REKLAMA
  1. bizblog
  2. Podatki /
  3. Zdrowie

Idzie podwyżka składki zdrowotnej. Zdaniem rządu płacimy „śmiesznie mało na zdrowie”

W systemie ochrony zdrowia brakuje pieniędzy, więc władza postanowiła sięgnąć głębiej do naszych kieszeni i szykuje poważne zmiany w opłacaniu składki zdrowotnej. Być może jednak nie wszyscy zapłacimy więcej. Najmocniej oberwać mogą przedsiębiorcy i rolnicy albo milionerzy.

12.02.2021
8:35
zmiana przepisow szczepienia covid
REKLAMA

Rząd szuka pieniędzy, gdzie się da, wymyślając kolejne sektorowe podatki. Teraz poszuka ich bezpośrednio w naszych kieszeniach, żeby dofinansować służbę zdrowia. Jak donosi „Dziennik Gazeta Prawna”, rząd pracuje właśnie nad podniesieniem składki zdrowotnej. Nie będzie to jednak zwykła podwyżka, ale generalna zmiana w jej pobieraniu połączona z podwyżką.

REKLAMA

Na stole są trzy możliwe scenariusze.

Wszyscy zapłacimy więcej 

Przypomnijmy, że obecnie składka zdrowotna wynosi 9 proc. podstawy wymiaru. Gdyby wszystkim podnieść wysokości tej daniny o jeden punkt procentowy, do budżetu NFZ wpływałoby o 10 mld zł więcej. Podwyżka o dwa punkty proc. to 20 mld zł itd.

To byłoby bardzo kuszące rozwiązanie, ale po pierwsze zmniejszałoby nasze dochody, a po drugie podnosiłoby pracodawcy koszty pracy. To ryzykowny ruch, bo pewnie podniosłoby się larum. W grę wchodzi więc obciążenie podwyżką tylko pracodawców, którzy musieliby pokryć podwyżkę w całości. Ale to też nie jest idealny pomysł.

Oberwą tylko dobrze zarabiający przedsiębiorcy i rolnicy

Drugi scenariusz zakłada nie tyle podniesienie wysokości składki, ile uszczelnienie jej pobierania i urealnienie tak, by była płacona od całych dochodów, a nie ryczałtem.

Dziś bowiem wielu przedsiębiorców, niezależnie od wysokości dochodu opłaca składkę ryczałtową, która wynosi 381 zł. To stosunkowo niewiele, dlatego powstał pomysł, by podnieść wysokości tego ryczałtu, albo wprowadzić zasadę, by składka naliczana była procentowo od wysokości dochodu, by prowadzący działalność gospodarczą bardziej solidarnie dokładali się do systemu ochrony zdrowia.

Jak wylicza „DGP”, gdyby tylko sami podatnicy rozliczający się z fiskusem według stawki podatku liniowego, zaczęli płacić składkę zdrowotną naliczaną procentowo od dochodu, zamiast uciekać w niski ryczałt, dochody NFZ z tego tytułu zwiększyłyby się z 2 do ponad 15 mld zł.

Na tym jednak straciłby budżet, bo z 9 proc. składki naliczanej obecnie od postawy wymiaru pracownikom etatowym, 7,75 proc. odlicza się od podatku. Tak samo zadziałałoby to w przypadku działalności gospodarczych, a to oznacza, że budżet państwa straciłby część wpływów z PIT.

Przy tej okazji uszczelniania systemu dostałoby się też rolnikom. Ci, jak wiadomo, odprowadzają składki w ramach KRUS, a więc wyjątkowo niskie, właściwie symboliczne. Nalicza się 1 zł za każdy hektar przeliczeniowy za każdego zgłoszonego ubezpieczonego w gospodarstwie rolnym, ale tylko w gospodarstwach o powierzchni 6 hektarów i więcej. Poniżej tego areału rolnik nie płaci nic, a składkę za niego opłaca państwo.

Pomysł polega na tym, by część rolników wykluczyć z tego systemu, by składki zdrowotne płacili na zasadach ogólnych.

Niech zapłacą najbogatsi - czyli kto?

Trzecia opcja miałaby dotyczyć tylko najbogatszych Polaków, którzy objęci są tzw. daniną solidarnościową. To dodatkowy podatek w wysokości 4 proc., który od 2019 roku płacą osoby zarabiające rocznie więcej niż 1 milion złotych. 

Na czym miałyby polegać zmiany, na razie nie wiadomo, ale już we wrześniu ubiegłego roku plotkowało się, że danina solidarnościowa mogłaby zostać podniesiona z 4 do 8 proc., a próg zarobków obniżony z 1 mln zł do 250 tys. zł, a więc odczuliby ją zarabiający 20 tys. zł miesięcznie.

„Raczej nie ma planu prostego podwyższenia należności dla wszystkich. Są osoby, które przy bardzo wysokich zarobkach, np. 20 tys. zł miesięcznie, płacą śmiesznie mało na zdrowie. To niesprawiedliwe” - mówi jeden z informatorów GDP.

REKLAMA

Reszta więc może odetchnąć. Na razie.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA