REKLAMA
  1. bizblog
  2. Energetyka

Komisja Europejska na razie daje zielone światło atomowi w Polsce. Zgoda nie jest jednak na zawsze

Do uruchomienia pierwszej w Polsce elektrowni jądrowej jest jeszcze bardzo daleka droga, a wybór ostatecznego wykonawcy może budzić wątpliwości. Na razie Bruksela ich nie podziela, co jednak wcale nie znaczy, że to się nie może jeszcze zmienić.

21.11.2022
9:17
SMR-transformacja-energetyczna-PEP2040
REKLAMA

Elektrownia jądrowa w Polsce ma powstać do 2040 roku – zakłada Polityka Energetyczna Polski. A co kopalniami węgla? Miało być tak: w 2028 r. likwidacja kopalni Bolesław Śmiały, a w 2029 r. - kopalni Sośnica. W 2034 r. swój żywot miały zakończyć połączone kopalnie z Rudy Śląskiej: Halemba i Bielszowice. I tak aż do 2049 r., kiedy kłódka miała zawisnąć na ostatniej z kopalń PGG.

REKLAMA

Początek prac wyznaczono na 2026 r. a ich koniec – na 2033 r. I chociaż eksperci wskazują, że ten ostatni termin będzie trudno dochować, to ruszył już proces realnej modyfikacji polskiego miksu energetycznego w perspektywie kilkunastu lat. Hamulec ręczny może jeszcze zaciągnąć Komisja Europejska, ale okazuje się, że przynajmniej na razie nie ma takiego niebezpieczeństwa.

W ostatnich tygodniach przedstawiciele KE odbyli kilka spotkań technicznych z polskimi władzami. Podczas tych spotkań omawiano między innymi zgodność postępowań o udzielenie zamówienia z obowiązującymi przepisami dotyczącymi zamówień publicznych - odpowiada rzecznik prasowy KE Eric Mamer na zapytanie Rzeczpospolitej.

Polski atom ze znakiem zapytania

Rozmowy z Brukselą w sprawie polskiego atomu potwierdza również Ministerstwo Klimatu i Środowiska, ale szczegółów nie zdradza. Podobnie zachowują się też przedstawiciele KE, którzy na razie swoje komunikaty ograniczyli do bardzo ogólnikowej wersji. 

Komisja analizuje informacje przekazane przez Polskę i pozostaje do dyspozycji władz polskich na potrzeby dalszych konsultacji - twierdzi rzecznik KE.

Tak po prawdzie jeden ze znaków zapytania dotyczy wyboru głównego wykonawcy. Przypomnijmy, że o polski atom rywalizowali Amerykanie, Francuzi i Koreańczycy. Mówiło się nawet o tym, że rząd w Warszawie być może ostatecznie nie wybierze jednego, a dwóch partnerów. Ale koniec końców, zgodnie z przewidywaniami, pierwszą polską elektrownię atomową mają nam wybudować Amerykanie. Tylko nie do końca jest pewne, czy dokonany w ten sposób wybór był zgodny z prawem. Rząd jest o tym przekonany, ale eksperci nie do końca.

Polska elektrownia jądrowa może się potknąć nie tylko o przetarg

Jak twierdzi w rozmowie z „Rzeczpospolitą” prof. Artur Nowak-Far ze Szkoły Głównej Handlowej, to jednak, że już teraz Bruksela nie zgłasza swoich ewentualnych wątpliwości na głos, wcale nie znaczy, że tak nie będzie w niedalekiej przyszłości. 

Mogą pojawić się przesłanki naruszenia prawa o zamówieniach publicznych w zakresie robót budowlanych

– sugeruje ekspert.

Czyli Bruksela może kręcić nosem na to, w jaki sposób wybraliśmy głównego wykonawcę pierwszej w Polsce elektrowni jądrowej. Bo też nie do końca wiadomo, czym przy tym wyborze kierował się polski rząd. Ceną? Mocą? A może czymś innym? Ustalić to pewnie będzie chciała też KE. Ale okazuje się, że to nie procedura przetargowa lub jej brak mogą wyhamować budowę polskiego atomu. Chodzi o ustalenia dotyczące bezpieczeństwa jądrowego. Zgodnie z prawem projekty budowy poszczególnych elektrowni atomowych muszą być zgłoszone KE, zgodnie z traktatem o Europejskiej Wspólnocie Energii Atomowej. 

REKLAMA

Powiadomienia takie następują zwykle po poznaniu szczegółów technicznych projektu, czyli zazwyczaj po dokonaniu jednoznacznego wyboru projektu i dostawcy oraz specyfikacji technicznej, harmonogramu inwestycji/zamówień itp. - tłumaczy prof. Artur Nowak-Far.

Jak na razie Bruksela takiej informacji nie otrzymała od Warszawy. Ale spółka Polskie Elektrownie Jądrowe zapewnia, że stosowny dialog z unijnymi urzędnikami w tej sprawie prowadzi od dwóch lat.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA