REKLAMA
  1. bizblog
  2. Biznes

Polacy tworzą wirtualnego strażnika dla zakładów produkcyjnych. Papier zamienią na aplikację mobilną

InnerWeb chce wprowadzić nową kulturę pracy w fabrykach i uczynić je bardziej „smart”. Wykorzystuje lokalizację pracowników i narzędzi, a także sieci neuronowe do weryfikacji podpisów.

17.10.2021
7:45
Polskie startupy. Tworzą wirtualnego strażnika dla zakładów produkcyjnych
REKLAMA

InnerWeb to system monitoringu lokalizacji w zakładach przemysłowych. Umożliwia natychmiastowe zgłaszanie, raportowanie czy udzielanie pozwoleń na pracę. Dzięki niemu czynności, które wcześniej zabierały kwadrans, teraz można zakończyć w kilkadziesiąt sekund. Przykładowo, wcześniej trzeba było telefonować, aby zgłosić awarię albo zlecić pracę, teraz to samo można zrobić w aplikacji.

REKLAMA

W InnerWeb jesteśmy w stanie znaleźć potrzebne narzędzia i współpracowników jednym kliknięciem i podejść do nich, zamiast telefonować. Gdy zgłaszamy awarię lub potrzebujemy zatwierdzenia pozwoleń do pracy, to informacja o tym trafia jednocześnie do kilku, a nawet kilkunastu osób i to bez potrzeby telefonowania. Dostarczamy powiadomienia, które są wystarczającą informacją. Takie powiadomienie nie musi się nam przedstawiać, kłaniać i opowiadać co się dzieje – jak to zwykle bywa w rozmowie – krótko i konkretnie przekazuje fakty

– mówi w rozmowie ze Spider’s Web twórca i szef InnerWeb, Marcin Worecki.

Jak polskie rozwiązanie pomaga w lokalizacji? Odbywa się to z pomocą sieci czujników – iBeaconów, która współpracuje z aplikacją mobilną. Sieć montuje się w fabryce i w trzy tygodnie InnerWeb jest gotowy do działania. O tym, jak w praktyce produkt rozwiązuje problemy zakładów pracy rozmawiałem z Marcinem Woreckim.

Karol Kopańko, Spider’s Web: Zacznijmy od status quo. Wiem, że posiada Pan doświadczenie z pracy w polskim sektorze przemysłowym.

Zanim powstał InnerWeb, zajmowałem się instalacją linii produkcyjnych i maszyn. Relokowaliśmy je do Polski. To tutaj posiadamy dobrze przygotowaną kadrę specjalistów i menedżerów.

A jakby Pan ocenił same fabryki?

Wiele z tych, budowanych w Polsce jest wzorem, który w danej korporacji posiada najlepsze wyniki i standardy bezpieczeństwa. Jeżeli wdrażać nowe technologie, rozwiązania Przemysłu 4.0, to właśnie w Polsce są do tego odpowiednie warunki. Zarówno w dużych, jak i małych zakładach.

Jak zwykle wygląda wdrożenie? Wiem, że instalacja trwa kilka dni. Co potem?

Wystarczy zainstalować aplikację na służbowym urządzeniu mobilnym. To wtedy zaczynamy poznawać ludzi, specjalistów, dzięki którym cały zakład pracuje. Kluczowym dla nas jest wzajemne zrozumienie i słuchanie potrzeb zarówno menedżerów, jak i pracowników. Dostarczamy świetne narzędzia do codziennej pracy i zależy nam, aby stały się najważniejszym narzędziem każdego pracownika.

Przypomina mi to jednak nieco sytuację z fabryk Amazona, gdzie pracownicy narzekali na śledzenie ich ruchów. Państwa system nieco mi to przypomina.

Wiedza o lokalizacji jest potrzebna, aby automatycznie odpowiadać na pytanie „gdzie” realizujemy zgłoszenie, otwieramy pracę czy też przeglądamy dokumentację. Jedno kliknięcie automatycznie prezentuje rezultat i wyświetla dokumenty, pliki, schematy elektryczne, prosi o wykonanie zdjęć do raportu niebezpiecznego miejsca lub wyświetla nam wszystkie ryzyka i zagrożenia, jakie występują w konkretnej lokalizacji. Istnieje możliwość przeglądania historii tego, gdzie konkretny pracownik przebywał i jak się przemieszczał, jednak wymaga to podania przyczyny, a informacja o tym trafia bezpośrednio do pracownika. Chronimy prywatność pracowników. Na nich najbardziej nam zależy.

Doceniam, jednak Amazon również nie wyciąga informacji o pracownikach na światło dzienne i chroni ich prywatność. Wydaje mi się, że różnica polega na tym, że InnerWeb wykorzystuje dane operacyjnie, a Amazon w zagregowany sposób do oceny produktywności.

Wiedza o lokalizacji pozwala poprawić identyfikację pracowników podczas ewakuacji zakładu. Możliwość wykrywania bezruchu pozwala informować pracowników należących do grupy kryzysowej o zaistniałej sytuacji i reagować. Powstaje tutaj kultura pracy, gdzie standardem jest poruszanie się z urządzeniem mobilnym czy też aktywną kartą. Odkładanie tych narzędzi wygeneruje alarm, który ma na celu upewnić się, czy nic Ci nie jest. Każdy przecież chce wrócić z pracy do domu cały i zdrowy. Dobrze, gdy kultura pracy dba o nas cały czas. Nigdy nie wiemy, gdzie i kiedy może dojść do sytuacji niebezpiecznej.

A jak to wygląda z perspektywy pracownika?

Dziś pracownik nie ma łatwego życia. Powinien posiadać tylko jednego szefa, który rozlicza go z obowiązków. Prawda jest jednak taka, że zwykle tych osób zlecających zadania jest dużo więcej. Kiedy jest kilku odbiorców, to przy natłoku zadań nie jesteśmy w stanie wykonać wszystkich zleconych zadań i bywa tak, że szef tego nie rozumie – może podejrzewać, że pracownik nic nie robi, chodzi po hali, a nie realizuje swoich zadań. Wszystkich się nie zadowoli.

A przecież to nie pracownik powinien decydować o priorytetach.

Dlatego nasz system staje między pracownikiem i pracodawcą. Jak zawór regulacyjny. W InnerWeb widzimy wszystkie zlecone zadania i ich priorytety. Realizujemy je według wytycznych bezpośredniego przełożonego. Gdy ktoś jeszcze potrzebuje od nas pewnych zadań i prac – widać to w systemie. Decyzje o ważności zadań zapadają poziom wyżej – między kierownikami. Pracownik może zatem w końcu spokojnie robić swoje i skupić się na pracy.

InnerWeb zaraportuje za niego, gdzie i co robił. Jeżeli pracy jest zbyt wiele – to dzięki takim raportom kierownik będzie mógł uzyskać zgodę od swojego przełożonego na wsparcie w danym obszarze. Oczywiście uda się też zidentyfikować miejsca, gdzie pracowników jest zbyt wielu. W ten sposób szybko można zrównoważyć podział zadań w przedsiębiorstwie i pozwolić pracownikom spokojnie działać.

A propos pozwoleń. Co one konkretnie oznaczają w zakładzie pracy? Chodzi np. o pozwolenie o skorzystanie z jakiejś maszyny albo wejście do konkretnego pomieszczenia?

Pozwolenia na pracę pojawiły się bardzo szybko po wejściu Polski do UE. Wcześniej prace na halach przemysłowych odbywały się „naturalnie”.

To znaczy?

Firma zewnętrzna przyjeżdżała na halę na umówiony remont, zatrzymywała pracę maszyn i przechodziła do naprawy. Wszystko umówione było między stronami za pomocą oferty i zamówienia. Szybko jednak zaczęły się pojawiać sytuacje, w których terminy nie były zweryfikowane, np. z sytuacją, która wydarzyła się na nocnej zmianie. Linia wymagała ciągłej pracy, a firmy rano zatrzymywały produkcję, generując straty. Trzeba było szybko ją wznowić, a firmy serwisujące odsyłać.

W korporacjach szybko zaczęto stosować jednolite standardy. Pozwolenia na pracę regulowały zarówno potrzebę udzielenia zgody od kilku osób na hali – kierownika linii, działu BHP, zlecającego, a nawet brygadzisty. Dzięki temu wszyscy wiedzieli, że te prace będą realizowane.

Firma zewnętrzna przejmowała dzięki temu formalnie odpowiedzialność za miejsce prowadzenia pracy i stanowiła nadzór aż do czasu usunięcia awarii. Szybko zaczęły się pojawiać kolejne formularze i pozwolenia na prace szczególnie niebezpieczne.

Jakie to pace?

Te z ogniem dyktowane wymaganiami ubezpieczyciela zakładu, potem na prace na wysokości, na szynoprzewodach, w zagłębianiach, elektryczne czy zgody na przejazd maszyną przy relokacjach. Wszystko wynikało z uprzednich groźnych wypadków, zwykle śmiertelnych.

W ten sposób pozwolenia na pracę stały się procedurą, która zabiera od 30 do nawet 120 minut i jest absolutnie wymagana do tego, aby móc mieć zgodę na choćby wymianę żarówki w maszynie. Ta procedura realnie wpływa na produktywność w zakładach przemysłowych na całym świecie. W InnerWeb zadaliśmy sobie pytanie, jak możemy podnieść standardy bezpieczeństwa przy jednoczesnym wyeliminowaniu procedury papierowych pozwoleń. I muszę przyznać – udało się nam to zrealizować bardzo dobrze!

A jak wygląda sam proces wystawiania pozwolenia?

Na formularzach składane są podpisy pracowników, które są poświadczeniem, że pracownik zapoznał się z ryzykiem, które zostało przedstawione na poprzednich stronach. Zwykle koordynator lub szef firmy prosi pracownika o podpis.

Z tego co wiem, podpis na ekranie smartfona nie ma tej samej mocy prawnej, co złożony na papierze. Czy nie jest to problem pod kątem udzielania pozwoleń?

Podpis złożony w takiej sytuacji to raczej parafka, która nie przypomina tej, składanej w warunkach biurowych przy stole. Mówimy o parafce składanej „na kolanie”, na osłonie maszyny, która jest „pod ręką” lub na tablicy narzędziowej, która stoi w pobliżu.

Formularz taki zostaje zawieszony w pobliżu maszyny i po kilku podpisach ilość oleju, smaru i innych cieczy obecnych na hali wnika do jego struktury. Na pytanie prokuratora w przypadku zdarzenia wypadkowego, taki dokument miałby wątpliwą wartość merytoryczną. Potwierdziłby jedynie fakt, że prace były zlecone i wykonywała je konkretna firma. Trudno jednak byłoby komukolwiek udowodnić, kto rzeczywiście jest na liście pracowników i czy rzeczywiście był świadomy istniejącego ryzyka.

Jak to wygląda w InnerWeb?

Po pierwsze weryfikujemy uprawnienia pracownika wprowadzone do systemu i ich ważność. Podczas dołączania do pozwolenia wyświetlamy wszystkie ryzyka i zagrożenia, które występują w konkretnej lokalizacji przy danym typie prac i dopiero po zapoznaniu się z nimi można przejść do ekranu zatwierdzania. Podpis biometryczny realizowany palcem na ekranie smartfona ma na celu być tą parafką, którą każdy składa na pozwoleniu na pracę. Jest ona wklejana do pozwolenia na pracę, które można wydrukować z systemu.

Podpis ten trafia do naszej bazy podpisów i jest przetwarzany za pomocą sieci neuronowej. Program analizuje złożony podpis i nawet z 98-procentowym prawdopodobieństwem określa czy należy do użytkownika, który jest zalogowany. Dodatkowo analizujemy też prędkość wykonania podpisu. Eliminuje to sytuacje, gdzie ktoś próbuje podrobić nasz podpis i wykona go w innym czasie.

W jakim kierunku będziecie dalej rozwijali systemu weryfikacji podpisu?

Po zakończonych testach zgłosimy rozwiązanie do Polskiego Towarzystwa Kryminalistycznego z prośbą o udzielenie opinii. W kolejnym kroku będziemy dążyć, aby taki sposób weryfikacji podpisu był akceptowany w przypadku zdarzeń wypadkowych w przestrzeni przemysłowej.

Na koniec porozmawiajmy o ochronie przeciwpożarowej. Wiem, że wasz wniosek patentowy zakończył już fazę międzynarodową. Jak zrodził się ten pomysł?

Pomysł zrodził się z potrzeby. Pozwolenia na prace szczególnie niebezpieczne z ogniem mają pewną zmienną, którą jest człowiek. Wymaga się, aby w miejscu pracy z ogniem ktoś czuwał stale. Wynika to z realnego ryzyka powstania pożaru nawet po 15-20 minutach, od kiedy prowadzono prace takie jak cięcie czy spawanie.

Osobiście byłem świadkiem takich sytuacji – to realne zagrożenie. Dopiero po upłynięciu godzinnego, obowiązkowego nadzoru firma może oddalić się od miejsca pracy. Niestety, jak wiemy, wszędzie gdzie za proces odpowiada człowiek, powstają luki, które stanowią zagrożenie.

REKLAMA

Jak to adresujecie to ryzyko?

Uruchamiamy alarm. Jeżeli pracownicy oddalą się z miejsca pracy, system zaalarmuje – po kolei: samych pracowników, aby wrócili, potem brygadzistę, dalej kierownika i inne osoby odpowiedzialne za coraz większe obszary. Wszystko po to, aby przez cały czasu w miejscu pracy był ktoś, kto potrafi obsłużyć gaśnicę i zgasi powstający płomień. Płomyk w minutę może stać się pożarem, który oglądamy potem w telewizji, gdy płonie cała hala produkcyjna. A gdy płonie hala, w której przechowywano substancje niebezpieczne, środowisko wokół zakładu zostanie nieodwracalnie zniszczone. InnerWeb stanowi zatem niezwykle istotną ochronę, którą powinny wdrażać wszystkie zakłady objęte dyrektywą SEVESO III (zakłady podwyższonego ryzyka).

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA