REKLAMA
  1. bizblog
  2. Energetyka

Czesi zainkasowali miliony za Turów i teraz sami mogą mieć kłopoty. Szykuje się skarga do Brukseli

Przedstawiciele rządu zmienili narrację w sprawie kopalni Turów. Dla nich to już zamknięta kwestia, do której nie ma co wracać. Nałożonych zaś przez TSUE kar nie należy aż tak bardzo się bać, bo pewnie unijny Trybunał wykaże się elastycznością i koniec końców Warszawa nie będzie musiała nic płacić. Z kolei w Czechach nie mija wrzawa po podpisaniu porozumienia z Polską. Zdaniem wielu Praga nie powinna się na taką umowę w ogóle godzić. A Greenpeace zapowiada skargę na rząd Czech do KE.

10.02.2022
12:58
Turow-kopalnia-Czechy
REKLAMA

Coraz więcej wątpliwości dochodzi zza naszej południowej granicy względem międzyrządowego porozumienia między Czechami a Polską w sprawie kopalni Turów. Warszawa za to wydaje się bardziej zadowolona z takiego obrotu sprawy.

REKLAMA

Owszem, trzeba zapłacić Czechom ciut więcej, niż pierwotnie chcieli – na początku sporu Praga mówiła o 30 mln euro odszkodowania, a skończyło się na 45 mln euro – ale udało się uniknąć zamykania Turowa i tym samym zadbano o bezpieczeństwo energetyczne. I nie ma już żadnego powodu, żeby dalej kruszyć o to kopie. Bo jeżeli chodzi o nałożoną 20 września przez TSUE karę (500 tys. euro dziennie), też pewnie Trybunał wykaże się zrozumieniem i Warszawa ostatecznie nie zapłaci ani eurocenta. 

Umowa nie pozostawia elementów niejednoznacznych, wątpliwych, grożących potencjalnym sporem w przyszłości - przekonywała ostatnio w Sejmie minister klimatu i środowiska Anna Moskwa i dodała, że najlepszym dowodem na to, że to jest dobre porozumienie dla Polski, jest to, że za sygnowanie tego dokumentu coraz częściej atakowany jest rząd Czech.

Kopalnia Turów z limitami wydobycie

Rzeczywiście, w Czechach słychać coraz wyraźniej głosy, że Praga zbytnio pofolgowała Warszawie w sprawie kopalni Turów i podpisane porozumienie wcale nie jest tak korzystne dla Czechów, jak to pierwotnie wskazywano. Eurodeputowany Jan Zahradli, broniący barw politycznych Obywatelskiej Partii Demokratycznej (ODS), która utworzyła nowy rząd w Pradze i która należy razem z PiS do grupy Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, w rozmowie w Radiozurnal zwraca uwagę, że niektóre zapisy nie są tak kategoryczne, jak powinny. 

Czeskie Ministerstwo Środowiska utrzymuje, że w przypadku, gdy po zakończeniu budowy podziemnej bariery poziom wód gruntowych w wybranych otworach nie zacznie się podnosić lub przynajmniej przestanie opadać w wyznaczonym terminie, nie będzie możliwe kontynuowanie wydobycia ponad limit zaplanowany przez Polskę na rok 2023 - twierdzi Zahradli.

Tymczasem czeski premier Petr Fiala bardzo ogólnie twierdzi, że wydobycie będzie wstrzymane, jeżeli ściana ochronna nie będzie działać i poziom wód nadal będzie spadać. A przecież Zdenek Venera, dyrektor Czeskiej Służby Geologicznej, twierdzi, że jeszcze nie można z całą odpowiedzialnością powiedzieć, czy te zabezpieczenia ochronne będą w ogóle działać.

Turów wypłucze wodę Czechom w kilka lat?

Problem wypłukiwanej przez kopalnię Turów wody pitnej po stronie czeskiej ma dotyczyć nawet 30 tys. ludzi. W najgorszej sytuacji pod tym względem są mieszkańcy Uhelnej. Zdaniem Jana Zahradliego już teraz część z nich ma utrudniony dostęp do wody, a kolejnych czeka to w perspektywie najbliższych 3-5 lat. Aktywiści klimatyczni i członkowie czeskich organizacji pozarządowych zwracają uwagę, że nie dość, że wyznaczone Polsce zadania nie przyniosą oczekiwanych efektów, to dodatkowo w porozumieniu dotyczącym kopalni Turów nie ma ani słowa o jakimś harmonogramie czasowym dla polskiej odkrywki. Nikt też nie wspomina o transformacji energetycznej tego regionu.

Mamy więc umowę, która nie ochroni naszej wody i Anna Hubackowa (czeska minister środowiska - red.) nie próbuje już nawet udawać, że jest inaczej - zwraca uwagę Milan Starec, aktywista, mieszkaniec Uhelnej.

Starec uważa, że przez zaniechania czeskiego rządu cała wioska może zostać pozbawiona wody na kilka lat. Nie potrafi przy tym zrozumieć dlaczego Praga zgodziła się, żeby TSUE trzymał rękę na pulsie względem tego międzyrządowego porozumienia tylko przez 5 lat.

Podczas gdy wydobycie, z jego niezaprzeczalnie negatywnym wpływem na środowisko, ma trwać do 2044 r. - przypomina Milan Starec.

Greenpeace zaskarży czeski rząd

REKLAMA

Czeski Greenpeace też akcentuje, że Polska nigdy nie zaoferowała Pradze żadnych realnych ustępstw, takich jak ograniczenia dotyczące miejsca lub czasu wydobycia. Oceniają tę międzyrządową umowę jako bardzo niekorzystną dla Czech i zapowiadają jednocześnie skargę do KE na premiera Petra Fialę i jego ekipę. 

Oczekiwania czeskich ministrów, że ściana uszczelniająca zacznie jakimś cudem działać, w co według wewnętrznych dokumentów nie wierzy nawet górnicza spółka PGE, są bardzo naiwne. Dlatego zaskarżymy przed Komisją Europejską wynegocjowanie niewystarczającego porozumienia i wycofanie pozwu - zapowiada koordynatorka kampanii węglowej Greenpeace Nikol Krejczova.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA