REKLAMA
  1. bizblog
  2. Podatki

Polski Ład znowu uderza w nauczycieli. ZNP chce iść do sądu, a ministerstwo nie rozumie, co się dzieje

Związek Nauczycielstwa Polskiego chce iść do sądu pracy, rozważa też doniesienie do Państwowej Inspekcji Pracy. Wszystko dlatego, że jak twierdzi szef ZNP, rząd obiecał nauczycielom wyrównanie styczniowych pensji, a żadnego wyrównania nie ma. Nauczyciele mieli na Polskim Ładzie nie stracić, a w lutym znów dostali niższe pensje. Co się dzieje?

02.02.2022
14:34
Polski Ład znowu uderza w nauczycieli. ZNP chce iść do sądu, a MF nie rozumie, co się dzieje
REKLAMA

To od nauczycieli właśnie rozpoczęła się w styczniu awantura o Polski Ład. Ministerstwo Finansów przekonywało bowiem, że dla większości nauczycieli zmiany w ramach Polskiego Ładu będą korzystne lub neutralne, tymczasem okazało się, że bardzo wielu z nich otrzymało za styczeń niższe pensje. Warszawa szacuje, że w stolicy dotyczyło to ok. 20 proc. nauczycieli.

REKLAMA

Rząd szybko chciał uspokoić sytuację, zwalał na księgowych, na PIT-2, ale jednocześnie zapewnił, że będzie wyrównanie tych styczniowych pensji, a nauczyciele tracić nie powinni.

ZNP: rząd mówił nieprawdę

I co? Związek Nauczycielstwa Polskiego mówi, że była to psuta obietnica. Szef ZNP Sławomir Broniarz mówił w środę na antenie TOK FM, że nauczyciele żadnych wyrównań nie dostali, a co gorsze, lutowe pensje również przyszły obniżone przez Polski Ład.

Wczorajsze informacje, e-maile, skargi, i telefony pokazują wyraźnie, że deklaracje rządu, że więcej ta sytuacja się nie powtórzy (...) były nieprawdą. Po prostu nowy Polski Ład spowodował radykalne zmniejszenie uposażeń każdego pracownika, nie tylko nauczycieli – mówił Broniarz.

Dodał, że Związek działa obecnie w terenie, żeby zebrać informacje, ilu nauczycieli otrzymało niższe pensje w lutym. Ale jednocześnie chce z tym problemem iść do sądu pracy.

Od strony formalnej pozostaje roszczenie wobec przedstawicieli rządu, którzy deklarowali działania

- powiedział Broniarz.

ZNP rozważa też zwrócenie się o pomoc do Państwowej Inspekcji Pracy.

Wyrównanie dostał co czwarty nauczyciel

Prawdą jest, że z pensjami nauczycieli jest nadal chaos, nieprawdą jest jednak, że nikt w gronie kadry nauczycielskiej nie dostał obiecanych przez rząd wyrównań. Sprawdzili to reporterzy TOK FM na przykładzie Bydgoszczy.

Okazuje się, że jedna czwarta pracowników oświaty otrzymała tam wyrównania styczniowych pensji. Trafiły one na konta nauczycieli 27 stycznia. Kto nie dostał, nie może jednak liczyć na to, że je otrzyma w jakimś drugim rzucie. To oznacza, że spośród 7 tys. pracowników oświaty w tym mieście 5200 wyrównania nie przysługują.

A nie tak miało być. Ewentualne straty z powodu Polskiego Ładu miała na swoich kontach zobaczyć mniejszość, nie większość nauczycieli. Co się więc stało, że nadal ogromna większość jest przez Polski Ład poszkodowana?

MF nie rozumie, co się dzieje

Tego najwyraźniej nie rozumie również samo Ministerstwo Finansów, które pewnie stworzyło jakiś algorytm wyrównań, którego mechanizm działa na oślep. Bo skoro rząd obiecywał, że nikt o 12 800 zł nie straci na zmianach podatkowych, to trudno jednak założyć, że większość nauczycieli osiąga takie zarobki. 

Dobrze, uczciwie mówiąc, to MF z pewnością nie zdążył jeszcze dostosować zmian do obiecanego zaledwie półtora tygodnia temu przez premiera progu 12 800 zł, więc jeszcze za wcześnie, by go z tego rozliczać.

Ale wcześniej ów próg ustawiony był na poziomie 11 141 zł brutto - poniżej niego nauczyciele mieli nie tracić. W to również trudno uwierzyć, że nauczyciele w Bydgoszczy zarabiają więcej.

A więc coś ewidentnie dalej nie działa. A najgorzej, że samo Ministerstwo Finansów nie wie, na czym polega problem, co przyznał w TOK FM główny ekonomista MF Łukasz Czernicki.

I to wielki blamaż, że resort finansów tak nie ogarnia rzeczywistości, bo już Renata Kaznowska, wiceprezydentka Warszawy odpowiedzialna za edukację doskonale wie, co tu się wydarzyło.

REKLAMA

Luty to miesiąc, w którym nauczycielom kumulują się dwie pensje i dostają tak zwaną "trzynastkę". Niektórzy z nich, ci pracujący najwięcej - w kilku szkołach lub na półtora i więcej etatu, otrzymujący największe dodatki motywacyjne, w tym miesiącu wyjątkowo mogli przekroczyć ten pułap 11 141 złotych brutto. I choć w roku pracy taki stan się nigdy u nich nie powtórzy, to w tym miesiącu wypadli z tak zwanej ulgi dla klasy średniej. W świetle obowiązujących przepisów są "za bogaci". To koszmarna sytuacja, bo naprawdę nie mówimy o krezusach, tylko o bardzo ciężko pracujących osobach, które często ratują nam sytuację w oświacie i nie robią godzin ponadwymiarowych, bo tak chcą, tylko dlatego, że duże miasta w tym Warszawa, mają coraz większy kłopot ze skompletowaniem kadry – wyjaśniała dopiero co Renata Kaznowska portalowi TVN24.pl.

Może więc MF powinien pójść czasem po radę do kogoś, kto wie, jak działa oświata? Na przykład do ministra Czarnka?

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA