REKLAMA
  1. bizblog
  2. Biznes

W Polsce przybywa niewypłacalnych firm. Najgorzej jest w usługach i przemyśle

Euler Hermes sprawdził polskie firmy pod względem kondycji finansowej. I wyszło im, że z roku na rok jest coraz gorzej. Najwięcej niewypłacalnych firm przybywa w regionach przemysłowych.

22.06.2019
16:21
niewypłacalność firm wzrost
REKLAMA

Najgorzej jest w sektorze usług i w przemyśle. Ale uparcie goni je też budowlanka. Rośnie bardzo poważnie zagrożenie w transporcie i w handlu.

REKLAMA
 class="wp-image-944243"

Niewypłacalność polskich firm: przoduje dolnośląskie i śląskie

W maju 2019 r. poinformowano o 75 niewypłacalnych polskich firmach wobec 70 w kwietniu 2018 r. (wzrost o 7 proc. w porównaniu r/r). Od początku roku liczba niewypłacalności wzrosła również o 7 proc. w porównaniu do analogicznego okresu przed rokiem (I-V), co oznacza niewypłacalność w tym czasie 433 polskich firm. Największy wzrost niewypłacalnych firm w maju (rok do roku) miał miejsce w sektorach handlu hurtowego, transportowym oraz budowlanym. Ale i tak niewypłacalność dominowała w usługach (22 firm) i przemyśle (15).

Niewypłacalność firm najbardziej daje się we znaki w województwie dolnośląskim (wzrost r/r o 5 firm), podkarpackim (5) i śląskim (4). Żadnych zmian w tym względzie nie odnotowano jedynie w województwie świętokrzyskim. Mimo, że przodujące w zestawieniu regiony mają przemysłową tradycję, to listę niewypłacalności zdominowały akurat firmy handlowe, stanowiące nawet 2/3 niewypłacalności. 

Ponowny wzrost liczby niewypłacalności w budownictwie.

REKLAMA

To kolejny wniosek z raportu Euler Hermes, który nie może dobrze wróżyć na przyszłość. Co więcej niewypłacalność jest odnotowywana wśród firm zajmujących się nie tylko budownictwem infrastrukturalnym, ale także wznoszeniem budynków. W maju 2019 r. mieliśmy do czynienia z 8 niewypłacalnościami firm budowlanych wobec tylko 2 w maju ub. roku. Połowa z nich dotyczyła firm budowlanych związanych z budową dróg i związanymi z tym pracami specjalistycznymi. Ograniczoną rentowność tych prac potwierdza zjawisko zrywania kontraktów przez zleceniodawców lub ich rzeczywistego porzucania przez samych wykonawców.

Do ewidentnych opóźnień i wzrostu kosztów w efekcie zrywania kontraktów, głównie drogowych, doliczyć tez trzeba straty, jakie poniosą (lub już ponieśli) przede wszystkim podwykonawcy oraz dostawcy dotychczasowych konsorcjów. Nawet, jeśli (w najlepszym przypadku) poniesione koszty zrekompensuje im inwestor. Stracą, bowiem zainwestowali swoje środki finansowe, zatrudnili ludzi i sprzęt oraz zamówili materiały budowlane a nie zrealizują w pełni zakładanych przychodów, zysków - tłumaczy Tomasz Starus, członek Zarządu Euler Hermes odpowiedzialny za ocenę ryzyka.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA