REKLAMA
  1. bizblog
  2. Energetyka

Bruksela przykręca klimatyczną śrubę. Nadchodzi podatek węglowy i reforma ETS

Już 14 lipca Komisja Europejska przedstawi szereg rozwiązań, dzięki którym mamy osiągnąć najnowszy cel klimatyczny do 2030 r. Mowa jest w nich m.in. o podatku węglowym i zniesieniu darmowych zezwoleń na emisję dwutlenku węgla dla linii lotniczych.

07.06.2021
15:04
podatek-węglowy-KE
REKLAMA

O tym, że Komisja Europejska ma przedstawić podatek węglowy (CBAM: carbon border adjustment mechanism) wraz z innymi rozwiązaniami legislacyjnymi na rzecz klimatu jako pierwszy poinformował serwis Euroactiv. Nowa opłata ma być wprowadzona stopniowo już w 2023 r., a jej pełne wdrożenie planowane jest na 2026 r.

REKLAMA

Zamysł jest bardzo prosty: chodzi o to, żeby producentowi np. stali nie opłacało się budować huty poza granicami UE, gdzie nie ma jeszcze restrykcyjnej polityki klimatycznej, a potem sprzedawać swoje wyroby - bez klimatycznej kuli u nogi - na terenie Unii. Podatek węglowy ma wyrównać wszystkim szanse rynkowe. Ale w pierwszej kolejności ma być instrumentem pomniejszającym emisje CO2 i nie tylko. 

CBAM nie jest i nie powinien być postrzegany jako środek fiskalny służący spłacie europejskiego planu naprawczego. Jest to przede wszystkim środek klimatyczny i jako taki, jego jedynym celem musi być redukcja globalnych emisji gazów cieplarnianych

– przekonuje Pascal Lamy, były komisarz europejski i też szef Światowej Organizacji Handlu w latach 2005-2013.

Kto zapłaci podatek węglowy?

Pierwotnie wymyślili w Brukseli, że podatek węglowy dotyczyć będzie wyłącznie importowanej stali, żelaza, cementu, nawozów, aluminium i elektryczności. Ale na takie rozwiązanie krzywo od początku patrzała Światowa Organizacja Handlu. Dlatego CBAM będzie dotyczył także samych importerów z UE. Będą oni zobowiązani do kupowania cyfrowych certyfikatów. Każdy z nich będzie odpowiadał tonie emisji CO2 zawartej w sprowadzanych towarach. Cena tych certyfikatów ma być powiązana z systemem handlu emisjami: UE ETS. 

Wiadomo, że podatek węglowy nie będzie dotyczyć krajów należących do unii celnej: Islandii, Liechtensteinu, Norwegii i Szwajcarii. Podobnie rzecz się ma, jeżeli chodzi o terytoria zamorskie UE. CBAM nie będzie miał zastosowania też w przypadku krajów, w których emisja CO2 jest na podobnym poziomie co w UE. Jak zapowiedział to wcześniej jeden z wiceprzewodniczących KE Frans Timmermans najbiedniejsze kraje mogłyby liczyć na specjalne zezwolenia w tym zakresie. Na taryfę ulgową nie mają jednak co liczyć najwięksi emitenci dwutlenku węgla: Chiny, Stany Zjednoczone, a także Wielka Brytania.

Nadchodzi reforma systemu ETS

Tym samym zmienić ma się też system ETS - główna broń Brukseli wymierzona w emisje dwutlenku węgla. Jeszcze w styczniu 2018 r. za wymiotowanie tony CO2 trzeba było zapłacić mniej niż 10 euro. Ale potem zaczął się trwający do dzisiaj cenowy pochód tylko w górę, podparty neutralnością klimatyczną do 2050 r. i Zielonym Ładem. Już 1 września 2018 r. emisja tony CO2 kosztowała 23,63 euro. W ostatnich tygodniach 2020 r. przebito granicę 30 euro za wyemitowanie tony dwutlenku węgla. W marcu 2021 r. pobito z kolei barierę 40, a w maju 50 euro. 

W ETS po modyfikacjach uprawnienia sprzedawane byłyby na poszczególne tony emisji. Te bezpośrednie i pośrednie też. Bardzo możliwe, że przy tej okazji ETS będzie poszerzony. Mówi się o włączeniu do niego transportu i budownictwa. Coraz bliżej również do zniesienia darmowych zezwoleń na emisję dwutlenku węgla dla linii lotniczych. O takim rozwiązaniu coraz głośniej mówi Berlin. W Niemczech zresztą w tym roku na dostawców paliw grzewczych i transportowych nałożono podatek od emisji CO2 wynoszący 25 euro za tonę dwutlenku węgla. Na razie nic nie słychać, żeby przy tej okazji do systemu ETS miał być włączony metan, o czym też mówi się od dłuższego czasu.

UE pozazdrościła białej księgi Norwegii?

REKLAMA

Podatek węglowy to jednak żaden wymysł Brukseli. Takie rozwiązanie zawarto chociażby w tzw. białej księdze, w której rząd Norwegii wskazuje, jakie podejmie w następnych latach działania w celu ochrony klimatu. Ta danina to nic innego jak opłata związana z emisją dwutlenku węgla - naliczana od tony ekwiwalentu CO2. Teraz podatek węglowy w Norwegii to 590 koron norweskich (ok. 260 zł). Ale ma być znacznie drożej: do 2030 r. norweski podatek węglowy powinien już wynosić 2 tys. koron (ponad 880 zł).

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja:
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA