REKLAMA
  1. bizblog
  2. Transport

Klasa biznes w supermarkecie. Linie lotnicze wznoszą się na szczyty kreatywności, by przetrwać

Przewoźnicy powoli godzą się z tym, że latanie będzie w najbliższym czasie okresowym luksusem. Ale żeby zarabiać, nie trzeba przecież od razu wzbijać się w powietrze.

02.11.2020
8:21
Klasa biznes w supermarkecie. Linie lotnicze wznoszą się na szczyty kreatywności, by przetrwać
REKLAMA

Początkowo wydawało się, że koronakryzys to przejściowy problem. Linie lotnicze wymontowywały siedzenia, pakowały do środka maseczki ochronne i zamieniały się w służby niosące pomoc turystom, którzy ugrzęźli za granicą. To tylko tymczasowo – uspokajali się zapewne w myślach przedstawiciele spółek lotniczych. Biorąc pod uwagę, jak szybko ogłaszane i wygaszane są połączenia, można zakładać, że skala lockdownu na niebie nieustannie zaskakuje przewoźników.

REKLAMA

Część z nich chyba pogodziła się już z faktem, że przez najbliższe miesiące droga do zarobku będzie prowadziła różnymi drogami, ale nie będzie związana z lataniem.

Obiadki Finnaira jak ciepłe bułeczki

Niezłym przykładem jest tu Finnair. Fińskie linie zrezygnowały pewien czas temu z outsourcingu usług cateringowych, kupiły spółkę, która wcześniej obsługiwała lotnisko w Helsinkach i przechrzciły ją na Finnair Kittchen. Ale gdy kolejne państwa zaczęły nakładać ograniczenia na połączenia lotnicze, a pasażerowie rezygnowali z podróży, okazało się, że nowi pracownicy nie mają nic do roboty.

Jak rozegrali to Finowie? Przewoźnik zaczął sprzedawać jedzenie z klasy biznes w zwykłym supermarkecie zlokalizowanym w pobliżu głównego węzła komunikacyjnego Finnaira, lotniska Helsinki-Vantaa. Reuters podaje, że pomysł stał się hitem. W ciągu kilku dni udało się sprzedać 1600 posiłków.

Spółka planuje rozszerzać swoją działalność i wprowadzać do sklepów kolejne dania. W ofercie znajdzie się m.in. mięso renifera z fińskiej Laponii i łopatka wieprzową w stylu japońskim. Jeżeli Finnair chce ochronić miejsca pracy sprzedaż będzie musiała osiągnąć zdecydowanie wyższy pułap. W szczytowym momencie Finnair Kittchen dostarczał bowiem aż 12 tys. posiłków dziennie.

British Airways: samolot w częściach sprzedam

Na tym pomysłowość linii się jednak nie kończy. W trudnych czasach decydenci chwytają się dosłownie każdego sposobu, by zminimalizować straty. British Airways było zmuszone do wycofania ze swojej floty Boeingów 747 w związku ze spadkiem popytu. Część z nich trafiła w ręce firmy ratowniczej na lotnisku Cotswold. Jej właściciel został z miejsca zalany zapytaniami od fanów lotnictwa. Zdecydował się więc pociąć część maszyn i sprzedawać je na części

Popularna jest wycięta sekcja boczna, którą można zawiesić na ścianie. Zwykle kosztują około 200 funtów za sztukę

– tłumaczył

Popularnością cieszą się również koła, hamulce i silniki, które można sprzedawać jako części zamienne do Boeingów wciąż pozostających w eksploatacji. Air Salvage International dostaje także propozycje od osób, które we wnętrzach starych samolotów chcą urządzić knajpy i restauracje.

REKLAMA

Jeszcze inny sposób na dorabianie znalazły firmy Mesa Air i Sun Country Airlines. Pierwsza z nich podpisała 5-letni kontrakt z DHL Express, druga zaczęła obsługiwać przewóz paczek dla Amazona. Obaj amerykańscy przewoźnicy zamienili się więc de facto w linie cargo.

Dzisiaj każdy sposób na dorobienie wydaje się jednak właściwy. Od początku roku zbankrutowały 43 linie lotnicze, wynika z danych Cirium, firmy agregującej dane dotyczące podróży. Stało się tak pomimo dziesiątek miliardów dol. pomocy publicznej, jaka popłynęła do sektora lotniczego. A przecież przewoźnicy nie mogą liczyć na to, że pieniądze z budżetu będą do nich płynąć bez końca.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA