REKLAMA
  1. bizblog
  2. Pieniądze

Cud. Inflacja w Polsce przestała istnieć

Inflacji nie ma nie tyle w naszym kraju, ile w Polakach. Bo oczywiście w gospodarce jest i to tak wysoka, że Polacy zaczęli ją wypierać. A może nawet nie tyle ze strachu przed nią, ile ze strachu przed wojną. Jest wojna – nie ma inflacji – są priorytety. No i macie odpowiedź, dlaczego premier schował tarczę antyinflacyjną, a zaczął opowiadać o zupełnie nowej – antyputinowskiej, co pozornie było bezsensu. I bardzo dobrze zrobił – nie tylko notowaniom PiS, ale i samej gospodarce.

22.03.2022
8:31
Cud. Inflacja w Polsce przestała istnieć
REKLAMA

W Bizblog.pl wydaje się nam, że inflacja spędza sen z powiek Polakom i oprócz wojny to najważniejszy problem, z którym musimy się zmierzyć. I słusznie, do 24 lutego rzeczywiście spędzała, a rząd robił wszystko, żeby tylko wzrost cen nie otarł się o wartości dwucyfrowe, bo to mógłby być początek końca premiera.

REKLAMA

Potem wybuchła wojna w Ukrainie. Ekonomiści wskazują, że czeka nas szok energetyczny, że chleb zdrożeje do 10 zł za bochenek, NBP pokazuje prognozy, że inflacja na pewno w tym roku wystrzeli momentami do kilkunastu procent w tym roku, a w przyszłym może wynieść niewiele poniżej 10 proc. Nic, tylko się bać.

Polacy właśnie przestali się bać inflacji

Tymczasem jest dokładnie odwrotnie.

Inflacji nie ma

– powiedział mi ostatnio Marcin Duma, szef Instytutu Badań Rynkowych i Społecznych.

Po prostu nie ma. I to nie jakieś domysły, ale wynik badań jakościowych, jakie IBRiS przeprowadził na Polakach tuż po inwazji Rosji na Ukrainę. Polaków inflacja po prostu przestała obchodzić.

Ale w social mediach ludzie płaczą, że paliwo na stacjach drogie. To przez inflację, więc ją widzą!

– odpowiadam.

Nie, inflacji nie ma – upiera się szef IBRiS.

I wskazuje, że przepytywani Polacy zupełnie wypchnęli z głowy lęk o wzrost cen. Teraz jest wojna i wojna rządzi naszymi społecznymi emocjami.

Co to właściwie oznacza?

Po pierwsze przekłada się na politykę. I wyjaśnia, dlaczego premier w ostatnich tygodniach zaczął mówić o tarczy antyputinowskiej, a właściwie przestał o tarczy antyinflacyjnej. Ekonomiści tymczasem ciągle nadają o tej antyinflacyjnej, szczególnie że nie wiadomo, jak szacować inflację do końca tego roku, skoro oficjalnie tarcza antyinflacyjna wygasa pod koniec lipca, ale wszyscy wiedzą, że jednak coś dalej trzeba będzie ze wzrostem cen robić.

Ekonomiści byli przekonani, że tarcza antyinflacyjna zostanie przedłużona do końca roku, tylko rząd jeszcze tego oficjalnie nie ogłosił, przez co na przykład NBP musiał bazować na nierealnym scenariuszy wygaszania tarczy, co zaprowadziło go do niepalnych prognoz.

A rząd na to: ogłosimy tarczę antyputinowską. I owszem dodaje od razu, że będzie ona nie tylko ratować polskie firmy przed skutkami wojny w Ukrainie, ale będzie też ratować zwykłych Polaków przed inflacją.

Sprytne zagranie premiera Morawieckiego

To nie można było jasno powiedzieć: przedłużamy tarczę antyinflacyjną i zaraz dorzucimy drugą, która będzie chronić przed skutkami wojny – zamiast kręcić? Jakieś to było od początku niejasne. Ale właściwie co za różnica? – pomyślałam. 

A jednak różnica jest ogromna i stało się to jasne dopiero po op badaniami IBRiS. Rząd z całą pewnością podobne badania na własne potrzeby regularnie prowadzi. I zorientował się, że wojna w Ukrainie zmiotła coś, co wydawało się nie odsunięcia na dalszy plan, jak bowiem można wmówić ludziom, że nie ma drożyzny, kiedy każdego dnia widzą ją w sklepach? Nie można.

Ale wojna inflację wygumkowała i rząd postanowił bardzo sprytnie wykorzystać tę szansę, chowając tarczę antyinflacyjną.

Jak mówimy ludziom, że chronimy ich przed inflacją, to mówimy im de facto: mamy bardzo wysoką inflację, która wam zagraża. Kiedy mówimy ludziom, że chronimy ich przed skutkami inwazji Putina, mówimy im, że to wina zbrodniarza, agresora. Z jego powodu ludzie przelewają krew, tracą domy. To nie jest czas, by myśleć, że u nas drożyzna.

REKLAMA

W ten sposób rząd przerzuca winę za inflację. Ale też ogranicza nieco w ten sposób nasze oczekiwania inflacyjne – im mniej Polacy obawiają się inflacji, tym mniej nakręcają spiralę oczekiwań i łatwiej będzie ze wzrostem cen walczyć. W zasadzie ekonomistom powinno zależeć, żeby zwykli ludzie wcale nie rozmawiali o inflacji w kolejce po kilogram ogórków. No i przestali.

Ta manipulacja rządu jest więc nie tylko korzystna dla notowań PiS, ale też dla samej gospodarki. Tym razem powinniśmy się ucieszyć, że rządzący owijają nas sobie wokół palca.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA