REKLAMA
  1. bizblog
  2. Podróże

Ryanair ma dość strajków. Irlandczycy grożą, że zwiną kramik i latania nie będzie w ogóle

Największy lowcost w Europie wycofa się z jednego rynku, bo ma dość użerania się z pracownikami? Brzmi tak nieprawdopodobnie, że aż… w stylu szefa Grupy Ryanair Michaela O’Leary'ego. Przewoźnik ostrzegł belgijskich związkowców, że jeżeli będą przeciągać negocjacje, to niedługo przyjdzie im tłumaczyć się przed pasażerami, dlaczego Ryanair zwinął się z lotnisk.

22.07.2022
5:43
Ryanair ma dość strajków. Irlandczycy grożą, że zwiną kramik i latania nie będzie w ogóle
REKLAMA

Ryanair ma dość, bo belgijscy i francuscy piloci zamierzają powtórzyć kilkudniowy strajk z końca czerwca. W dniach 23 i 24 lipca po prostu nie pojawią się w robocie. Dokładna skala nie jest znana, ale lokalne media są zdania, że pasażerowie z obu krajów mocno odczują protest na własnej skórze.

REKLAMA

Konflikt między irlandzkim lowcostem a jego belgijską załogą ciągnie się od kwietnia.

Powody są zawsze te same: nieprzestrzeganie prawa. Ale od czasu ostatnich strajków postawa kierownictwa Ryanaira stała się jeszcze bardziej pogardliwa i arogancka – tłumaczy The Brussels Times Didier Lebbe, sekretarz związku zawodowego CNE.

O'Leary wkurzył się nie na żarty

Związkowcy oskarżają Ryanaira o złe warunki, przeciąganie rozmów w sprawie umów o pracę i nieprzestrzeganie belgijskiego prawodawstwa.

Lowcost odbija piłeczkę, pisząc, że udało mu się dość do porozumienia z 80 proc. pilotów i dziwnym trafem głównie z Belgami nie jest w stanie nie może dojść do konsensusu. Przewoźnik wysłał nawet do pilotów list, w którym podkreśla, że odmowa negocjacji i kontynuowanie strajku przekreśla szanse na porozumienie w przyszłości.

Ryanair wzywa też załogę do respektowania porozumienia, które zawarła z linią w 2020 r. A jeżeli pilot okaże się zbyt krnąbrny, przewoźnik radzi:

Będziesz musiał wyjaśnić pilotom, dlaczego muszą marnować pieniądze na strajki i dlaczego ostatecznie opuścimy belgijskie lotniska - czytamy w liście.

Mimo tych kłopotów Ryanaira próżno szukać w globalnym zestawieniu linii, które odwołały największą liczbę połączeń w sierpniu. Według danych firmy analitycznej Cirium łupem strajków, protestów i problemów sprzętowych padło 26 tys. lotów. Ranking otwiera Turkish Airliens z 4408 anulowanymi rejsami. Na kolejnych miejscach znajduje się British Airways (3600), Azul (2211), Korean Air (2133) i niskokosztowiec z Wielkiej Brytanii – easyJest z 2045 odwołanymi lotami w ciągu miesiąca.

Aż 60 proc. anulowanych lotów przypada na Europę. Przyczyny są zazwyczaj takie same. Liniom lotniczym i lotniskom brakuje personelu. Pracownicy zwolnieni w trakcie pandemii nie kwapią się do powrotu, a ci którzy zostali, przekonują, że wraz z odmrożeniem branży lotniczej firmy powinny odmrozić także ich pensje.

Kryzys jest na tyle głęboki, że rozlewa się na porty, które do tej pory działały normalnie. Warszawskie lotnisko im. Fryderyka Chopina notorycznie zalicza opóźnienia lotów, część samolotów jest nawet odwoływanych. Władze Okęcia tłumaczą jednak, że miażdżąca większość takich zdarzeń jest niezależna od nich. Uciążliwe dla pasażerów obsuwy na tablicach przylotów i wylotów są generowane przez inne lotniska.

REKLAMA

Szybkiego wyjścia z tej sytuacji nie widać. Po pełnym strajków czerwcu i pierwszej połowie lipca, nadciąga kolejna fala protestów pilotów. Poza wspomnianym Ryanairem w pracy nie stawią się m.in. pracownicy Lufthansy. Protesty dopiero co zakończyli zatrudnieni w easyJet i AirMalta. Przewoźnicy tracą na odwoływaniu połączeń krocie. Szwedzki SAS liczy, że zakończony niedawno strajk pilotów kosztował go 12,5 mln dol. dziennie.

Do tego dochodzą perturbacje na lotniskach. Amsterdamski Schiphol potrzebuje od ręki około tysiąca pracowników. W niemieckich portach w porównaniu sprzed pandemią pracuje obecnie 7,2 tys. pracowników mniej. Udręka branży lotniczej ma się skończyć dopiero w październiku, czyli po zakończeniu sezonu turystycznego.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA