REKLAMA
  1. bizblog
  2. Energetyka

Polskie firmy czeka potężna zrzutka na prąd. Na stare elektrownie pójdą miliony

W przyszłym roku firmy działające w Polsce będą musiały głęboko sięgnąć do kieszeni. Opłata mocowa sprawi, że ich rachunki za prąd wzrosną nawet o kilka milionów złotych w skali roku.

11.12.2020
9:19
Turow-negocjacje-Czechy
REKLAMA

Ceny energii elektrycznej idą do góry z roku na rok, ale opłata mocowa wywinduje je na niespotykane dotąd poziomy. W przypadku tzw. „zwykłych Polaków” nie jest jeszcze źle. Przeciętne gospodarstwo domowe będzie musiało wysupłać dodatkowo około 100-120 zł rocznie. W przypadku singli mieszkających w kawalerkach koszt opłaty mocowej nie przekroczy nawet 60 zł. Właściwy ciężar podwyżek spadnie tymczasem na przedsiębiorców.

REKLAMA

Jak nie Covid-19, to ceny prądu

Podczas gdy indywidualny odbiorca prądu, w zależności od zużycia, będzie musiał zapłacić dodatkowo od 5,51 zł do 12,87 zł miesięcznie, firmy opłatę mocową będą liczyć w setkach tysięcy. Do każdej 1 MWh rząd doliczy im bowiem 76,20 zł, co przełoży się na wzrost cen o ok. 16 proc. Ale zapewne niewiele wam to mówi. Przyjrzymy się więc tym kosztom na przykładach.

Innogy podaje, że średnie zużycie prądu dla największych odbiorców, takich jak fabryki czy kopalnie to 112 000 MWh rocznie. W ich przypadku opłata mocowa będzie przekraczać 8 mln zł.

Zdecydowanie mniej zapłacą duże przedsiębiorstwa. Tu przeciętny pobór prąd szacowany jest na 1660 MWh, co oznacza, że opłata mocowa zmusi je do wydania dodatkowych 120 tys. zł rocznie. W najmniejszym stopniu opłaty dotkną rzecz jasną firmy małej i średniej wielkości. Te będą musiały znaleźć w swoich budżetach niecałe 13 tys. zł ekstra. Niby niewiele, ale pamiętajmy, że mówimy tu o kilkuosobowych działalnościach.

Polskie firmy po ciężkim, epidemicznym 2020 r., czeka więc kolejne duże wyzwanie. Tym większe, że tak wysoka stawka opłaty mocowej jest dla nich sporym zaskoczeniem. Jeszcze do niedawna spekulowało się, że będzie ona na poziomie 40-45 zł za 1 MWh. O tym, że opłata będzie niemal dwa razy wyższa, firmy dowiedziały się dopiero pod koniec listopada.

Przedsiębiorstw i klientów indywidualnych nie stać na opłacanie dużo wyższych rachunków za prąd w sytuacji, kiedy zmagają się ze skutkami pandemii Covid-19

- przekonuje Wojciech Graczyk, prezes Związku Pracodawców Prywatnych Energetyki, wiceprezydent Konfederacji Lewiatan

Ekspert dodaje również, że zmiana reguł gry na rynku energii będzie mieć fundamentalne znaczenie dla przyszłości wielu branż. Wtóruje mu Łukasz Gruszka z Energy Solution, wytykając, że przedsiębiorcy mają tylko miesiąc na przygotowanie się na wzrost kosztów.

„W tym momencie firmy prawdopodobnie już domknęły prognozy budżetowe na kolejny rok, a wygląda na to, że będą musiały je mocno skorygować" – ocenia, cytowany przez serwis „Gram w Zielone".

Płacimy za zapóźnienia

Skąd jednak właściwie wzięła się opłata mocowa? Rząd chce za jej pomocą pokryć koszty utrzymania bloków, które nie są w stanie utrzymać się dzięki sprzedaży energii. Dotyczy to przede wszystkim starych elektrowni węglowych.

Podtrzymywanie ich przy życiu jest dzisiaj dla właścicieli często nieopłacalne, ale całkowite odłączenie od systemu może ograniczyć dostawy energii do odbiorców. A jest co ograniczać. 10 grudnia tego roku pobiliśmy ubiegłoroczny rekord zapotrzebowania na moc - 26817 MW.

Z drugiej strony środki, które popłyną do sektora energetycznego mają posłużyć do budowy nowych mocy wytwórczych. W ten sposób odbiorcy zrzucą się na modernizację polskiej energetyki. Utrzymywanie tego specyficznego systemy wsparcia jest przewidziane aż do 2047 r.

Przez kolejne trzy dekady polskie firmy wyłożą na stół grube miliardy. Rząd zakłada, że tylko w pierwszym roku obowiązywania opłaty mocowej uda się zarobić dodatkowo 5,6 mld zł. Do tego trzeba jeszcze doliczyć opłatę OZE - 2,20 zł/MWh.

Taniej już raczej nie będzie. W cenie polskiego prądu 45 proc. stanowi koszt paliwa. W naszym przypadku głównie węgla, który stanowi 75 proc. miksu energetycznego. Tymczasem rentowność czarnego złota spada z roku na rok. W sierpnia 2020 r. węgiel kamienny wydobywany w Polsce był o 18 euro za tonę droższy od importowanego, podczas gdy jeszcze 2-3 lata wcześniej jego cena była o 24 euro niższa niż węgla sprowadzanego z zagranicy.  

Druga przyczyna to rosnące ceny uprawnień do emisji CO2, które stanowią kolejne 45 proc. ceny prądu. Co dziesiąta złotówka to natomiast koszt m.in. transportu. Do ceny samej energii należy doliczyć następnie marżę, certyfikaty, akcyzę i dystrybucję. I to właśnie do tej ostatniej zostanie dopisany koszt opłaty mocowej. Istnieje jednak kilka sposób na ominięcie parapodatku od starych węglówek.

Opłata mocowa znacząco wypłynie na wydatki firm, często może decydować o rentowności prowadzonej przez nie działalności lub jej braku. Jest na tyle wysoka, że wiele przedsiębiorstw szybciej będzie podejmować działania zapobiegawcze

– przekonuje w rozmowie z Bizblog.pl Krzysztof Ławrywjaniec Head of PPA w Sun Investment Group (SIG)

Zdaniem przedstawiciela SIG jesteśmy dzisiaj u progu boomu na własne instalacje fotowoltaiczne które będą instalowane u większych odbiorców końcowych. Do tej pory panele fotowoltaiczne rozwijały się w Polsce głównie dzięki mikroinstalacjom konsumenckim, na które popyt nakręcał program rządowych dotacji „Mój Prąd”.

Teraz panele mogą szerzej pojawić się również na polach czy dachach fabryk. SIG chwali się, że w najbliższym czasie w Polsce, Włoszech i Hiszpanii odda instalacje o mocy przekraczającej 1000 MW. Na pozyskiwanie energii ze słońca nastawia się wiele korporacji jak właściciel Biedronki Jeronimo Martins lub LPP (m.in. Reserved, Cropp).

W chwili obecnej jedynym sposobem na obniżenie kosztów energii elektrycznej jest postawienie na własne moce wytwórcze np. instalację kogeneracyjną, która choć w początkowym okresie wymaga dużych nakładów finansowych to w dłuższym okresie czasu może dać wymierne efekty finansowe

– dodaje w swoim raporcie PwC.
REKLAMA

Ale to niejedyne rozwiązanie. Kolejnym sposobem na uniknięcie opłaty mocowej jest zmiana godzin poboru prądu. Opłata jest bowiem naliczana wyłącznie w dni robocze w godzinach od 7 do 22. Nawet częściowe przeniesienie produkcji poza standardowe godziny pracy może więc oznaczać oszczędności sięgające dziesiątek czy setek tysięcy złotych rocznie. Prezes Urzędu Regulacji Energetyki elegancko nazwał to uelastycznieniem popytu na energię elektryczną.

Redukowanie zapotrzebowania na prąd w określonych godzinach albo jego samodzielne wytwarzanie może stać się szansą na budowanie przewagi konkurencyjnej. Jakiej drogi polskie firmy by dzisiaj nie obrały, jest więc się nad czym zastanawiać.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA