REKLAMA
  1. bizblog
  2. Pieniądze

Kuriozalny wyrok w sprawie frankowiczów. Zimny prysznic dla kredytobiorców, chwilowy tryumf banku

Frankowiczu, podpisując umowę na hipotekę w CHF byłeś zadowolony, bo płaciłeś niższe raty? No to jak byłeś do przodu, to interesy konsumenta nie zostały naruszone. I nie ma znaczenia, że w twojej umowie znajdowały się zapisy abuzywne – taka jest logika sądu w Białymstoku, który wydał przedziwny wyrok, który frankowiczom podniesie ciśnienie.

31.05.2022
10:53
Kuriozalny wyrok w sprawie frankowiczów. Zimny prysznic dla kredytobiorców,  chwilowy tryumf banku
REKLAMA

Od kilku lat sądy miotają się, bo nie wiedzą właściwie, jak stosować przepisy prawa wobec kredytów frankowych, które jednak biorąc pod uwagę legislację, były jakimś dziwnym tworem na uboczu wszystkiego, co znane i co regulowało wprost prawo.

REKLAMA

Aż tu nagle sąd w Białymstoku wydał wyrok, który brzmi niemal dokładnie jak argumentacja przeciwników frankowiczów, również powtarzana od lat: jak braliście kredyty we frankach, to jakoś wszystko było dobrze, bo płaciliście raty mniejsze niż złotówkowicze. I dopiero, kiedy kurs franka wystrzelił, zorientowaliście się, że wasze umowy są wadliwe?

A abuzywności nie było, kiedy płaciliście niskie raty we frankach?

Wyrok sądu jest o tyle ciekawy, że zapada wtedy, kiedy wydawało się, że linia orzecznicza sądów z grubsza się już ukształtowała. Owszem, ciągłą niewiadomą jest rozliczenie ewentualnej opłaty za korzystanie z kapitału, ale większość sądów już od jakiegoś czasu unieważnia umowy kredytowe po stwierdzeniu, że znajdowały się w nich zapisy abuzywne.

Tymczasem Sąd Okręgowy w Białymstoku uznał, że abuzywność zawartych w umowie przepisów jest właściwie drugorzędna. Ważniejsze jest to, czy kredyt frankowy w momencie zaciągania był dla kredytobiorcy korzystniejszy niż złotowy. Jeśli był, nie można mówić wówczas o naruszeniu interesów konsumenta. Sąd oparł się przede wszystkim o art. 3851 par. 1 kodeksu cywilnego.

A mowa była o kredycie zaciągniętym w 2006 r. na 30 lat. Sąd zwrócił uwagę, że przez 10 lat kredytobiorcy nie mieli żadnych problemów z wykonywaniem umowy. W dodatku podczas rozprawy sami podkreślali, że początkowo kredyt frankowy był dla nich korzystniejszy niż złotowy, więc w sumie byli zadowoleni.

Dopiero w 2020 r. przestali być na tyle, że wystąpili do sądu o stwierdzenie nieważności umowy i zwrot zapłaconych rat. A więc sąd uznał, że próba sądowego unieważnienia umowy nie jest wynikiem problemów z abuzywnością niektórych zapisów umowy – te przecież były w umowie od początku, tylko dopóki klienci zyskiwali, jakoś im to nie przeszkadzało.

Jak zaczęli tracić, dopiero abuzywność zaczęła im przeszkadzać. A mogła zacząć od 2013 r., kiedy raty kredytu frankowego stały się równe analogicznemu kredytowi złotowemu, a potem wręcz wyższe.

Przez kilka lat kredytobiorcy więc zyskiwali, dlatego nie ma mowy o jakimkolwiek (a nie tylko rażącym) naruszeniu interesów konsumenta, w tym tych ekonomicznych oczywiście – uznał sąd.

I kazał ostatecznie spadać frankowiczom na drzewo, 17 marca 2022 r. oddalając ich powództwo.

Sąd w Białymstoku nie zrozumiał opinii dotyczącej umowy kredytowej

Tylko że prawnicy mają wątpliwości, czy to rozumowanie jest w porządku. Bo liczy się nie tylko punkt startowy, czyli moment zawierania umowy, ale również teraźniejszość, a dokładniej mówiąc, cały okres trwania umowy.

I najśmieszniejsze jest to, że uważa tak prof. Maciej Gutowski, cywilista, na opinię którego sąd obszernie się powoływał, wydając ten niecodzienny wyrok. Prof. Gutowski, wręcz niemal żali się „Dziennikowi Gazecie Prawnej”, że sąd zredukował jego opinię wyłącznie do chwili zawierania umowy, a ważny jest cały okres obowiązywania umowy.

I jeszcze jedna ciekawostka. Sąd cały czas skupiał się na tym, czy frankowicze byli w lepszej czy gorszej sytuacji w porównaniu do złotówkowiczów. Jakby sprawiedliwość społeczna miała zastąpić przepisy prawa. I to wszystko nawet może brzmieć logicznie z odpowiedniej perspektywy. Tylko sąd wcielił się w rolę publicysty, ewentualnie polityka, a nie urzędnika kierującego się literą prawa.

REKLAMA

Ale to nie koniec. Od wyroku przysługuje apelacja i zakładam, że do niej dojdzie. I to też nie na pewno koniec opery mydlanej z frankami w roli głównej. Niby dziś ponad 90 proc. wyroków sądowych zapada na korzyści frankowiczów. Ale niektóre banki wciąż lubią powtarzać, że linia orzecznicza jeszcze jest krucha. 

Po tym wyroku z Białegostoku po raz pierwszy zaczynam im wierzyć.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA