REKLAMA
  1. bizblog
  2. Samorządy

Naukowcy badają światła emitowane przez polskie miasta. Skończy się jak w najbogatszej gminie w kraju?

Zespół polskich badaczy, którzy specjalizują się w ekonomii, statystyce, analizie danych oraz badaniu procesów urbanizacyjnych zaproponował innowacyjny sposób wytyczania na nowo granic miast. Dzięki temu duże ośrodki miejskie mają się lepiej rozwijać mniejsze miejscowości mają szansę zachować autonomię.

13.09.2021
7:03
Naukowcy badają światła emitowane przez polskie miasta. Efekt  będzie jak w najbogatszej gminie w kraju?
REKLAMA

Uczeni przekonują, że wcześniej „ustalanie granic było w dużym stopniu uznaniowe, bazowało na stosunkowo prostych danych geograficznych i statystycznych”. Zaproponowana nowa metoda daje bardziej precyzyjny rezultat. Za jej opracowanie odpowiadają: dr Olha Zadorozhna z Akademii Leona Koźmińskiego, dr hab. Bogna Gawrońska-Nowak z Instytutu Rozwoju Miast i Regionów oraz dr Piotr Lis z Coventry University w Wielkiej Brytanii. Projekt dofinansowano z grantu GOSPOSTRATEG Narodowego Centrum Badań i Rozwoju. Partnerami badania są Uczelnia Łazarskiego oraz Ministerstwo Rozwoju, Pracy i Technologii. Zadorozhna przekonuje, że ich metoda powinna spodobać się przede wszystkim samorządowcom.

REKLAMA

Władze miejskie i decydenci będą mogli skierować działania społeczne i finansowe tam, gdzie mieszkańcy najbardziej tego potrzebują

– obiecuje.

Nowe granice miast: dane satelitarne o światłach

Na czym polega nowa metoda wyznaczania granic miast? Chodzi o połączenie danych satelitarnych o światłach emitowanych w nocy z informacją na temat gęstości zaludnienia, czasu dojazdów do pracy, a także liczby firm i mieszkań na tysiąc osób w danej miejscowości. Zdaniem polskich naukowców taka metoda jest zdecydowanie bardziej precyzyjna od dotychczasowych – najczęściej czysto umownych.

Światła obserwowane na zdjęciach satelitarnych z jednej strony wskazują, gdzie powstają nowe firmy i zamykają się stare. Z drugiej na zdjęciach można zaobserwować, dokąd ludzie się przeprowadzają

– tłumaczy dr Olha Zadorozhna.

Nowa metoda ma też zmniejszyć dysproporcje między polskimi miastami. Jak zauważają naukowcy „największe miasta mają nawet o 60 proc. więcej podmiotów gospodarczych na 1000 mieszkańców niż miasta o ludności poniżej 100 tys. osób”.

Polskie miasta zaczęły się rozrastać

Jeszcze do 2000 r. rozpiętość powierzchni największych polskich miast sięgała do 20 km od granic ścisłego centrum, w mniejszych – ok. 15-17 km. Ale od przeszło dwóch dekad większe miasta tylko się rozrastają, a te mniejsze – kurczą. Tymczasem im ośrodek jest większy, tym bardziej odczuwa skutki dezurbanizacji, czyli gęstszego zaludniania mniejszych miejscowości oddalonych od obszarów metropolitalnych.

Do miast stale rozrastających się należą m.in. Warszawa, Łódź czy Poznań. W przypadku dwóch ostatnich nie dość, że centra się kurczą, to jednocześnie „rozlewają” się ich okolice. Widać to na przykładzie Kielc, Radomia oraz mniejszych miast północnej Polski

– wskazuje dr Zadorozhna.

Do miast, których z kolei granice w ostatnim czasie się zmniejszyły, należą Wałbrzych i miasta Górnego Śląska.

Granice miast wyznaczają pieniądze

Nie bez znaczenia jest dochody mieszkańców. Naukowcy dowodzą, że w ciągu ostatnich 20 lat miały one istotny wpływ na wybór miejsca zamieszkania. Przełożenie jest jednoznaczne: dochód gminy na mieszkańca w pięciu największych ośrodkach miejskich jest o blisko 43 proc. wyższy niż wśród miast z najmniejszej kategorii ludnościowej. Olha Zadorozhna dodatkowo zwraca uwagę, że pomiędzy gminami przynależącymi do największych miast w Polsce a tymi, które nie leżą w ich najbliższym otoczeniu, istnieją spore różnice w poziomie dochodu na mieszkańca.

Na peryferiach dużych obszarów miejskich dochody gmin z podatku dochodowego PIT wynoszą średnio 2 tys. zł na mieszkańca. Z kolei w gminach znacznie dalej położonych ten dochód wynosi średnio 800 zł na osobę

– wylicza.

Najnowsze badania pokazują, że potwierdza się trend zwiększenia czasu dojazdu do pracy. Wyludniają się centra miast, a przedmieścia zyskują nowych mieszkańców. Wątek dochodów w relacji do granic miasta dobrze pokazała ostatnia decyzja Tobiasza Bocheńskiego, wojewody łódzkiego, który zawnioskował Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji o zmianę granic gminy Kleszczów na rzecz sąsiadującego z nią Bełchatowa.

REKLAMA

Zmiana ta jest bardzo istotna dla regionu bełchatowskiego, zarówno w kontekście jego dalszego rozwoju, jak i sytuacji obecnej

– uzasadnia.

Dzięki tej zmianie dochody Kleszczowa, najbogatszej polskiej gminy, spadną z 29,8 tys. zł na jednego mieszkańca do 17,6 tys. zł, a gminy Bełchatowa wzrosną z 2,2 tys. zł do 8 tys. zł.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA