REKLAMA
  1. bizblog
  2. Nieruchomości

Właściciele mieszkań powitali uchodźców z Ukrainy wzrostem cen najmu. Ceny w górę nawet o 30 proc.

Warto zobaczyć, co działo się z cenami najmu mieszkań, zanim wybuchła wojna. Rynek, owszem, zaczął się już odbudowywać po pandemicznym przestoju, ale znacznie wolniej. Od lutego 2021 r. do lutego 2022 r. ceny najmu we Wrocławiu urosły o 17 proc. To i tak bardzo dużo, ale wzrost o 33 proc. w dwa tygodnie to istne szaleństwo. I bardzo okrutne prawo rynku, bo wykorzystuje popyt ze strony uciekających przed wojną.

20.03.2022
13:27
mieszkanie marże deweloperów
REKLAMA

Najgorzej wygląda sytuacja mieszkaniowa we Wrocławiu – wynika z raportu PKO BP. Analitycy banku przyjrzeli się cenom ofertowym najmu w nowym budownictwie w ośmiu największych polskich miastach i wynika z tego, że wystarczyły dwa tygodnie, by ceny na wrocławskim rynku skoczyły aż o jedną trzecią. Wrocław jest jednym z miast, do którego przyjechało ostatnio najwięcej Ukraińców.

REKLAMA

To szaleństwo. I wynika ewidentnie z gwałtownego zapotrzebowania na mieszkania ze strony Ukraińców uciekających do Polski przed wojną, a przybyło ich do kraju już prawie 2 mln. W tym świetle informacje, że w Krakowie ceny najmu wzrosły w ciągu zaledwie dwóch tygodni o 26 proc., a we Wrocławiu o 33 proc. brzmi wręcz okrutnie. Aż chce się wołać, by zawiesić na chwilę na kołku prawo popytu i podaży. Bądźmy jak niegdyś Berlin – zamroźmy stawki najmu – tylko na jakiś czas.

Szok popytowy

Z drugiej strony, dlaczego akurat Wrocław jest tak oblegany? Można przypuszczać, że ze względu na bliskość do granicy z Niemcami, a to oznacza, że duża część uchodźców planuje nie zatrzymywać się w Polsce na stałe, ale ruszyć dalej na Zachód. Gigantyczny popyt na mieszkania na wynajem może wkrótce ostygnąć. Oby, bo z takimi podwyżkami cen nie da się normalnie żyć – ani Polakom, ani Ukraińcom.

Drugi na liście najgwałtowniejszych wzrost jest Kraków – tam ceny w dwa tygodnie wzrosły o 26 proc. To zresztą ciekawy przykład, jak zaznacza kierownik zespołu analiz nieruchomości w PKO BP Wojciech Matysiak. Bo krakowski rynek słabo odradzał się z pandemicznego zastoju, przede wszystkim dlatego, że nie dość, że jest miastem akademickim, to jeszcze bardzo turystycznym chętnie odwiedzanym przez obcokrajowców. 

Mieszkania przeznaczone pod najem krótkoterminowy, czyli dla turystów weszły na rynek najmu długoterminowego. Ponadto praca i nauka zdalna powodowały mniejsze zainteresowanie najmem. Rynek krakowski z trudem odbudował się po pandemicznych spadkach. Teraz natomiast Kraków jest w czołówce miast z największą liczbą uchodźców. Szok popytowy związany z ich napływem wygenerował bardzo duży wzrost stawek najmu

— podkreśla Matysiak.

I tak oto ze wzrostu cen na poziomie 8 proc. rocznie Kraków skoczył na 26 proc.

Spokojniej jest w Warszawie. Tu w okresie od lutego 2021 r. do lutego 2022 ceny również rosły w tempie 8 proc., ale ostatnie dwa tygodnie to wzrost jedynie o 15 proc. - wynika z analizy PKO BP. Podobnie w Gdańsku.

W Poznaniu ostatnie dwa tygodnie oznaczają wzrost o 22 proc., w Łodzi o 20 proc., w Szczecinie i Katowicach o 17 proc.

Ci dobrzy i ci zachłanni

Na rynek nieruchomości można spojrzeć z optymistycznej perspektywy: ceny rosną nie tylko dlatego, że popyt gwałtownie wyskoczył, ale też podaż spadła, bo część właścicieli mieszkań po prostu wycofała oferty z rynku, by udostępnić swoje mieszkania za darmo uchodźcom.

Jak wynika z analizy PKO BP, w ciągu tych dwóch tygodni podaż mieszkań na wynajem Wrocławiu, Zielonej Górze i Krakowie skurczyła się nawet o ok. 60 proc.

Ale można też z negatywnej perspektywy: ci, którzy mieszkań nie wycofali i oferują je komercyjnie (nie ma tym jeszcze nic złego) postanowili wykorzystać momentum i zarobić, ile się da, windując ceny. I w tym już jest coś nieludzkiego.

Ja rozumiem, że rynkiem kieruje prawo popytu i podaży, ale może moglibyśmy je na jakiś czas odwiesić na kołku? To wcale nie jest ani niemożliwe, ani takie wyjątkowe. To jasne, że ceny najmu muszą w przyszłości rosnąć – nie tylko ze względu na większy popyt Ukraińców, ale również Polaków, którzy nie kupią własnego mieszkania ze względu na malejącą zdolność kredytową wymuszoną przez wzrost stóp procentowych.

REKLAMA

Ja rozumiem, że rynkiem kieruje prawo popytu i podaży, ale może moglibyśmy je na jakiś czas odwiesić na kołku? To wcale nie jest ani niemożliwe, ani takie wyjątkowe. To jasne, że ceny najmu muszą w przyszłości rosnąć – nie tylko ze względu na większy popyt Ukraińców, ale również Polaków, którzy nie kupią własnego mieszkania ze względu na malejącą zdolność kredytową wymuszoną przez wzrost stóp procentowych.

Ale nie powinniśmy pozwalać na żerowanie na wojennych ofiarach. Skoro można urzędowo zamrozić ceny mąki, mleka czy udźca wieprzowego na Węgrzech, skoro można było zamrozić ceny najmu mieszkań w Berlinie, można to zrobić również w Polsce. Nie na zawsze, choćby na czas ustabilizowania sytuacji, na czas opracowania rządowego planu na to, co zrobić z dwoma (a za chwilę więcej) milionami ludzi, jak zapewnić im miejsce do spania i do życia. A do tego czasu, nie zdzierać z nich – ot tak po prostu.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA