Popularność przygniata Teslę. Z firmy wyciekł tajny list do pracowników, by pomogli firmie
Tesla rozesłała do swoich pracowników e-maile z prośbą o rejestrowanie się na listę chętnych do pomocy w dostarczaniu samochodów klientom. Spółka po raz kolejny zmaga się z dużymi problemami logistycznymi. Choć akurat takie problemy pewnie chciałby mieć każdy producent samochodów.
Steve Jurvetson/Flickr/CC BY 2.0
Tesla bije swoje rekordy pod względem dostaw praktycznie kwartał w kwartał – zdarzyło jej się to w 8 na 9 ostatnich okresów rozliczeniowych. Tylko między lipcem a wrześniem spółka dostarczyła klientom 97 tys. elektryków.
W podobnym klimacie szykuje się zakończenie 2019 r. Roczna prognoza Tesli zakłada sprzedaż 360 tys. aut. Do końca września udało się dostarczyć 255 tys. Dlatego producent już teraz zwiera szeregi i apeluje do pracowników.
Business Insider dotarł do maila, który kierownictwo rozesłało do pracowników.
Jeśli możesz pomóc, zarejestruj się – pisze Bert Bruggeman, wiceprezes Tesli ds. Produkcji w fabryce pojazdów w Fremont w Kalifornii.
Wcześniej wagę zapewnienia ciągłości dostaw podkreślał też Elon Musk. Na początku grudnia twórca Tesli powiedział pracownikom, że dostarczenie samochodów klientom to jeden z dwóch największych priorytetów w końcówce roku.
Tesla chce dowieźć prognozy
Trudno się temu dziwić. Po ostatniej prezentacji wyników inwestorzy wpadli w lekki popłoch.
Wygląda na to, że zrealizowanie prognozy na 360 tys., dolnej granicy dla 2019 roku jest coraz bardziej niepewne – powątpiewał analityk Roth Capital Partners, Craig Irwin.
Akcje spółki natychmiast spadły o 6 proc. Udziałowcy policzyli sobie, że cieszący się największą popularnością Model 3 sprzedał się w liczbie 79 tys. sztuk. To stanowiło tylko 2 proc. wzrost r/r. Łącznie Tesla dostarczyła klientom 97 tys. elektryków. By wbić się w prognozowane widełki (360-400 tys.) potrzebuje więc prawie 105 tys. pojazdów.
By dowieźć ten wynik, Musk ogłosił program o nazwie One Motion. Polega on na tym, że sprzedawcy zajmują się jednocześnie dostarczaniem samochodów. Wśród pracowników przeszedł szmer niezadowolenia. Szczególnie sprzedawcy narzekali, że utoną teraz w papierkowej robocie, którą w 100 proc. mogliby poświęcić na sprzedawanie kolejnych pojazdów.
W przeszłości Tesla nie raz rozsyłała już prośby do pracowników, apelując: „wszystkie ręce na pokład”. Podobna sytuacja miała miejsce w marcu tego roku. Musk zwolnił wtedy w ramach cięcia kosztów 150 z 230 osób z działu logistyki w Las Vegas. Potem okazało się, że brakuje mu ludzi, by dostarczyć Model 3 do klientów.
Koniec kłopotów z dostawami?
Może się jednak okazać, że to ostatni tego typu heroiczny zryw. Musk cały czas kombinuje bowiem, jak usprawnić łańcuch dostaw. Niedawno ogłosił, że niesprzedane samochody nie będą już zalegać w fabrykach i trafią do lokalnych centrów dostawczych.
Dużym usprawnieniem jest też otwarcie Gigafactory 3 w Chinach. Tesla doszła już podobno do poziomu tysiąca egzemplarzy tygodniowo, a dopiero się rozkręca. Wcześniej dostawy za ocean stanowiły dla producenta duże wyzwanie. Przez problemy związane z wysyłaniem samochodów do Azji i Europy na początku tego roku dostawy Tesli spadły aż o jedną trzecią.
Stopniowe rozwiązywanie problemu dostaw połączone z zyskiem, jaki spółce udało się odnotować w trzecim kwartale (143 mln dol.), powoduje, że do Muska i spółki zaczynają przekonywać się najwięksi sceptycy. Niedawno zachwyt nad elektrykami Tesli wyraził np. Jim Cramer.
Tesla ma wszystkie składniki zwycięzcy – zachwycał się znany prezenter.