Najbogatsi mają sposób, jak uniknąć koronawirusa. I jak przystało na krezusów, drogi
Na lotniskach panuje obecnie psychoza. Pasażerowie pomykają w maseczkach ochronnych, a każdy Azjata, który się na nich zjawi, napotyka od razu setki pytających spojrzeń. W tych warunkach niektóre firmy i co majętniejsi podróżni stwierdzili, że nie warto ryzykować. Takiego boomu na wynajem prywatnych samolotów branża lotnicza jeszcze nie miała.
Nie chcą dzielić kabiny z innymi
– tak Richard Lewis, prezes Insignia Group wyjaśnia nagłą popularność, jaką zaczęły cieszyć się prywatne odrzutowce.
Firma Lewisa właśnie zbiera owoce tego niespodziewanego scenariusza. I nie tylko ona. JetSet Group pochwaliło się wzrostem obrotów o 25 proc. W tym samym czasie WingX, które zajmuje się monitorowaniem lotnictwa biznesowego, policzyło prywatne loty między Hongkongiem a Australią i Ameryką Północną. W styczniu tego roku było ich dokładnie o 214 proc. więcej niż rok wcześniej.
Bizblog.pl poleca
- Narciarze mogą nie polecieć w Alpy przez koronawirusa
- Wirus spustoszy portfele milionów Polaków
- Polska wódka zabija koronawirusa? Japończycy rzucili się do sklepów
Bogaci boją się koronawirusa
Przedstawiciele firm wynajmujących odrzutowce są zgodni – ruch w interesie napędza im obawa przed koronawirusem. Zamożni klienci zamawiają prywatne loty, chcąc ewakuować się z miejsc, w których epidemia już wybuchła, ale też dlatego, że nie chcą ryzykować zarażenia na lotnisku albo pokładzie samolotu w dowolnej części globu.
Z prywatnych przelotów chętnie korzystają też koncerny. Bloomberg pisał niedawno, że hollywoodzkie studio lotnicze Victor poprosiło o przerzucenie 50 osób z Tokio do Los Angeles. Powód był ten sam. Kalifornijczycy bali się kontaktu z innymi podróżującymi.
Linie lotnicze zawieszają połączenia
W tym samym czasie linie lotnicze dostają mocno w kość. Od początku roku tacy przewoźnicy jak American Airlines, United Airlines czy Delta Airlines stracili na wartości ok. 25 proc. Początkowo połączenia były zawieszany tylko na trasach do Chin, ale wraz z rozwojem epidemii z siatki wycinane są kolejne destynacje.
British Airways znacznie ograniczył podróże do Włoch, Francji, Austrii, Niemiec, Belgii, Irlandii i Szwajcarii. Chodzi łącznie o łącznie 171 lotów. Ponad setkę połączeń do i z Włoch odwołał Ryanair. Irlandzki lowcost już poinformował, że straty finansowe odbije, sobie wysyłając załogę na urlopy i zamrażając pensje.
Amerykańskie i europejskie linie lotnicze przed prawdziwym wyzwaniem staną dopiero w najbliższym czasie. Statystyki zachorowań pokazują, że epidemia w Państwie Środka powoli wygasa. Teraz pora na zachodnią stronę globu, w tym USA.