REKLAMA
  1. bizblog
  2. Nieruchomości

Rząd mąci w sprawie mieszkań. Potężny kataster uderzy w Polaków? Minister odpowiada

Planowana nowelizacja sprawi, że właściciele nieruchomości zapłacą wysoki podatek, ilekroć gmina ułatwi im życie. Z pieniędzy trzeba będzie wyskakiwać po podłączeniu kanalizacji, budowie drogi albo przy zmianie klasyfikacji gruntu. Dlaczego? Bo dom lub mieszkanie zyskują wtedy na wartości. A że właściciel nie miał zamiaru się go pozbywać, to urzędnika już nie będzie obchodzić. Sprawa nabrała w ciągu kilku godzin takiego rozgłosu, że minister rozwoju postanowił zabrać głos w tej sprawie.

07.09.2022
5:59
Rząd mąci w sprawie mieszkań. Potężny kataster dla zwykłego Kowalskiego? Resort zaprzecza
REKLAMA

O przepisach szykowanych przez Ministerstwo Rozwoju zrobiło się głośno po publikacji „Dziennika Gazety Prawnej”. Projekt nowelizacji przepisów o zagospodarowaniu przestrzennym ma istotnie zmienić zasady naliczania renty planistycznej. Obecnie jeżeli właściciel nieruchomości sprzeda nieruchomość w ciągu pięciu lat od zmiany lub wejścia w życie planu miejscowego, musi zapłacić podatek od wzrostu wartości.

REKLAMA

Rząd chce to zmienić. Z planowanych zmian wynika, że opłatę będzie trzeba uiścić od razu i to niemałą – 30 proc. wartości wzrostu nieruchomości. W wielu przypadkach danina może iść w dziesiątki tysięcy złotych.

Jak kataster. Tylko na odwrót

Część ekspertów uznała, że renta planistyczna upodobni się w ten sposób do podatku katastralnego, którego rząd unika jak ognia. W ostatni weekend Jarosław Kaczyński zdradził jednak, że Rada Ministrów pracuje nad rozwiązaniami, które mają poprawić sytuację na rynku mieszkaniowym. Mowa była m.in. o cięciu oprocentowania kredytów hipotecznych. Wcześniej pojawiła się natomiast medialna wrzutka w postaci podatku od pustostanów. Temat umarł jednak szybciej niż się narodził.

Celem obu propozycji jest zwiększenie dostępności mieszkań dla przeciętnego Polaka. Z nową opłatą planistyczną byłoby inaczej. W kogo uderzyłaby ona w pierwszym rzędzie? Jak zauważa Mariusz Zając ze stowarzyszenia „Stop Bankowemu Bezprawiu”, najmocniej oberwą mieszkańcy terenów wiejskich, bo wystarczy, że gmina podciągnie do domu kanalizację, by istotnie zwiększyć wartość nieruchomości. Taka sama sytuacja może mieć miejsce przy innych inwestycjach w sąsiedztwie nowo budowanej drogi.

Zdaniem Marusza Zająca istnieje także inne ryzyko. Samorząd może potraktować nowe zasady jako bat na właścicieli, którzy nie chcą sprzedawać ziemi pod inwestycje. Jak? Zmieniając klasyfikację gruntów z rolnych na przemysłowe, co w istotny sposób zwiększa wycenę za hektar.

Z ceny 50 tys. zł/ha robi się kwota 5 mln zł/ha, z czego gmina wylicza opłatę 1,48 mln zł/30 lat. Czyli rocznie żąda 49,5 tys. zł. – rzuca przykładem ekspert.

Takie 50 tys. rocznie mogłoby finansowo zajechać wiele polskich gospodarstw domowych, a i tak jest najmniejszym wymiarem kary, bo rozkładanie opłat na raty ma być przywilejem osób, które mieszkają w gminie co najmniej trzy lata.

Renta planistyczna za wirtualny wzrost wartości nieruchomości

Internauci nie zostawiają na projekcie suchej nitki. Trudno się dziwić. Dostalibyśmy podatek katastralny, który zamiast uderzać w kieszenie posiadaczy wielu nieruchomości, karałby właścicieli za wirtualny wzrost wartości jednego lokalu lub domu.

Trudno przy tym powiedzieć, w jaki sposób można by racjonalnie reformę uzasadnić. Jeżeli właściciel sprzedaje nieruchomość sprawa jest jasna. Dzięki pieniądzom włożonym przez gminę wartość jego lokalu rośnie, a on sam oddaje część dodatkowego zysku.

W proponowanej przez ustawodawcę wersji podatek trzeba będzie zapłacić bez względu na to, czy planuje się wyprowadzkę. To trochę tak, jakby rząd obłożył daniną zyski z gry na giełdzie, a fiskus domagał się wpłat za każdym razem, gdy kurs spółki pójdzie w górę.

Reakcja Ministerstwa Rozwoju była błyskawiczna. Kilka godzin po publikacji tekstu, wywołany przez posła Rafała Bochenka, szef resortu Waldemar Buda zapewnił, że „takich rozwiązań w projekcie ustawy, który stanie na Radzie Ministrów z pewnością nie będzie".

To postulat samorządów ale nieuzasadniony

– zaznaczył.
REKLAMA

Fakt, to właśnie samorządy zyskałyby na zmianach w opłacie planistycznej, bo to właśnie do ich budżetów odprowadzane są daniny. Ale tłumaczenie, że rozwiązania, które pojawiły się we wstępnej wersji projektu nie są rozwiązaniami, które pojawią się w ostatecznej brzmi dość ekstrawagancko. Czyżby rząd przestraszył się przedwyborczego linczu?

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA