REKLAMA
  1. bizblog
  2. Felieton

Kolejarze znaleźli prosty sposób na spóźnione pociągi. Pasażerowie ich pokochają

I wcale nie żartuję. Polskim kolejarzom naprawdę udało się zmniejszyć liczbę spóźnionych pociągów. I naprawdę wykorzystali do tego zaledwie jeden (dodajmy – bardzo prosty) trik. Jak? Po prostu zmienili definicję słowa „spóźniony”.

11.05.2019
15:28
Opóźnienia pociągów. PKP poprawia statystyki
REKLAMA

Każdy kto jechał pociągiem więcej niż kilka razy zna na pewno to uczucie, gdy stoi się na zatłoczonym peronie dworcowym, powoli zapada zmierzch, a pociągu ani widu, ani słychu. Monotonne oczekiwanie urozmaicają tylko regularne komunikaty, które za każdym razem wydłużają czas oczekiwania.

REKLAMA

Z początkowego kwadransa szybko robi się więc pół godziny, a nierzadko i pełne 60 minut. Ludzi zalewa po drodze krew, a gdy pociąg już się pojawi, zniecierpliwieni pasażerowie rzucają się do drzwi jak armia orków na Helmowy Jar. Od pewnego czasu tych spóźnień jest jednak mniej.

Poprawiły się statystyki, ale klienci i tak klną w żywy kamień

Urząd Transportu Kolejowego wpadł na pomysł, by wydłużyć „próg punktualności” z 4 minut i 59 sekund do 5 minut i 59 sekund.

Korekta jest tłumaczona w następujący sposób – chodzi o ujednolicenie danych zbieranych w tym zakresie w krajach Unii Europejskiej. Bo podobne zasady obliczeń stosowane są ponoć m.in. w  Niemczech, Belgii i Francji. A, że przy okazji ta metoda jest korzystna, bo pomaga ukryć część spóźnień, to zapewne tylko tym lepiej.

Wyniki od razu poszły zresztą w górę. Punktualność wzrosła rok do roku z 90 do 93 proc. (dane za I kwartał). Z ciekawości zajrzałem głębiej. Sam jeżdżę pociągami dość sporadycznie, ale i tak natrafiam na wyraźnie spóźnione składy. Skąd więc te liczby?

REKLAMA

Przejrzałem sobie stronę UTK i już wiem. Rzeczywiście, na przeszło 424 tys. połączeń raptem niespełna 1,5 tys. przyjechało co najmniej godzinę za późno. Gros opóźnień to niewielkie obsuwy – w 6-minutowym limicie zmieściło się aż 84 tys. pociągów. Nieźle, prawda? I wszystko to udało się upchnąć w rubryce: „punktualne”.  

P.S. Zdradzę wam coś jeszcze. W wakacje spóźnień może być jeszcze mniej. PKP testuje właśnie cierpliwość pasażerów, wstrzymując sprzedaż biletów na kursy po 9 czerwca. Jeżeli uda ich się na trwałe zniechęcić do podróży po torach, będzie można zrezygnować z części połączeń. A mniej połączeń to mniej spóźnień.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA