REKLAMA
  1. bizblog
  2. Społeczeństwo

Myślisz, że wokół ciebie nie ma komu pomóc? Otwórz oczy

Pierwszy w Polsce sklep socjalny na katowickim osiedlu Tysiąclecia okazał się strzałem w dziesiątkę. To inicjatywa Fundacji Wolne Miejsce, która ma sporą szansę przyjąć się w całym kraju. Z jej wiceprezesem Piotrem Kochankiem rozmawiamy o tym, skąd w ogóle taki pomysł i jakie są plany na przyszłość.

24.12.2020
14:52
boże narodzenie
REKLAMA

Z katowickiego sklepu socjalnego korzystać mogą wyłącznie mieszkańcy spełniający kryterium dochodowe i skierowani przez Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej w Katowicach. Szybko okazało się, że pomysł na taką formę pomocy jest bardzo trafiony, bo potrzebujących jest całkiem sporo. Na tyle, że zainteresowaniem prowadzeniem takiego sklepu u siebie wyraziło kilkanaście samorządów.

REKLAMA

Z Piotrem Kochankiem, wiceprezesem Fundacji Wolne Miejsca, prowadzącej otwarty niedawno w Katowicach pierwszy w Polsce sklep socjalny, rozmawiamy o tym skąd wziął się w ogóle taki pomysł i jak będzie on realizowany w przyszłości. 

Jak wpadliście na pomysł, że w Polsce z powodzeniem może funkcjonować sklep socjalny?

Piotr Kochanek: To była naturalna potrzeba serca. Wszystkie działania podejmowane przez Fundację takie były, skierowane na relację z drugim człowiekiem. Od wielu lat organizowaliśmy ogromne pod względem liczby gości wydarzenia wielkanocne i wigilijne kierowane do osób samotnych i znajdujących się w trudnej sytuacji życiowej. I w pewnym momencie doszliśmy do wniosku, że między tymi świętami nie mamy tak naprawdę niczego do zaoferowania tym ludziom. Słyszeliśmy też to od nich samych. Przy tego typu okazjach staraliśmy się bowiem z nimi spędzać jak najwięcej czasu, rozmawiać, być dla nich rodziną po prostu. Inna sprawa, że wielu naszych obecnych wolontariuszy było wcześniej naszymi gośćmi. Mamy naprawdę dobry kontakt. I ta zmiana myślenia o pomocy nie dwa, trzy razy w roku, ale na stałe była dla nas wszystkich przełomem.

Pierwsze koty za płoty.

Tak. Najprostszym wariantem było pozyskanie jakiegoś lokalu od miasta i zorganizowanie tam świetlicy środowiskowej. Tak się przecież często robi. Tylko co dalej? Taka forma pomocy nas nie satysfakcjonowała. I wtedy odezwał się Jan Wojnar z Rady Fundacji. Jego przyjaciele z Wiednia prowadzili tam sieć sklepów socjalnych i zapytał nas, czy nie chcielibyśmy tego przypadkiem zobaczyć, sprawdzić, czy takie rozwiązania da się przenieść do Polski. Pojechaliśmy na przełomie 2019 i 2020 r. Grupa była całkiem spora, oprócz nas pojechał wiceprezydent Katowic, urzędnicy i kilku radnych. Chcieliśmy przeprowadzić jak najdokładniejszą wizję lokalną i zebrać jak najwięcej informacji.

I faktycznie się udało tak jeden do jednego?

Już na starcie okazało się, że dokładnie tak jak w Austrii tego w Polsce nie zrobimy. Z prostej przyczyny. Otóż w Austrii na artykułach spożywczych obowiązują dwie daty. Pierwsza określa sugerowany czas spożycia, a druga termin spożycia. Do tego wiedeńskiego sklepu trafiały produkty pomiędzy tymi datami. U nas to jest niemożliwe. Mamy wyłącznie podawaną datę do spożycia, po której produktu nie można ani sprzedać, ani przekazać bezpłatnie, a jedynie wyrzucić.

Co wam się w tym wiedeńskim sklepie spodobało najbardziej?

Siedzieliśmy z Austriakami w takiej niewielkiej kawiarence, która była częścią tego sklepu socjalnego. Słuchaliśmy wszystkiego, co mieli nam do powiedzenia i jednocześnie widzieliśmy razem z Mikołajem Rykowskim, prezesem naszej Fundacji, na tych krzesłach i przy tych stolikach naszych samotnych. Nawet pracująca w Wiedniu Ukrainka cieszyła się, że chcemy taki sklep otworzyć w Polsce, bo wtedy jej koledzy z Ukrainy rzeczywiście uwierzą, że to jest możliwe.

Plany mieliście co najmniej ambitne. Ale nagle klops, przyszła pandemia i trzeba je szybko weryfikować.

Dokładnie tak. Chcieliśmy najpierw ruszyć z takimi kącikami kawowymi, ale to nam wtedy nie wyszło. Ale za to udało otworzyć się pierwszy w Polsce sklep socjalny. Od razu wiedzieliśmy, że to nie będzie jedna placówka, ale koniec końców duża sieć. Tutaj też pomocni okazali się Austriacy. Okazało się, że im tak się spodobało nasze zaangażowanie, że po naszej wizycie zrobili zbiórkę i kupili dla naszego sklepu cztery profesjonalne lodówki i dwie zamrażalki.

Czyli teraz wasze plany na przyszłość dotyczą otwierania pod tym samym szyldem sklepów socjalnych w całej Polsce?

Zgadza się. Chcemy jak najszybciej poszerzyć naszą sieć. Chcemy też poprawić komunikację z klientami. Myślimy o karcie i aplikacji, jaką mają klienci Rossmanna, Lidla czy Biedronki. Również po, by klienci naszego sklepu nie musieli pokazywać dokumentu uprawniającego go do zakupu w tym sklepie. Planujemy stworzyć jak najobszerniejszą bazę danych i stale poprawiać komunikację. Na przykład, żeby kierowniczka sklepu mogła zaznaczyć w aplikacji, że wysyła informację do rodziców dzieci w wieku 9-11 lat, o tym, że są di kupienia kurtki dziecięce za 10 zł. 

To może nad kartą płatniczą też się pochylicie?

Jak najbardziej. Takie rozwiązanie zresztą zaproponował nasz jeden z partnerów, czyli Krakowski Bank Spółdzielczy. Z kolei przy okazji rozmów na temat otwarcia sklepu socjalnego też w Warszawie pojawiła się idea, by zakupy były realizowane wyłącznie kartą przedpłaconą, na podstawie zebranych tam wcześniej środków. Tak więc pomysłów na to, jak ułatwić zakupy naszym klientom jest naprawdę sporo. 

Na razie są tylko Katowice, ale to dopiero początek. Wiemy, gdzie powstaną w przyszłym roku następne sklepy socjalne?

Obecnie trwają prace projektowe w Dąbrowie Górniczej. Najprawdopodobniej będzie to pierwszy sklep socjalny na Zagłębiu. W kolejce są też Radom, Kalisz, wspomniana już Warszawa, Łódź, Ostrów Wielkopolski, Gorzów Wielkopolski oraz Szczecin. Ostatnio bardzo duże zainteresowanie wyraziły także Tychy. Mamy też taką zasadę, że nie wpychamy się nikomu na siłę. Jak gdzieś nie chcą, żeby u nich powstał sklep socjalny to taki, przynajmniej pod naszymi auspicjami, nie powstanie. 

Przed nami wyjątkowe święta. Wyjątkowe, bo w trakcie pandemii. Organizujecie coś specjalnego?

Zamknęliśmy już naszą infolinię. Zebraliśmy dzięki niej dane o 20 tys. osób potrzebujących pomocy, ale też dobrego słowa przy okazji. W samej tylko Metropolii Górnośląsko-Zagłębiowskiej pomoże nam 310 kierowców. Każdy z nich przyjedzie do nas rano, weźmie po 20 paczek i listę adresów. Nie chcemy jednak, żeby ci ludzie tylko dostarczali paczki potrzebującym. Byli wyłącznie takimi świątecznymi kurierami. Zależy nam także na jakiejś rozmowie za każdym razem, żeby ten człowiek, do którego trafia paczka świąteczna mógł poczuć chociaż przez parę minut, że nie jest sam.

REKLAMA

A takich ludzi jest niestety coraz więcej...

Tak jak tych z miesięcznym dochodem poniżej 200 proc. określonego ustawowo minimum socjalnego. Tylko w Katowicach mamy 6 tys. takich rodzin. W Rudzie Śląskiej ponad 4 tys. Łatwo jest udawać, że ich w ogóle nie ma. Ale wystarczy tylko nieco szerzej otworzyć oczy, aby samemu przekonać się, że jest całkiem inaczej.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA