REKLAMA
  1. bizblog
  2. Felieton /
  3. Nieruchomości

Rewelacyjne dane na temat mieszkań. Już nam nie brakuje dwóch milionów lokali

Nieważne jak, ważne żeby działało? No to działa. Mamy obecnie w Polsce już 400 mieszkań przypadających na 1 tys. mieszkańców, a jeszcze dekadę temu mieliśmy tylko 350, zbliżamy się więc do Zachodu. Od 2011 r. w Polsce przybyło 1,7 mln mieszkań, a do tego mamy coraz mniej młodych, a coraz więcej 80 i 90-latków, a oni – wiadomo – mieszkania już dawno mają. Czy to znaczy, że luka mieszkaniowa to już mit?

28.01.2022
7:17
Rewelacyjne dane na temat mieszkań. Już nam nie brakuje dwóch milionów lokali
REKLAMA

Po raz pierwszy w historii Polski mamy dodatni bilans migracyjny. Więcej Polaków wraca do ojczyzny, niż z niej wyjeżdża

– pochwalił się w czwartek premier Mateusz Morawiecki.
REKLAMA

Podczas konferencji prasowej na temat spisu powszechnego 2021 w Pałacu Prezydenckim rozpierała go taka duma, że warto przytoczyć ten cytat szerzej:

Z ogromną radością zauważam dane, które z ostatnich paru lat, ale dosłownie spływaj do nas, również z Głównego Urzędu Statystycznego, a także potwierdzane przez instytucje statystyczne, chociażby Wielkiej Brytanii, które mówią o tym, że po raz pierwszy chyba w historii Polski, mogę powiedzieć w tych 20-30 latach w ogóle, po raz pierwszy w historii Polski mamy dodatni bilans migracyjny i to uwzględniam tutaj przede wszystkim obywateli Polski, czyli większa liczba Polaków wraca do naszej ojczyzny, niż z niej wyjeżdża

– mówił szef rządu.

To znaczy, że być może dostrzegają też pewne symptomy poprawy i nowe działania, nowe polityki, które wiążą się właśnie ze standardem życia, z aspiracji, z możliwością do zaspakajania aspiracji i pewnymi szansami rozwojowymi

– dodał.

Statystyczne malowanie trawy na zielono

Tymczasem, co pokazał spis powszechny?

  • w ciągu dziesięciu lat ludność Polski skurczyła się o 332 tys. osób;
  • z 16,9 proc. do 21,8 proc. zwiększył się udział osób w wieku poprodukcyjnym - to oznacza, że w ciągu dekady przybyło ponad 1,8 miliona osób w grupie wieku 60/65 i więcej, a tym samym już ponad co 5. mieszkaniec Polski ma ponad 60 lat;
  • jednocześnie odsetek osób w wieku produkcyjnym spadł z  64,4 proc. do 60 proc. W dziesięć lat ubyło w Polsce 1,9 mln osób w wieku produkcyjnym 18-59/64 lata, a to spadek o —7,7 proc.;
  • najszybciej rośnie populacja 80/90-latków;
  • depopulacja kraju postępuje, a niski wskaźnik reprodukcji (liczba córek na jedną kobietę, które dożyją wieku rozrodczego) rzędu 0,7 utrzymuje się od 25 lat. To może zredukować populację w czwartym pokoleniu do 35 proc. stanu wyjściowego, a zdaniem biorącego udział w konferencji prasowej prof. Piotra Szukalskiego z Instytutu Socjologii Uniwersytetu Łódzkiego, będzie to miało w dłuższym okresie wpływ zarówno na wielkość płaconych podatków przez Polaków jak i rolę Polski w Unii Europejskiej.

No same złe wiadomości, ale premier oczywiście znalazł sobie najmniej istotną liczbę, żeby móc jakkolwiek się pochwalić – śmieje się pół Twittera.

Dane GUS pokazują w gąszczu tych ciemnych chmur jedną naprawdę optymistyczną liczbę, na której to premier powinien się skupić, żeby naprawdę urobić Polaków: 15,2 mln – to liczba mieszkań w Polsce w 2021 r. To o 1,7 mln więcej w porównaniu do 2011 r. i wzrost o 12,6 proc. To też oznacza, że mamy już 400 mieszkań na 1000 mieszkańców.

Co to właściwie oznacza dla opowieści, które powtarzamy od dawna, że w Polsce brakuje 2 mln mieszkań, dlatego ciągle muszą drożeć? Naprawdę ich nadal tyle brakuje?

Nie ma luki, jest nadmiar mieszkań

Przejrzyjmy różne szacunki. Jeszcze w 2008 r. w opracowaniu przygotowanym na potrzeby programu Rodzina na swoim szacowano, że luka mieszkaniowa wynosi 1,11 mln lokali. Skoro wybudowano ich dodatkowo 1,7 mln i to nie od 2008, a jedynie od 2011 r., to dziura powinna zostać już zasypana, czyż nie? Przecież demografia od dawna kuleje.

Że to były nierealne szacunki polityków? Dobrze, zatem firma Emmerson, prywatny pośrednik na rynku nieruchomości w 2011 roku szacował lukę mieszkaniową podobnie - na milion lokali. Skoro przybyło ich 1,7 mln, wychodzi więc, że mamy już nadwyżkę!

Ale to nie takie proste, bo szacunki jednak od lat mocno się rozjeżdżają. Zaledwie w 2020 r. ówczesna minister rozwoju Jadwiga Emilewicz wyliczała, że brakuje nam w Polsce 2 mln lokali. Rok wcześniej analitycy HRE Think Tank oszacowali podobną liczbę - 2,1 mln.

Komu wierzyć? Całkiem niedawno Jacek Frączyk z Business Insidera, dobry znajomy połowy Bizblog.pl, wykonał ciekawe ćwiczenie na danych. Bo tak: według Eurostatu średnia w UE to 2,3 osoby przypadające na gospodarstwo domowe, w Polsce to 2,61 według GUS. Wniosek?

Trzeba u nas dobudować jeszcze 13,5 proc. mieszkań, żeby dojść do średniej unijnej. To dawałoby 2 mln potrzebnych nowych mieszkań i nieburzenie pozostałych

– napisał.

Ale to nie koniec. Bazując na dostępnych w grudniu ub.r. danych na temat liczby gospodarstw domowych i liczby mieszkań, BI wyliczył, że tak naprawdę mamy 606 tys. mieszkań nadmiarowych. 

Z tego obliczenia wynikać może, że nie tylko luki nie ma, ale jest ona ujemna, tj. brakuje gospodarstw domowych, a nie mieszkań

– wskazał przekornie Jacek.

Ale są jeszcze przecież imigranci z Ukrainy. Gdyby przyjąć, że zagęszczenie w lokalach, jakie zajmują w Polsce jest wysokie - 3,7 osoby na mieszkanie, to oznacza, że potrzebują ok. 400 tys. mieszkań. Do tego studenci - ok. 140 tys. mieszkań. Nadal mniej niż 606 tys. mieszkań nadmiarowych.

To oczywiście tylko ćwiczenie intelektualne, ale pokazujące, że może jednak coś w tym jest, że niepotrzebnie snujemy te opowieści o 2 mln brakujących mieszkań w Polsce.

To w końcu brakuje czy nie?

Można na to spojrzeć jeszcze inaczej. Jednym z miarodajnych wskaźników jest liczba mieszkań przypadających na 1000 mieszkańców, zdaniem wielu ekspertów oddaje ona najlepiej stopień zaspokojenia potrzeb mieszkaniowych w danym kraju.

Satysfakcjonująca liczba mieszkań na 1000 mieszkańców to 440. W Polsce na 1000 osób mamy 370

- mówiła zaledwie w 2020 r. Jadwiga Emilewicz.

Nawet w Narodowym Programie Mieszkaniowym przyjętym przez rząd w 2016 r. zapisano, że jednym z celów Polski jest 435 mieszkań przypadających na 1000 mieszkańców. To cel na 2030 r. Dlaczego akurat taki? Tyle wówczas wynosiła średnia Unii Europejskiej.

 class="wp-image-1689208"
REKLAMA

A tu GUS właśnie pokazał, że mamy już 400 mieszkań na 1000 mieszkańców. Jesteśmy więc na kursie na ścieżce i realnie mamy szansę osiągnąć ten cel.

I nie ma się co śmiać, że premier zaklina rzeczywistość, komentując wyniki spisu powszechnego. Owszem, zaklina, ale naprawdę jest w nich jakieś światełko, tylko premier szukał go nie tam, gdzie trzeba. Cóż, może dlatego, że poprawa na rynku mieszkaniowym w Polsce to nie zasługa rządu - ten akurat psuł wszystko, co próbował dotąd robić w ramach polityki mieszkaniowej.

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja:
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA