiedy możemy się go spodziewać. Część ekspertów pytana o czas trwania pandemii mówi o tygodniach, inni o miesiącach. Tymczasem dla przewoźników każdy dzień przestoju to straty finansowe. Wstępne prognozy mówią, że w trakcie trwania pandemii koronawirusa globalne straty sektora lotniczego mogą sięgnąć 113 mld dol.

Na kryzys szybko zareagowali inwestorzy. Niskobudżetowi Wizzair i EasyJest stracili odpowiednio 52 i 57 proc. Aż o 70 proc. przeceniono wartość Enter Air, który obsługuje loty czarterowe.

Ryanair odwołał 80 proc. lotów i zastanawia się nad zamrożeniem działalności. Prezes Michael O’Leary zapewnia, że irlandzka spółka ma wystarczające rezerwy finansowe, ale podjęła już działania zmierzające do „redukcji kosztów działalności”. W skrócie – zaczyna zwalniać ludzi. W ten sam sposób ratuje się SAS. Szwedzi tymczasowo wyrzucają na bruk 90 proc. pracowników.

I w tym momencie cały na biało wchodzi LOT.

Nasz narodowy przewoźnik jest dzisiaj w podobnych tarapatach, jak reszta jego konkurencji. Wróć – był. LOT dostał kilka lat temu 400 mln zł pomocy publicznej, a na kolejny taki transfer Unia by się nie zgodziła. Rząd poradził sobie z tym w inny sposób.

 class="wp-image-1098189"
źr: lot.com.pl

Po niespodziewanej decyzji o zamknięciu granic setki tysięcy Polaków zostało za granicą z ograniczonymi możliwościami powrotu do domu. Loty rejsowe zostały odwołane, do kraju przylatują ostatnie czartery. Premier Morawiecki wyciągnął więc do podróżujących rękę i zaproponował, że roześle po całym świecie samoloty LOT-u, które będą ich zbierać i przywozić z powrotem nad Wisłę. Odpłatnie oczywiście.

W trakcie poniedziałkowej konferencji dowiedzieliśmy się, że z programu „LOT do domu” chce skorzystać już 30 tys. pasażerów. Tylko na samej Dominikanie na samolot czeka tysiąc Polaków. Premier Morawiecki szacuje, że łącznie zainteresowanych transportem do kraju może być nawet od 200 tys. do 500 tys. Polaków. To dziesiątki albo nawet setki milionów (minus paliwo), które wpłyną do kieszeni przewoźnika.

Program lotów ewakuacyjnych do Polski staje się w ten sposób gigantyczną kroplówką, którą rząd próbuje utrzymać LOT przy życiu do czasu zakończenia kryzysu wywołanego przez pandemię.

Polacy przepłacą?

Dla tysięcy zdesperowanych rodaków to jedyna szansa, by wrócić do domu, a dla rządu – okazja by zaskarbić sobie ich wdzięczność. A przy okazji w sztuczny sposób podreperować finanse LOT-u. Klasyczne win-win. Oczywiście z punktu widzenia Morawieckiego i spółki, bo prywatne linie widzą to pewnie inaczej.

Wystarczyło zrobić jak Wietnam. Wprowadzić czasowe, wysokie opłaty administracyjne dla ludzi z zagranicy, którzy wlatują do Polski. Komercyjne linie ściągnęłyby do kraju samych Polaków bojąc się utraty slotów

- komentuje Piotr Maciążek.

Podobną taktykę zastosowali Czesi. Nasi sąsiedzi wpuszczają na swoje terytorium wyłącznie obywateli i rezydentów. Regularnych kursów nie zawiesili, dzięki czemu mieszkańcy mogą wracać do kraju lotami rejsowymi.

I być może taka opcja koniec końców okazałaby się dla pasażerów tańsza. Powrót z krajów z Europy „rządowym LOT-em" kosztuje od 400 do 800 zł. Poza Starym Kontynentem jest już drożej, ale ceny mają nie przekraczać kwot 1,6-2,4 tys. zł.

REKLAMA

Pozostałą kwotę dopłaci polski rząd

- poinformował PLL LOT

Ceny nie powalają, ale też nie są konkurencyjne wobec stawek, jakie za połączenie w dwie strony żądają komercyjni przewoźnicy. A niejeden z nich zapewne z chęcią wykonałby taką usługę za mniejsze pieniądze. Szczególnie, biorąc pod uwagę obecne okoliczności.

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA