REKLAMA
  1. bizblog
  2. Prawo /
  3. Zdrowie

Ministerstwo Zdrowia potknęło się o limit THC w krwi kierowców. Chorzy mają problem

Jest odpowiedź Ministerstwa Zdrowia na interpelację poselską w sprawie ustalania limitu stężenia THC u kierowców. Jak już pisaliśmy, problemy podczas kontroli policyjnych mają chorzy, którzy korzystają z legalnej medycznej marihuany. Czy coś konkretnego z odpowiedzi resortu wynika? Niestety nic.

28.02.2020
10:10
Limit THC w krwi kierowców. Ministerstwo Zdrowia rozkłada ręce, chorzy wciąż mają problem
REKLAMA

Jeżeli spodziewaliście się, że w Ministerstwie Zdrowia trwają jakiekolwiek dyskusje na temat limitu THC u kierowców - lepiej od razu porzućcie złudne nadzieje.

REKLAMA

Wiceminister Józefa Szczurek-Żelazko, odpowiadając na zapytanie posła Jarosława Sachajko o limity THC, rozwiewa wszelkie wątpliwości. Nawet te, czy w resorcie Łukasza Szumowskiego ktokolwiek ten temat traktuje poważnie.

Ciągła ewolucja w zakresie składu, sposobu i siły oddziaływania środków odurzających na ludzki organizm, różne typy uzależnienia, jakie wywołują, oraz różnorakie konsekwencje tych uzależnień w postaci tolerancji i objawów abstynencji – jak słusznie zauważa się w literaturze – uniemożliwiają na obecnym etapie rozwoju nauki wyznaczenie wartości granicznych stężeń lub zakresów stężeń granicznych dla poszczególnych związków aktywnych tych środków we krwi

- czytamy w ministerialnej odpowiedzi na interpelacje

Trudno nie odnieść wrażenia, że mamy tutaj do czynienia z polityczną nowomową, której głównym założeniem jest to, żeby powiedzieć dużo, ale jednocześnie jak najmniej. Szkoda, że przy okazji po prostu głupio. Wychodzi bowiem, że między innymi w Danii, Norwegi, czy Belgii prawodawcy dostępu do takiej literatury - która podpowiada, że limity stężenia THC jest niemożliwy do ustalenia - nie mają. Ta musi być widocznie pod ręką jedynie nad Wisłą.

Może resort zdrowia pomylił biblioteki?

Tymczasem okazuje się, wbrew temu, co sugeruje wiceminister zdrowia, badań dotyczących stężenia THC u kierowców jest naprawdę sporo. Jednym z przykładów (naprawdę licznych) jest cykl doświadczeń wykonanych pod koniec roku przez naukowców z Uniwersytetu Wiktorii z Toronto. Scenariusz symulatora obejmował dziewięciokilometrową jazdę po wiejskiej autostradzie z prędkością 80 km/h, z kilkoma prostymi problemami do rozwiązania, takimi jak np. wolno poruszający się pojazd, który trzeba wyprzedzić.

Okazało się, że bezpośrednio po zapaleniu marihuany badana grupa wykazywała oznaki upośledzenia, słabo centrując wyimaginowany samochód na jego pasie ruchu i prowadząc go niewłaściwie wolno. Ale już w dalszych testach - 24 i 48 godzin później - kiedy u badanych nadal wykrywany było stężenie THC - zadania an symulatorze jazdy wykonywane były normalnie. 

Znaleźliśmy znaczące dowody na różnice w zachowaniu kierowcy, częstości akcji serca i samozgłaszanych efektów narkotykowych 30 minut po paleniu marihuany, ale... znaleźliśmy niewiele dowodów na potwierdzenie efektów ubocznych

– napisali naukowcy w swoim raporcie.

Nie wiem, czy odpowiedź podpisana przez Józefę Szczurek-Żelazko to dowód bardziej na brak wiedzy, czy może na to, że resortu po prostu ten temat nie obchodzi, nie jest dla ministerstwa istotny. Wiem, za to, że to niestety źle wróży inicjatywie Wolnych Konopi. Stowarzyszenie w maju rusza z akcją zbierania podpisów pod obywatelskim projektem ustawy depenalizującej marihuanę. Proponowane regulacje proponują, żeby dozwolone było posiadanie na własny użytek do 30 g suszu oraz hodowla w domu - do 4 krzaków. Też na własny użytek.

Już teraz do Stowarzyszenia Wolne Konopie zgłosiło się parę tysięcy chętnych do wzięcia udziału w tej akcji wolontariuszy. Zebranie wymaganej liczby 100 tys. podpisów wydaje się jak najbardziej do wykonania. Ale po takiej odpowiedzi z Ministerstwa Zdrowia na poselską interpelację widać, że w rządzie nikt nie rozwodzi się na temat marihuany.

Nie ma tematu ani stężenia THC u kierowców (wszak literatura tak podpowiada), to tym bardziej nie będzie tematu zmian przepisów dopuszczających do użytku w Polsce marihuanę rekreacyjną - nawet wskazując dobitne przykłady, jakie to może przynieść korzyści finansowe dla budżetu państwa.

O co pytał poseł Sachajko?

„Susz konopi medycznych można legalnie kupić w aptece, legalnie można uprawiać konopie siewne, legalne jest również spożywane kwiatów konopi siewnych, które poza CBD zawierają niewielkie ilości THC. THC jest substancją halucynogenną, lecz działanie to w obecności CBD jest całkowicie zniesione. Niestety przez brak jakichkolwiek regulacji prawnych (tak jak jest to np. w przypadku alkoholu) nie jest istotne, ile nanogramów metabolitów THC na 1 ml krwi ma we krwi zatrzymany kierowca – czy 200 (ilość występująca krótko po zażyciu) czy 5 – po kilku lub kilkunastu godzinach. I tak można stracić prawo jazdy” - czytamy w interpelacji złożonej przez posła Jarosława Sachajko.

REKLAMA

Poseł zwracał przy tym uwagę, że przez tę dziurę w przepisach za chwilę może u nas dochodzić do częstszych zatrzymań praw jazdy. Dla posła co najmniej dziwną też sytuacją jest, kiedy marihuanę traktuje się na drodze znacznie poważniej od alkoholu. Wszak o ile badanie wykaże nieco wyższe jego stężenie, w granicach od 0,2 do 0,5 promila – będzie to potraktowane jak wykroczenie. W przypadku obojętnie jakiego stężenia THC - jest to wedle obowiązujących regulacji przestępstwo z odpowiedzialnością karną.

Za chwilę akcja zbierania podpisów, a stan wiedzy zerowy

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA