REKLAMA
  1. bizblog
  2. Zakupy

Inflacja wyssała z waszych portfeli 14 tys. zł. Niestety na jej szybki odwrót na razie się nie zanosi

Inflacja zabrała przeciętnie każdemu Was z portfela 4620 zł w ubiegłym roku — o tyle więcej musieliście wydać z powodu kilkunastoprocentowej inflacji niż gdyby inflacja była w celu NBP. Dla rodziny 2+1 to oznacza, że z powodu inflacji z domowego budżetu wyssało wam 13 860 zł. Wiceminister Patkowski teraz uspokaja: wszystko będzie dobrze, to już za nami, od dziś już będzie tylko lepiej. Ale to wcale nie za wami. Jeśli będziemy jak Niemcy, zderzymy się ze ścianą, a drożyzna nadal będzie nas dojeżdżać.

04.03.2023
12:57
Inflacja wyssała z waszych portfeli 14 tys. zł. Niestety na jej szybki odwrót na razie się nie zanosi
REKLAMA

W 2022 r. średnioroczna inflacja wyniosła 14,4 proc., a optymalnie powinna zaledwie 2,5 proc., bo tyle właśnie wynosi cel NBP. To, że odjechaliśmy tak daleko od celu, kosztowało przeciętnie każdego Polaka 4620 zł — tyle zabrała wam przez cały 2022 r. inflacja.

REKLAMA

To oczywiście średnia, bo każdy kupuje co innego, inaczej reaguje na tak silny wzrost cen, więc każdy ma trochę inny poziom osobistej inflacji. Ale trzymając się średniej, rodzina z jednym dzieckiem straciła w ubiegłym roku przez inflację 13 860 zł. 

Minister zatrzymał inflację 1 marca

To strasznie dużo i to wywołuje masę społecznych leków. Dlatego politycy robią, co mogą, żeby was uspokajać. Wiadomo, że gorzej niż w lutym, raczej nie będzie. Będzie tylko lepiej, ale to nie znaczy, że drożyzna odpuści. Inflacja ma spadać, ale to znaczy jedynie, że ceny będą rosły wolniej, a nie, że będą spadały. Ostatnio media donoszą o ekstremalnie drogich warzywach. Spadek inflacji nie sprawi, że za kilka miesięcy będą tańsze, nadal będą bić rekordy cen, tylko wolniej.

Ale wiceminister finansów Piotr Patkowski chce jednak studzić wasze głowy i zapowiedział nagle 1 marca, że to już. Już możecie odetchnąć. Jego zdaniem równo 1 marca kończy się inflacyjny koszmar i zaczyna się dezinflacja.

I może nawet ma rację. Może część z was się uspokoi. Ale pamiętacie — dezinflacja to nie to samo co deflacja. Deflacja to spadek cen, czyli odwrotność inflacji, a dezinflacja to spowolnienie inflacji, czyli wzrost cen, tylko wolniejszy.

Na czym polega problem? Na tym, że pojawia się coraz więcej wątpliwości, czy to spowolnienie inflacji będzie szło gładko. Coraz częściej pojawiają się tezy, że inflacja trochę pospada, ale wcale nie dotrze do celu inflacyjnego na poziomie 2,5 proc. (z akceptowalnym odchyleniem +/- 1 pkt. proc.), ale trafi na ścianę i dalej spadać nie będzie chciała długo.

Ściana może być tuż za rogiem

A ta ściana może pojawić się dość wysoko. Jak wsłuchacie się dokładnie, co powiedział wiceminister Patkowski, to zorientujecie się, że nawet on ma wątpliwości, czy do końca tego roku inflacja spadnie poniżej 10 proc. i stanie się jednocyfrowa.

Niedawno również Stanisław Kluza, były minister finansów i szef KNF, a obecnie prezes Instytutu Debaty Quant Tank mówił niedawno ISBnews.TV wręcz z przekonaniem, że to się nie stanie, a jednocyfrowa inflacja w Polsce nastąpi „nieprędko”. A nawet, jak uda się zejść poniżej 10 proc., to zejście jeszcze niżej będzie bardzo trudne. Tam może być już ściana.

I to wszystko trochę jednak wróżenie z fusów, gdyby nie to, że Zachód prawdopodobnie już tę lekcję przerabia. Inflacja w ostatnich miesiącach w wielu krajach zaczęła spadać, aż nagle w lutym się zatrzymała, a nawet znów zaczęła rosnąć, czego nikt się nie spodziewał. Zachód już trafił na ścianę.

Zobaczcie.

Francja. Inflacja w lutym wzrosła z 6 do 6,2 proc. rok do roku. Miesiąc do miesiąca wzrosła aż o 0,9 proc., a to naprawdę bardzo duży miesięczny skok, miesiąc wcześniej wynosił on jedynie  0,4 proc. 

Hiszpania. Inflacja wzrosła z 5,9 proc. do 6,1 proc. r/r. Miesiąc do miesiąca ceny wzrosły o 1 proc., a jeszcze miesiąc wcześniej spadały o 0,2 proc. Owszem, oczekiwano, że w lutym znowu wzrosną, ale tylko o 0,7 proc.

Dane z tych dwóch krajów mocno zaskoczyły całą Europę. A na dodatek dzień później rozczarowanie przyniosły też Niemcy. Inflacja miała tam w lutym spaść do 8,5 proc., tymczasem stanęła na poziomie 8,7 proc.

I jeszcze spojrzenie na całą strefę euro, bo te dane też już znamy. W lutym mieliśmy jeszcze hamowanie, ale mniejsze niż oczekiwano, inflacja spadła zaledwie z 8,6 do 8,5 proc. Miesiąc do miesiąca natomiast ceny wzrosły aż o 0,8 proc. I najgorsze jest to, że ten wzrost przerwał trzymiesięczną serię spadków. Znowu ściana.

REKLAMA

A na dodatek inflacja bazowa w strefie euro osiągnęła nowy rekord wszech czasów. W lutym przyspieszyła z 5,3 do rekordowego 5,7 proc. r/r i analitycy podkreślają, że staje się uporczywa. Zaczyna się mówić, że powrót do celu EBC na poziomie 2 proc. staje nie do osiągnięcia w przewidywalnym horyzoncie.

Czy Polska wyłamie się z tego europejskiego trendu i ścianę ominie? Nie ma za tym niestety argumentów. Są za to argumenty za tym, że długo utrzymująca się inflacja spowoduje, że ostatecznie ceny towarów i usług w latach 2021-2025 wzrosną w sumie o ponad 50 proc. Tak twierdzą ekonomiści EY.

Gdyby inflacja była w celu NBP, wzrost cen o połowę zająłby nam 17 lat, a nie pięć.

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja:
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA