REKLAMA
  1. bizblog
  2. Biznes

Elon Musk lobbuje za podatkiem na auta spalinowe. Ich ceny wzrosną, ale będą dopłaty do tesli

Tesla lobbuje u brytyjskich polityków za podniesieniem podatków od samochodów napędzanych silnikami spalinowymi. Po co? Ano po to, żeby rząd znalazł więcej pieniążków na dopłaty do aut elektrycznych. Troska o środowisko wkracza w zupełnie nowy wymiar.

16.03.2021
12:43
Elon Musk lobbuje za podatkiem na auta spalinowe. Ich ceny wzrosną, ale będą dopłaty do tesli
REKLAMA

Elon Musk nakupił w ostatnim czasie tyle bitcoinów, że gdyby miały one realną postać, mógłby postawić obok fabryki we Fremont specjalny skarbiec. Pod koniec lutego, gdy wartość bitcoina poszybowała do 57 tys. dol. Tesla miała w portfelu kryptowaluty za około 1,5 mld dol. Dzisiaj to niewiele mniejsza kwota, bo e-walutę wycenia się na 55 tys. dol.

REKLAMA

Oznacza to, że producent elektryków wirtualnie zarobił na bitcoinie, więcej niż na sprzedaży samochodów, bo na teslach zarobił „ledwie” 700 mln dol. Ale co to ma wspólnego z podatkiem od pojazdów napędzanych benzyną i diesli?

Grosza daj Tesli

W dokumencie przesłanym do brytyjskiego rządu, do którego dotarł „The Guardian”, czytamy, że „wspieranie pojazdów o zerowej emisji za pomocą mechanizmów, dzięki którym nowe samochody napędzane paliwami kopalnymi płacą za spowodowane przez nie szkody, jest całkowicie rozsądne i logiczne”.

Tesla sugeruje więc, że Wielkiej Brytanii będzie łatwiej osiągnąć cele klimatyczne, jeżeli zacznie zniechęcać obywateli do kupna samochodów, które przyczyniają się do emisji dwutlenku węgla. Jednocześnie nie widzi jednak problemy w inwestowanie w kryptowaluty. Badania przeprowadzone przez Monachijski Uniwersytet Techniczny w 2019 r. wykazały, że kopanie bitcoinów odpowiada za emisję 22 megaton CO2. Co odpowiada emisji tak żarłocznych na prąd miast, jak Las Vegas czy Wiedeń.

To zresztą niejedyny mankament w argumentacji Muska. Brytyjczycy przyznali niedawno, że plany transformacji energetycznej okazały się nieco zbyt ambitne i planują zrównoważyć chimeryczność paneli słonecznych i farm wiatrowych nieco stabilniejszą energią z elektrowni gazowych. A to oznacza, że produkcja prądu jeszcze długo będzie wiązała się z dodatkową emisją gazów cieplarnianych.

Podatek? 4 tysiące od samochodu

Przechodząc do konkretów, Tesla twierdzi, że brytyjski budżet bez problemu uniesie dopłaty do elektryków rządu 3 tys. funtów. Będzie go na to stać, bo wcześniej każe zapłacić nabywcom samochodów spalinowych 49 funtów podatku.

To na starcie. Z czasem, gdy udział pojazdów elektrycznych przekroczy 20 proc. „danina od spalin”, wzrośnie do 750 funtów. W przeliczeniu na cywilizowaną, unijną walutę to prawie 4 tys. zł.

Problem w tym, że poza Teslą orędowników nowego podatku nie widać. Pozostali producenci nie koncentrują się przecież na elektrykach. Dla przemysłu motoryzacyjnego to wciąż pieśń przyszłości, prawdziwe zyski leżą w pojazdach, które trzeba prawilnie zatankować na stacji paliw.

REKLAMA

Brytyjski rząd zamierza zakazać sprzedaż nowych samochodów spalinowych po 2035 r. To oznacza, że producenci mają jeszcze prawie 15 lat spokoju. Potem biznes wokół pojazdów benzynowych wciąż będzie się zresztą kręcił, bo masowa eksploatacja maszyn, które zostaną na drogach, potrwa kolejne 10-15 lat.

„Podatek Muska” byłby jednak dla branży problemem tu i teraz. I nie tylko dla branży, bo kierowcy, którzy wolą benzynę od prądu mają swoje racje. Liczba punktów ładowania na całych Wyspach sięgnęła 22 tys., ale jedna trzecia z nich przypada na Londyn. Dla mieszkańców stolicy całkiem wygodna sprawa. Cała reszta może dostać szału, szukając ładowarek.

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA