REKLAMA
  1. bizblog
  2. Pieniądze

Jak państwowe banki wkroczą do akcji, to cała reszta się nie pozbiera. Wkrótce się dowiecie, po co była ta repolonizacja

Państwo trzyma rękę na dziewięciu bankach w Polsce, kontroluje prawie 48 proc. rynku, zaledwie trzy największe banki ze stajni Skarbu Państwa odpowiadają za sprzedaż 45 proc. nowych hipotek. To dlaczego banki, które jako własność państwa powinny służyć obywatelom, nie dyktują warunków na rynku? Gdyby tylko politycy chcieli, mogliby porozstawiać po kątach banki z kapitałem zagranicznym.

04.02.2023
8:01
oprocentowanie kredytow
REKLAMA

Skarb Państwa ma udziały w trzech największych bankach w Polsce. O ile PKO BP od zawsze był „państwowy”, o tyle PiS dochodząc do władzy rozpoczął kampanię repolonizacji i w efekcie przejął kontrolę nad drugim największym bankiem w Polsce zaraz po PKO BP, czyli Pekao . No i do tego jest jeszcze Alior, wchodzący w skład grupy PZU.

REKLAMA

Potem jeszcze w 2020 r. minister finansów Tadeusz Kościński mówił, że „dobrze byłoby mieć czwarty co do wielkości bank w naszym kraju w polskich rękach”. Mówiło się o przejęciu mBanku, który miał zostać wystawiony na sprzedaż. Cel zwiększenia udziału polskiego kapitału w sektorze finansowym był nawet zapisany nawet w programie PiS wprost.

Ale ta państwowa trójca to nie koniec, bo są jeszcze mniejsze podmioty. Przecież niedawna wymuszona restrukturyzacja Getin Banku też powiększyła państwowe zasoby w zakresie sektora bankowego, bo właścicielem Velo Banku, do którego zostały przeniesione zdrowe aktywa z Getinu, jest Bankowy Fundusz Gwarancyjny, a więc państwo.

A więc podsumowując: państwo ma dziś aż dziewięć banków komercyjnych i trzyma rękę na niemal 48 proc. sektora bankowego, licząc po udziale w aktywach.

Zastanawialiście się, po co państwu aż taki wpływ na sektor bankowy

Państwo ma służyć obywatelowi, od tego jest, tymczasem Marcin Materna, dyrektor biura analiz rynków kapitałowych w BM Banku Millennium, właśnie w kontekście tego, czy nie za dużo państwa w bankach, mówił, że obywatele nie odnoszą żadnych korzyści z tego, że jakaś instytucja finansowa należy do państwa, bo te banki nie mają ani lepszej, ani gorszej oferty.

Wniosek był taki, że duże upaństwowienie rynku finansowego w Polsce jest szkodliwe i należałoby je zmniejszyć. A ja bym odwróciła ten problem i zapytała raczej: skoro już państwo ma tyle banków, to co mogłoby z tym zrobić?

Mogłoby, a nawet powinno, w odpowiednim momencie zadbać o to, by państwowe banki zachowały się odpowiedzialnie i kształtowały rynek jak najkorzystniej (długoterminowo) dla polskich obywateli. Tylko państwo nie było tym zainteresowane.

Kilka miesięcy temu Zbigniew Jagiełło wyznał, że jako prezes PKO BP już walczył o to, by stworzyć bankom możliwość zabezpieczenia ryzyka stopy procentowej na długi okres, tak by te mogły oferować kredyty o stałym oprocentowaniu na dłużej niż 5-7 lat i by mogły być one tańsze dla klientów, a więc bardziej konkurencyjne wobec kredytów o zmiennym oprocentowaniu opartym o WIBOR. Komitet Stabilności Finansowej powiedział wówczas, że to nie leży w ich interesie. W efekcie to, że dziś Polacy są uzależnieni od WIBOR-u, zamiast spokojnie spłacać kredyty o stałej stopie jak większość cywilizowanej Europy, to wina państwa, a nie banków.

Tymczasem państwo nie tylko nie chciało dać sektorowi bankowemu możliwości oferowania tańszych hipotek o stałej stopie, to jeszcze nie wykorzystało tego, że przecież kontroluje kilka dużych banków i to w nich może wprowadzić nowy, lepszy dla Polaków standard. 

Państwo ma teraz drugą szansę, by się wykazać ws. kredytów hipotecznych

Albo od innej strony. Ostatnio przetoczyła się dyskusja o marżach kredytów hipotecznych. Trochę dlatego, że rząd przedstawiając pomysł na Bezpieczny Kredyt 2 proc. naściemniał, że marża kredytu to 0,85 proc., tymczasem jest dwukrotnie wyższa, a bywa że i trzykrotnie.

Ale trochę też dlatego, że hipoteki sprzedają się słabo, przez wakacje kredytowe są coraz mniej rentowne i przyjdzie czas, kiedy po prostu trzeba będzie o tę rentowność znowu zawalczyć i podnosić marże. A! No i jeszcze WIRON, który może być ciut niższy niż WIBOR. Przecież to jasne, że banki różnicę będą próbowały odbić sobie na podwyżce marż właśnie.

Ale jakby tak się ktoś wyłamał? Ktoś duży, nie jakaś tam płotka? Gdyby taki PKO BP, Pekao czy Alior marż nie podnosił, a wręcz przeciwnie obniżył.

Jeśli choćby jeden bank wyłamałby się i nie poszedł drogą podnoszenia marż, zyskałby klientów, bo ci zwykle przenoszą swoje podstawowe rachunki do tego banku, w którym mają hipotekę i gdzie wpływa ich wynagrodzenie. Hipoteka to wciąż kluczowy produkt

– powiedział niedawno Bussiness Insiderowi anonimowo bankowiec.

A więc taki ruch zmusiłby resztę rynku do dostosowania się. A przypomnę, że PKO BP, Pekao i Alior mają łącznie mają ok. 45 proc. udziału w sprzedaży nowych hipotek. Nie byłoby dyskusji z taką siłą. I zupełnie nie rozumiem, dlaczego państwo tego nie wykorzystuje. 

Z lokatami jakoś się udało

Wszyscy wiemy, jak w ostatnich miesiącach rosło oprocentowanie lokat w bankach: najpierw premier pogroził sektorowi bankowemu palcem, potem oprocentowanie lokat zaczęły podnosić PKO BP i Pekao, a potem już poszło, bo reszta banków musiała zapobiec ucieczce klientów do państwowej konkurencji.

Ktoś powie, że wysoko oprocentowania lokata to nie prawo człowieka, państwo nie może zmuszać prywatnych firm do tego, żeby płaciły za lokaty jakąś konkretną stawkę. Ale przecież nikt nikogo nie zmusił - to nic innego jak właśnie wolny rynek. Jeden się wybija, inni muszą go gonić, żeby nie stracić klientów.

To samo powinno stać się z marżami hipotek, standardem przejrzystości skomplikowanych umów kredytowych czy wprowadzaniem niedrogich kredytów hipotecznych na stałą stopę. Państwowe banki powinny wyznaczać tu dobre standardy.

REKLAMA

I powinniśmy wstydzić się tego, że państwowe banki, na równi z pozostałymi, mają dziś problem z kredytami frankowymi, które sądy masowo unieważniają. Nasze własne państwo tak samo jak zagraniczni inwestorzy stosowało nielegalne zapisy w umowach wobec swoich obywateli.

I nie można powiedzieć, że nie wiedziało. Zajrzyjcie do Białej Księgi Związku Banków Polskich. Prezesi banków już w 2005 r. wiedzieli, że rosnący portfel kredytów walutowych to ryzyko i właściwie należałoby ich zakazać. I o tym głośno mówili.

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja:
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA