REKLAMA
  1. bizblog
  2. Praca

Mirek Burnejko zszokował Polaków. W swojej firmie tępi pracoholików i wypłaca premie za… niepracowanie

Gdy Mirek Burnejko pochwalił się na LinkedInie, że płaci swoim pracownikom za powstrzymanie się od pracy na urlopie, posypały się pytania. Część użytkowników serwisu nie mogła w to uwierzyć. Ale to prawda, a najlepsze jest to, że ta oryginalna premia to tylko jeden z elementów układanki, którą buduje w swojej firmie polski przedsiębiorca. Mirek Burnejko uznał, że jego dzieło Transparent World będzie wolne od patologii, jakie oglądał przez 10 lat swojej pracy na etacie.

05.10.2020
9:25
Mirek Burnejko zszokował Polaków. W swojej firmie tępi pracoholików i wypłaca premie za… niepracowanie
REKLAMA

Adam Sieńko, Bizblog.pl: W swoim wpisie na LinkedInie napisałeś, że płacisz ludziom za to, że nie pracują na urlopie. Ekscentryczny pomysł. 

REKLAMA

Mirek Burnejko: Ja tak tego nie odbieram. Widziałem, jak urlop pomaga po powrocie. Przychodzisz po tygodniu odpoczynku z czystą głową i rozwalasz system, tak jesteś kreatywny. Ale jeżeli w czasie urlopu pracujesz, aby popchnąć jakiś projekt, tego efektu nie ma albo szybko mija. 

Ile można dostać?

Premia to 200 zł za każdy dzień. Staramy się stworzyć model pracy, w którym wypoczywanie jest nagradzane. Nie tylko na urlopach, ale i codziennie. Dzisiaj na przykład przyjechała do naszej siedziby jedna z naszych pracownic – Marta. Posiedziała do 14.00, wstała i poszła. W niektórych firmach szefowie patrzyliby na to z niechęcią.

Bo trzeba wyrabiać dupogodziny. Taki kraj. 

W niektórych firmach tak, ale przy pracy kreatywnej, te godziny nic nie wnoszą. Tak samo praca na urlopie może być bardziej szkodliwa dla organizacji. Jeżeli pracownik klikałby coś na komputerze w trakcie urlopu, zastanawiałbym się, czy procesy wdrożone w firmie działają. Bo to może oznaczać, że delegowanie działań nie funkcjonuje tak jak należy. Może to zabrzmi dziwnie, ale jeżeli ktoś ma ten komfort, że może nie logować się do systemu przez 5-10 dni , to ja osobiście czuję się spokojniejszy.

Przy okazji wiadomo też, że nikt nie jest niezastąpiony. 

Takie osoby jest wbrew pozorom trudniej awansować. Jeżeli ktoś pracuje po nocy i na urlopach, to najpewniej ma jakieś zaburzenia. Niedawno Magda objęła kierowanie całym zespołem. Jej praca była wcześniej delegowana - poszła na urlop, firma dalej działała. To był dla mnie znak, że mogła wziąć na siebie trudniejsze zadania. Jeżeli nie masz tej wiedzy, jest dużo zgadywania. 

Można to ominąć, nie biorąc urlopu w ogóle.

To nie wchodzi w grę. Jeżeli ktoś nie wykorzysta 26 dni wolnego, to na koniec roku odcinamy go od zadań. Praca musi być tak zaplanowana, żeby pracownicy mogli odpoczywać w ciągu roku. Jeżeli im to nie wychodzi, to chętnie w tym pomożemy.

Skąd wiesz, że ktoś naprawdę nie pracuje?

Wszystkie narzędzia mamy w chmurze. W każdym naszym systemie można sprawdzić, kiedy i kto się logował. Ale nawet nie o to chodzi. Jedną z fundamentalnych wartości naszej firmy jest transparentność. Stad zresztą jej nazwa – Transparent World.

Dobry slogan. Słyszałem go milion razy. 

U nas działa. Jeżeli ktoś próbuje oszukiwać, to natychmiast wyrzucamy go z firmy. Jeżeli ktoś chce pracować na urlopie, ma prawo. Po prostu nie dostanie tych 200 zł.

To się zdarza?

Tak, niedawno nowo zatrudniona osoba w marketingu postanowiła popchnąć temat do przodu w środku urlopu. 200 zł do tyłu. 

Uważasz, że, tak czysto ekonomicznie, ten wydatek ci się zwraca?

Nasz model pracy nie ma połączenia z czasem. Jeżeli ktoś przychodzi od 8.00 do 16.00, to nic to dla nas nie znaczy. Liczy się wynik. Na przykład nasz Head of Customers and Education ma dużo mini-KPI. Czy poświęci na to trzy godziny dziennie, czy dziesięć, to jego sprawa. 

Zajmujemy się tworzeniem programów edukacyjnych online. Na początku robiliśmy je sami, teraz wykonujemy je dla innych. Zmieniamy się więc powoli w firmę technologiczną. W naszej branży liczy się bardziej kreatywne podejście do rozwiązywania problemów. 

 class="wp-image-1257976"

W innych branżach to się sprawdzi?

Musi złożyć się na to kilka aspektów. Wielkość firmy nie ma tu znaczenia, bo dużym korporacjom również zdarza się działać w ten sposób. Chodzi bardziej o marżowość. U nas nie trzeba wielu ludzi, by wypracować duże przychody. Liczy się pomysł, nowy model biznesowy, pomysł na współpracę. Dlatego potrzebuję wypoczętych talentów, które będą w stanie zwiększyć przychody firmy o 5-10 proc. 

Myślisz, że  jako społeczeństwo mamy problem z podejściem do pracy?

Tak i występuje po obu stronach - pracowników i menedżerów. Wiele osób idzie na urlop i odczuwa przymus pracy. To chorobliwy pracoholizm. 

Niektórzy czują presję, by w trakcie urlopu nadzorować projekty, których nie skończyli.

Jeżeli menedżerowie zaczną nie tylko mówić o potrzebie odpoczynku, ale też nagradzać awansami czy pieniędzmi, to z czasem ta presja przestanie być tak odczuwalna. Ale jeżeli ktoś ma cztery projekty i w trakcie ich realizacji idzie na urlop, to co ma zrobić? Bez dopięcia nie będzie awansu i większych pieniędzy. Wybór jest iluzoryczny. 

Firmę zacząłeś rozwijać w wieku 33 lat, ale wcześniej dekadę spędziłeś na etacie. Zastanawiam się, na ile różne wkurzające korporacyjne praktyki wpłynęły na twój sposób myślenia.

Odszedłem z etatu 3,5 roku temu, pamiętam je całkiem dobrze. Wkurzały mnie na pewno nieustanne spotkania, na których dwie osoby mówią, a reszta przysypia. Irytowało mnie ściąganie ludzi w środku urlopów do firmy, a także odbijanie karty na bramce. Wystarczyło, że wyszedłem wcześniej o dwie minuty i już musiałem raportować dlaczego. 

I jakie wnioski z tego wyciągnąłeś?

Stwierdziłem, że w mojej firmie będziemy działać zdalnie i asynchronicznie. Do granic możliwości nie robimy konferencji, unikamy telefonów, nie mamy notyfikacji na Slacku. Ten ostatni jest w naszej firmie wdrożony, ale jeżeli komuś wyskakuje powiadomienie, to wywołuje to raczej niezadowolenie. 

Jeżeli ktoś pracuje nad projektem, nie chcemy by coś go rozpraszało. Masz do kogoś sprawę? Są do tego systemy. Przypisujesz zadanie do osoby. Jeżeli ma czas, siada i nad nim pracuje. 

Coś jeszcze?

Wartości. Słyszę, że jesteśmy firmą, w której nie tylko się o nich mówi, ale również je widać. 

Jakie to wartości?

Pierwsza to ekstremalna odpowiedzialności. To idea pochodząca z książki „Extreme ownership” Jocko Willinka. Na czym polega? Załóżmy, że ktoś w firmie źle wypełnił fakturę i nie doszła ona do adresata. Na koniec dnia ten błąd to odpowiedzialność właściciela. Gdzieś źle wdrożyłem proces. To moja odpowiedzialność.. Jeżeli zbierzesz jednak cały zespół ludzi, którzy wierzą w ideę ekstremalnej odpowiedzialności, to każdy bierze odpowiedzialność za siebie, ale też za innych. Nikt nie zwala problemów na innych, a każdy czuje się współodpowiedzialny za problem. Praca w takich warunkach to czysta przyjemność. 

I jak to działa w praktyce?

Mieliśmy chłopaka, który był odpowiedzialny za pewien projekt. Przyszedł w piątek, położył mi projekt na biurku i wyszedł. Uznał, że jestem jego szefem i to mój problem. A ten projekt musiał być skończony przed weekendem. W poniedziałek musieliśmy się pożegnać.

U nas nikt nie powie „Hej, to nie moje zmartwienie”. U nas każda osoba potrafi zaplanować swoją pracę i jak powie „Potrzebuję pomocy”, wie, że zespół jej nie zostawi. Nikt natomiast nie mówi „To nie moje zmartwienie”. Nie wiem natomiast, jak to będzie działać w większych zespołach. Życie zweryfikuje. 

Idźmy dalej.

Pełna transparentność. Od pierwszego dnia pracy widzisz nasze przychody, zyski. Pokazujemy wszystko poza płacą członków zespołu. Niczego nie ukrywamy.

Nie ma narzekania – firma tyle zarabia, a ja nie dostałem podwyżki?

Jeżeli masz wdrożoną ekstremalną odpowiedzialność i jesteś szczery, to nie ma tego problemu. Tłumaczyłem pracownikom, że potrzebujemy poduszki finansowej na gorsze czasy. Mówię: „zrobiliśmy niedawno duży zysk, ale będziemy przejmować inną firmę”. Środki są na pewne działania, które mają rozwinąć naszą firmę. Widzę, że nikomu to nie przeszkadza. Co innego, gdy szef mówi, że nie ma pieniędzy, po czym kupuje ferrari. A tak niestety bywa. 

A trzecia wartość?

Efekt wow. Celebrujemy wyjątkową pracę, Omijamy rzeczy które są okej. Idziemy za sugestią Dereka Siversa, który mówi, że albo coś jest „hell yeah”  albo „no”. To, że coś jest w porządku nas nie interesuje. Nie celebrujemy normalności. 

Jak ta celebracja wygląda?

Nie ma szampana, to raczej wirtualna celebracja. Otwarcie mówimy i piszemy o tym, co nam się udało. Także w wymiarze indywidualnym, że ktoś został wyjątkowo doceniony itd. Nikt nie dostaje  bonusów. To wynika z naszych standardów, wartości firmy. Efekt wow jest naszym standardem, a nie bonusem.

Czyli poza premią urlopową, pracownicy nie mogą już liczyć na żadne benefity?

Od przyszłego roku wprowadzamy model udziału w zyskach. Od pewnego czasu stosujemy też bonus zdrowotny. Co miesiąc dajemy pracownikom 400 zł, które muszą wydać na ochronę swojego zdrowia. Bonus się kumuluje, pieniądze można odkładać. 

Te 400 zł można było po prostu dołożyć do wypłaty?

Tak, na początku pomysł wydawał się trochę głupi. Ale to wypaliło. Pieniędzy nie można wydać na żaden inny cel. Dzięki temu jeden z naszych pracowników, który nigdy nie zatrudnił trenera personalnego, nagle się na niego zdecydował. Inna osoba odłożyła pieniądze na gadżet do mierzenia snu. Zauważyliśmy, że prawie wszyscy wykorzystują budżet zdrowotny do zera.

 class="wp-image-1257979"

Mam wrażenie, że stworzyłeś firmę, w której sam chciałbyś pracować na etacie.

Tak, dokładnie! Przedsiębiorcy, którzy wychodzą z etatu, mają szansę, by skorzystać ze złych doświadczeń z pracy pod kimś i wdrożyć u siebie nowe rozwiązania. Większość moich obecnych decyzji wywodzi się z personalnych doświadczeń, których nie chciałbym już powtarzać.  

Dlatego stworzyłem firmę, w której sam chciałbym pracować. Z celów zostało mi jeszcze zatrudnianie ludzi, z którymi chciałbym pracować do końca życia.

O to ostatnie, biorąc pod uwagę trudny rynek pracy, już pewnie nie jest tak łatwo?

Pozyskiwanie pracowników zawsze szło mi w miarę łatwo, to kwestia mojego personal brandingu. Ciężej idzie reszta procesu - weryfikacja, onboarding. Mamy teraz oddzielną osobę od HR, choć zatrudniamy tylko 10 osób. To rzadko się zdarza. Proces szukania właściwych ludzi jest jednak megaczasochłonny. Na 50 osób, które przyślą CV, 5 jest w porządku. I masz szczęście, jeżeli choć jedna jest rewelacyjna. 

Z czego to wynika?

Szukamy ludzi z zadaniowym podejściem do pracy. Polacy od małego wpadają tymczasem w rytm pracy od-do. Cofnijmy się w czasie. W szkole dzwonek decyduje, kiedy masz się uczyć, a kiedy nadchodzi przerwa. To samo dzieje się często w pierwszej pracy. Idziesz do korporacji, dostajesz kartę i musisz się rozliczać z każdej minuty. 

I bum. Nagle po kilkunastu latach dostajesz pracę zadaniową. Trudno się w tym odnaleźć. 

Doznajemy szoku.

Chciałbym, żeby to była kwestia miesiąca czy dwóch, żeby wyplenić te wieloletnie przyzwyczajenia. Ale zwykle tak nie jest. Za to osoby, które nigdy nie pracowały na etacie, działają zupełnie inaczej. Przyswajają nasz sposób pracy dużo szybciej. Nie siedzą na siłę do 16.00, nawet jeżeli nikt tego od nich nie wymaga. A my nawet zachęcamy – chcesz zrobić sobie przerwę w środku dnia? Idź na spacer z dziećmi, załatw swoje sprawy. Na koniec dnia interesuje nas tylko, czy robota zostanie wykonana. 

Nowym pracownikom brakuje rutyny, na którą wcześniej narzekali? 

Być może. Czasami zdarza się nawet tak, że przychodzi do nas osoba z fajnym CV i dobrze radzi sobie na rozmowie. Ale potem przychodzi i brakuje jej pracy od 8-16. Pracujemy w dużej mierze zdalnie więc tęsknią też do rozmów przy automacie przy kawie. 

REKLAMA

Przypomina mi to nieco rozmowę z Franciszkiem Georgiewem z Social Tigers, który wprowadził sześciogodzinny dzień pracy. Część pracowników to ponoć przerasta.

Słyszałem o tym projekcie i bardzo się cieszę, że zaczynamy w końcu eksperymentować. Mamy przecież taką możliwość. Wielcy menedżerowie powinni rozglądać się za innymi opcjami. Nie trzeba przecież od razu wywracać firmy do góry nogami, można zmienić tryb pracy tylko w jednym dziale i zobaczyć co się stanie. Jedziemy na tych samych zasadach od początku transformacji. Znamy je na wylot, ale nie wiemy czy wszystkie są dobre. Pora się o tym w końcu przekonać.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA