REKLAMA
  1. bizblog
  2. Felieton

Chciałem obejrzeć Lewego, Świątek i Zmarzlika w jeden weekend. Dziękuję, postoję, to duże pieniądze

Patrzę za okno i widzę jesień. Naszła mnie taka myśl, że to ostatnie tygodnie, kiedy mogę obejrzeć w akcji najlepszych polskich sportowców. No to do boju, pomyślałem, nerwowo obracając kartę kredytową w ręku. (Peter Menzel/flickr.com/CC BY SA 2.0)

05.09.2021
15:48
Chciałem obejrzeć Lewego, Świątek i Zmarzlika w jeden weekend. Dziękuję, postoję, to duże pieniądze
REKLAMA

Nie wiem, czy istnieje bardziej kosztowny sport niż oglądanie sportu w telewizji. Iść pobiegać można za darmo, siłownia zamyka się w 100 zł miesięcznie, kort tenisowy to 40-60 zł do podziału na dwóch. Najdrożej wychodzi nic nie robić i gapić się w ekran.

REKLAMA

Ja od pewnego czasu mam jednak problem z motywacją do ćwiczeń, a od mądrych panów z TV słyszałem, że oglądając Roberta Lewandowskiego, młodzież zapala się do kopania piłki, a widząc Igę Świątek, od razu ma ochotę chwytać za rakiety. Może i u mnie podziała? Od czegoś warto zacząć, nawet jeśli w ślady Zmarzlika raczej nie pójdę. Wystarczą mi obtarcia po rowerze.

Tak więc Lewy, Świątek, Zmarzlik

Nazwiska dobrałem sobie całkowicie losowo. No może prawie całkowicie. Tak się składa, że akurat piłka kopana, żużel i tenis to moja sportowa święta trójca. Myślę zresztą, że nie tylko moja, bo spośród sportów "stadionowych" te dwa pierwsze gromadzą najwięcej kibiców.

Tenis ma natomiast potencjał, by wyrosnąć na letni odpowiednik skoków albo biegów narciarskich. Mieliśmy je gdzieś, dopóki nie zaczęli w nich wygrywać nasi rodacy. A, że teraz w czołówkach rankingów mamy Igę Świątek i Huberta Hurkacza, nic nie stoi na przeszkodzie, żebyśmy niedługo odkryli nagle swój kolejny "sport narodowy". A przynajmniej chciałbym w to wierzyć.

Usiadłem więc na kanapie w piątkowe popołudnie i zacząłem nerwowo wertować oferty operatorów. Dla potrzeb tekstu przyjmijmy, że wyposażyłem się tylko w telewizor. Choć tak naprawdę to nieprawda.

Jeszcze kilka lat temu taka operacja nie byłaby możliwa. W piątek mógłbym co najwyżej umawiać instalatora kablówki na za tydzień, a potem z bólem serca wiązać się z jakąś firmą na rok czy dwa. Teraz z nieba spadły nam miesięczne subskrypcje.

 class="wp-image-1246423"

Potem zostałoby mi nerwowe przeliczanie oszczędności. Tak niefortunnie się bowiem składa, że kanały sportowe są zwykle w górze pakietowej drabinki. Nie wiem jak to możliwe, bo ruch (no dobrze, inspiracja do ruchu) w tej specyficznej piramidzie Maslowa powinien być u podstaw. A na pewno poniżej (i taniej) niż sitcomy na Polsacie.

No trudno. Zapłacę. Tylko ile?

Za możliwość pozachwycania się golami Lewandowskiego nie zapłacę nic. Fart. Nie dość, że dzięki przerwie reprezentacyjnej Lewy będzie musiał odbierać piłkę, rozgrywać i strzelać gole samemu, to jeszcze obejrzę go w publicznej TV. Czyli w cenie obowiązkowego abonamentu.

Normalnie musiałbym jednak szykować 34 zł. Tyle kosztuje bowiem miesięczny dostęp do platformy Viaplay, która w tym sezonie pokazuje Bundesligę i interesujący nas w tym kontekście Bayern Monachium. No chyba, że to pierwszy miesiąc użytkowania. Ten, jeśli wierzyć stronie internetowej, jest za darmo.

Idziemy dalej. W sobotę Iga Świątek szykuje się do skoku do czwartej rundy US Open. Trzeba więc sięgnąć do Eurosportu. A dokładniej do jego playera, który umożliwia wykupienie miesięcznego abonamentu bez długoterminowych zobowiązań. Koszt? 15 zł. Nie jest źle.

Niewiele czasu zajęło mi też znalezienie żużlowej Ekstraligi. Tutaj sytuacja wygląda trochę bardziej skomplikowanie. Prawa do jej pokazywania podzieliły między sobą Eleven Sport i nSport. Robi się srogo.

Dostęp do obu można zyskać dzięki Canal+ online. Pakiet z kanałami Canal + Sport i nSport+ można mieć za 20 zł w pierwszym miesiącu i 45 zł w kolejnych. Po rozszerzeniu go o Eleven i Polsat Sport Premium zapłacimy już 35 zł w pierwszym miesiącu i 60 zł w kolejnych. Z drugiej strony w cenie dostaniemy jeszcze Ligę Mistrzów, co może trochę osłodzić ten wydatek.

Nawiasem mówiąc, za 45 zł można też znaleźć pakiet kanałów Canal+ w należącym do TVN-u playerze+. Można też wykupić sam Eleven Sports za 15 zł. Wiele możliwości daje też polsatowska Ipla.tv (od niedawna pod nazwą Polsat Box Go). Fajne opcje, ale akurat w tym kontekście nie do końca opłacalne.

 class="wp-image-1224065"

Zacząłem się nawet trochę cieszyć, że szukając na chybcika, udało się mi się znaleźć w pełni legalne transmisje prawdopodobnie trzech najgorętszych sportowych nazwisk w Polsce. Trwało to do momentu zsumowania cen.

To ile za te sporty?

Zakładając, że chcielibyśmy zrobić sobie taki rajd przed telewizorem nie tylko w ten weekend, ale powtarzać go od czasu do czasu, trzeba liczyć się z wydaniem:

  • 34 zł na Lewandowskiego w Bundeslidze
  • 15 zł na mecze wielkoszlemowe Igi Świątek (prawa do imprez tenisowych są rozstrzelone po różnych kanałach)
  • 60 zł za całą kolejkę Ekstraligi

Łącznie: 109 zł za miesiąc dostępu. Obejmujący tak naprawdę kilka wybranych kanałów. Dotyczący trzech wybranych nazwisk. Uhm.

REKLAMA

Niby niedużo, bo za skompletowanie podobnego zestawu w kablówce moglibyśmy dać spokojnie ze 140-150 zł. I jeszcze kilka lat temu rzeczywiście musielibyśmy tyle dać, do tego wiążąc się umową co najmniej na rok.

Ale też dużo, bo to jednak cały Władysław Jagiełło z kilkoma monetami. Realnie – za kilka-kilkanaście transmisji live. Tak więc chyba podziękuję. Postoję. A może nawet pobiegam.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA