REKLAMA
  1. bizblog
  2. Pieniądze

Cichaczem idą gigantyczne podwyżki dla prezesów spółek Skarbu Państwa

Po kilka, a nawet kilkanaście tysięcy złotych więcej od przyszłego roku będą mogli zarabiać szefowie państwowych spółek. Przy okazji tych komunalnych i samorządowych też. Podwyżki załatwi im rząd niepozornie, cichaczem. Ciekawe co na to nauczyciele, lekarze i cała budżetówka z zamrożonymi płacami, która ze wściekłości już dziś wybucha i idzie na ulice krzyczeć.

31.08.2021
15:17
Płace w Polsce. Będą gigantyczne podwyżki dla prezesów państwowych spółek
REKLAMA

Cichaczem, bo to nie tak jak z podwyżkami dla polityków – nikt nie wyjdzie na konferencji prasowej i nie ogłosi, że szefom państwowych spółek należy się podwyżka, bo przecież inflacja sprawia, że biednieją, a wiadomo, VAT na owoce morza podskoczył, w knajpach zrobiło się drogo, no i za śmieci przecież płacimy więcej.

REKLAMA

Dobrze, bez żartów, nie mam nic do owoców morza, przeciwnie, mam poczucie, że podwyżka VAT na ten rodzaj produktów jest mocno ideologiczna – chodziło tylko o to, żeby pokazać zwykłym zjadaczom chleba, że dobieramy się do skóry zjadaczom ośmiorniczek. Taka walka klas. Bezdennie głupie.

Wracając do podwyżek, na stronach Rządowego Centrum Legislacji pojawił się projekt nowelizacji ustawy o szczególnych rozwiązaniach służących realizacji ustawy budżetowej na rok 2022 r. To właśnie on po cichu przepycha podwyżki – pisze „Rzeczpospolita”.

Wiadomo, że szefowie spółek Skarbu Państwa nie mogą zarabiać tyle, co Kulczyk

Maksymalny poziom wynagrodzeń określają przepisy i jest to wielokrotność przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw bez wypłat nagród z zysku w IV kwartale 2016 r. To kwota 4403,78 zł.

Oczywiście wskaźnik ten jest przestarzały, bo pensje rosną w szybkim tempie, można więc uznać, że w sumie to sprawiedliwe, by go urealnić. W projekcie ustawy proponuje się, by bazą do wyliczenia maksymalnego wynagrodzenia w spółkach Skarbu Państwa był wskaźnik z 2018 r., który wynosi 5071,25 zł, a więc o 667,47 zł więcej.

Dalej całkiem uczciwie, prawda? Trzy lata temu przeciętne wynagrodzenia było nadal znacznie niższe niż dziś, bo w II kwartale 2021 r. ten wskaźnik wyniósł już 5774,13 zł, a więc kolejne 702,88 zł więcej.

Co to oznacza w praktyce? Ustawa mówi, że szefowie największych spółek Skarbu Państwa mogą zarabiać maksymalnie 15-krotność przeciętnego wynagrodzenia, a więc odmrożenie tego wskaźnika o dwa lata do poziomu z 2018 r. oznacza podwyżki płac o 10 tys. zł miesięcznie.

Czyżby piana pojawiła się na ustach? Spokojnie, mogło być gorzej, gdyby wskaźnik został odmrożony do dzisiejszych poziomów, podwyżki sięgnęłyby 20,5 tys. zł.

Choć „Rzeczpospolita” dodaje, że mówimy tu jedynie o podniesieniu zasadniczego wynagrodzenia prezesów, a przecież osoby zasiadające we władzach spółek publicznych otrzymują na otarcie łez jeszcze dodatkowe bonusy i nagrody, więc ostatecznie podwyżki sięgną pewnie kilkunastu tysięcy złotych.

Na podwyżki zresztą załapią się też szefowie spółek samorządowych i komunalnych, ci jednak mogą liczyć na mniej. Dlaczego? Nie, rząd im nie sępi, oni już wcześniej mieli bardziej realne wynagrodzenia, bo oparte na wskaźnikach przeciętnego wynagrodzenia z IV kwartału 2019 r., teraz zostaną one odmrożone do poziomu z 2020 r., a to oznacza 287,72 zł różnicy na samym wskaźniku, który potem jest mnożony.

Zanim rzucisz pomidorem…

I teraz ktoś rzuci we mnie pomidorem, bo przecież niedawno pisałam, że podwyżki urzędnikom należą się jak psu buda, jeśli nie chcemy mieć kartonowego państwa zarządzanego przez niekompetentnych ludzi – ci kompetentni bowiem nigdy nie przyjdą do sektora państwowego pracować za żenujące pensje.

REKLAMA

Owszem, ale trzeba mieć choć odrobinę wyczucia czasu. Problem polega na tym, że rząd postanowił odmrozić wskaźniki przeciętnego wynagrodzenia tym, którzy i tak zarabiają przyzwoicie w czasie, kiedy pracownikom budżetówki wyjaśnia, że przecież kryzys i pensje muszą pozostać na razie w zamrażarce. Ba! W czasie, kiedy budżetówka tych wyjaśnień wcale nie chce już dłużej słuchać i zapowiada, że jesienią wyjdzie na ulice. 

No pewnie, rozjuszmy protestujących jeszcze bardziej, przynajmniej będzie się coś działo, będzie temat zastępczy dla czwartej fali pandemii.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA