REKLAMA
  1. bizblog
  2. Biznes

Przedsiębiorcy szczują Polaków na pracowników sanepidu. Sorry, ale to już cios poniżej pasa

Gdy pracownicy sanepidu i policjanci ruszyli w Polskę z masowymi kontrolami, nie spodziewali się pewnie, że za chwilę sami znajdą się w krzyżowym ogniu. I to nie jako instytucje, a prywatne osoby, które, zdaniem inicjatorów akcji, prześladują polski biznes.

12.04.2021
13:40
Zamknięte branże. Przedsiębiorcy szczują Polaków na pracowników sanepidu
REKLAMA

Polacy są już zmęczeni restrykcjami związanymi z walką z koronawirusem. W ostatni weekend mnóstwo osób wyległo na ulice albo tłumnie spacerowało po parkach, korzystając z ładnej pogody. Część z nich zajrzała przy okazji do restauracji i siłowni, które coraz odważniej otwierają swoje podwoje. Problem w tym, że zrobiły to całkowicie nielegalnie (choć przedsiębiorcy i część sądów są innego zdania, na ostateczne rozstrzygnięcie tej kwestii przyjdzie nam jeszcze poczekać).

REKLAMA

Sanepid z nowym orężem

Zacznijmy od tego, że trudno w takiej sytuacji oceniać zachowanie przedsiębiorców. Z prawnego punktu widzenia sprawa jest jasna. Rząd wprowadził ograniczenia w prowadzeniu działalności albo wręcz jej zakazał. Jednocześnie rzesze właścicieli knajp, pubów i obiektów fitness zostało bez pomocy.

I tu wchodzi całkowicie ludzka perspektywa związana z widmem bankructwa, jakie wielu przedsiębiorcom zagląda dziś w oczy. Perspektywa nie tylko zamknięcia działalności, zwolnienia pracowników, ale także spędzenia najbliższych lat na spłacaniu kredytów zaciągniętych na ratowanie dorobku życia.

Coraz częściej górę bierze pokusa ominięcia obostrzeń. Skromna „mapa wolnego biznesu”, która pojawiła się w sieci na początku roku, dzisiaj może wzbudzać co najwyżej uśmiech politowania. Otwarte lokale można znaleźć, spacerując po ulicy, tropienie ich na stronach internetowych stało się całkowicie zbędne. Państwo miało w tej sytuacji dwa sposoby działania do wyboru. Mogło przymknąć oczy lub ruszyć do walki.

Początkowo sanepid zachowywał się dość zachowawczo. „Radio Zet” dotarło do tajnej instrukcji, w której zalecano kontrolerom ukrywanie prawdziwych powodów inspekcji. Okazało się, że to tylko przymiarki. Lokalne media donoszą, że w wielu miastach w Polsce policja i sanepid organizują objazdówki z gotowymi wezwaniami do zaprzestania działalności.

Serwis prawo.pl wskazuje, że umożliwia im to art. 27 ust. 2 i 3 ustawy o Państwowej Inspekcji Sanitarnej. Przedsiębiorca może się od takiej decyzji odwołać, ale drzwi musi zamknąć na cztery spusty tuż po otrzymaniu pisma. Nowa broń, w którą został wyposażony sanepid, okazuje się dla przedsiębiorców śmiertelnie niebezpieczna. Tym bardziej że rząd już wcześniej ostrzegał przecież, że w przypadku stwierdzenia naruszeń właściciele lokali nie tylko nie dostaną pomocy od państwa, ale nawet będą musieli zwrócić pieniądze, które otrzymali do tej pory.

Biznes kontratakuje

Jeżeli służby myślały, że groźba tych kar zniechęci do łamania prawa, były w dużym błędzie. Bo przedsiębiorcy zaczęli kąsać. I to niezwykle dotkliwie, bo uderzając konkretnie w osoby przyczyniające się do sankcji. Kilka dni temu sąsiedzi Pawła Wróblewskiego, szefa wrocławskiego sanepidu zobaczyli na osiedlu ulotki zatytułowane: „Poznaj swojego sąsiada”. Pod imieniem i nazwiskiem pojawia się hashtag „Rejestr Krzywd”. Padają też oskarżenia o pozbawienie miejsc pracy co najmniej kilkudziesięciu osób.   

Wróblewski nie zamierza odpuszczać. „Radio Wrocław” podaje, że mężczyzna idzie ze skargą o nękanie do prokuratury. W tym samym czasie inicjator akcji Stowarzyszenie WIR - Masz Głos grozi: niedługo ujawnimy personalia kolejnych osób.

REKLAMA

Wcześniej podobną akcję zorganizował pomorski Strajk Przedsiębiorców, który opublikował w internecie wizerunki policjantów i pracowników sanepidu. Na krótkim filmiku właściciele zamkniętych lokali trzymają zdjęcia osób, które, jak słyszymy na nagraniu, „jednym podpisem zniszczyły całe życie”.

Bitwa idzie na noże. Szkoda tylko, że przedsiębiorcy brzydko się chwytają. Przy całym zrozumieniu dla ich sytuacji szczucie na osoby wykonujące swoje służbowe obowiązki jest prostą drogą do kolejnych osobistych tragedii, tym razem po drugiej stronie barykady. Ucierpieć mogą nie tylko policjanci i pracownicy sanepidu, ale również ich rodziny. A chyba nie o to powinno w tej walce chodzić.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA