REKLAMA
  1. bizblog
  2. Transport
  3. Społeczeństwo

Izraelska metropolia pokazuje, jak okiełznać elektryczne hulajnogi. Zajrzyjmy do miasta przyszłości

Gdy po raz pierwszy usłyszałem od przedstawicieli operatora zajmującego się wypożyczaniem elektrycznych hulajnóg w Warszawie, że Tel Awiw jest miastem przyszłości pod względem mikromobilności, wiedziałem, że muszę dowiedzieć się czegoś więcej. W Polsce popularność tych pojazdów przerosła zarówno samorządowców, jak i użytkowników. Izrael pokazuje, że hulajnogi można okiełznać.

29.09.2019
10:34
Izraelska metropolia pokazuje, jak okiełznać elektryczne hulajnogi
REKLAMA

Tel Awiw to niemal idealne miasto do rozwoju mikromobilności. Nawet w środku zimy temperatura oscyluje tam w granicach kilkunastu stopni Celsjusza. Miasto jest płaskie, 60 proc. mieszkańców nie ukończyła 40 roku życia. No i korki. Te dają mieszkańcom jednego z głównych miast w Izraelu do wiwatu każdego dnia.

REKLAMA

Bizblog.pl poleca:

Co więcej, w każdą sobotę komunikacja miejsca całkowicie zamiera. Dla Izraelczyków to szabas, siódmy dzień tygodnia, który ma być poświęcony na odpoczynek. W biznesowych miastach takich jak Tel Awiw, życie płynie jednak nieco inaczej, a hulajnogi zaczęły wypełniać pustkę powstałą po wycofaniu z dróg autobusów.

E-pionierzy

Tel Awiw to ciekawy przykład. E-hulajnogi pojawiły się tutaj jeszcze przed wypożyczalniami samochodów na minuty. Nie mówiąc już o prywatnych hulajnogach, które po ulicach tego miasta jeżdżą od 2016 roku – opowiada Bizblog.pl Yaniv Rivlin, general manager Birda z Tel Awiwu.

Wszystko przez to, że Tel Awiw jest potwornie zatłoczony. Gdy pojawiły się hulajnogi, mieszkańcy uznali więc, że mogą zostawić samochody w domu, a i tak przemieszczać się szybciej niż dotychczas. A do tego zredukować zanieczyszczenie powietrza – dodaje.

Telawiwianie byli zachwyceni. Tak samo, jak Polacy na samym początku przygody z e-hulajnogami. Z czasem ekscytacja zaczęła się jednak zamieniać w nieco ambiwalentne odczucia. Oto co The Times of Israel pisał na ten temat przed wakacjami 2019:

Jeźdźcy często jeżdżą swobodnie po chodnikach i zostawiają hulajnogi gdzie chcą, tworząc przeszkody, które mogą stanowić zagrożenie dla pieszych

Brzmi znajomo, prawda? Sytuacja łudząco przypominała tę, znaną z Warszawy. Bałagan, wypadki i hulajnogiści śmigający z dużą prędkością między spacerowiczami. Za to ostatnie grożą zresztą mandaty. Sęk w tym, że użytkownicy zaczęli narzekać, że to konieczność. Wraz z rozwojem mikromobilności drogi rowerowe zaczęły się robić po prostu zbyt ciasne.

Wypadek goni wypadek

Nie wspominam już nawet o mentalności miejscowych hulajnogistów. Dlatego nie przeczytacie w tym miejscu, że sprzedawcy e-hulajnóg narzekają, że ich klienci traktują te urządzenia z powagą należną przeciętnej zabawce.

Wraz z tym respektem i rosnącą liczbą pojazdów poszły wypadki. Według danych Gertner Institute for Epidemology and Policy Research  w pierwszym kwartale 2017 r. po wypadku z udziałem hulajnogi do szpitala trafiła raptem jedna osoba. W 2018 mieliśmy w tym samym okresie już 8 rannych, by w 2019 dojść do 15. Jeżeli dodamy do tego ofiary spotkań pierwszego stopnia z elektrycznymi rowerami (a te idą już w setki) widać, że sytuacja zaczęła robić się poważna.

W mieście działa dzisiaj aż 6 firm, które udostępniają mieszkańcom rowery i hulajnogi. Mowa tu o znanych z polskich ulic marek Bird i Lime oraz Wind, Leo, Mobike i lokalnej wypożyczalni Tel-O-Fun.

Tylko z usług Birda korzysta dzisiaj 1 na 2 mieszkańców Tel Awiwu. Ponad 1/3 przejazdów ma miejsce między 8 a 10 rano i między 17 a 19 po południu. To pokazuje, że użytkownicy korzystają z hulajnóg, by dostać się do pracy i z powrotem. 20 proc. przejazdów służy temu, by dostać się do środków komunikacji publicznej – podkreśla Rivlin.

Władze Tel Awiwu postanowiły, że wolność wolnością, ale hulajnogistów i firmy, które wypożyczają im sprzęt na minuty, trzeba delikatnie chwycić za twarz.

Zacznijmy może od tego, że miasto uznało, iż urządzeń jest po prostu zbyt wiele. W dodatku należałoby nieco uregulować miejsca, w których są dostępne. Nowe przepisy weszły w życie 1 sierpnia 2019 r. Zgodnie z nimi firma oferująca hulajnogi na minuty musi posiadać licencję, przyznawaną na pół roku. Jej flota nie może przekroczyć 2,5 tys. pojazdów.  

Co więcej, parkowanie hulajnóg jest dozwolone wyłącznie na specjalnie oznaczonych miejscach. Wyglądają one jak miniparkingi. Spójrzcie sami:

 class="wp-image-984057"
fot: Helena Krajewska

Miejsca parkingowe mają być dosłownie co 100 m. To pokazuje, że e-hulajnogi zaczynają być traktowane jako element miejskiej tkanki – podkreśla Rivlin.

Proces odbywa się stopniowo. Gmina zaczęła od wytyczania miejsc parkingowych w centrum, a potem rozszerzała obszar na kolejne strefy. Parkingi muszą być widoczne w aplikacjach, a za pozostawienie ich w niedozwolonym miejscu grozi konfiskata ze strony miasta (w Polsce dorobiliśmy się na razie mandatów za złe parkowanie).

Tel Awiw wymusił też na operatorach oferowanie usług w całym mieście, wytyczając, ile rowerów i hulajnóg może być dostępnych w danej strefie. Wszystko zostało więc precyzyjnie uregulowane i poddane interesowi miasta i mieszkańców, a nie wyłącznie logice zysku prywatnych firm.

Wypożyczający zostali też zobowiązani do przedstawienia planów, w jaki sposób chcą powstrzymać hulajnogistów od wjeżdżania na chodniki, czy zachęcać do zakładania kasków. Wymagane będzie również prowadzenie centrum serwisowego.

Zastępca burmistrza Tel Awiw Yafo Meital Lehavi przekonuje jednak, że hulajnóg i rowerów w mieście jest mile widziana.

Jest to przyjazna dla środowiska forma transportu, która zapobiega korkom, redukuje zanieczyszczenie powietrza i zmniejsza zależności od pojazdów z silnikami. Skutery i rowery sprawiają, że przemieszczanie się staje się bardziej egalitarne, zmniejszają odległości i pomagają obniżyć koszty utrzymania. Wraz z zaletami pojawiają się wyzwania, szczególnie w utrzymaniu porządku publicznego. Musimy znaleźć rozwiązanie, które zrównoważy potrzeby wszystkich, przede wszystkim pieszych na chodnikach – tłumaczy, cytowany przez Globes.

E-hulajnogi pomagają też w przemieszaniu się na masowe imprezy, odbywające się w mieście. Dzisiaj zorganizowanie dojazdu i ewakuowanie widzów z kilkudziesięciotysięcznego stadionu to spore wyzwanie. Trzeba zamykać okoliczne drogi, uruchamiać dodatkowe połączenia komunikacji miejskiej, co dezorganizuje ruch w obrębie wielu kilometrów. Tel Awiw postanowił zaprząc do tego elektryczne hulajnogi.

Tydzień temu mieliśmy mecz, na który setki ludzi dotarło i wróciło za pomocą hulajnóg. To było niesamowite – wspomina Rivlin.

 class="wp-image-985538"
fot: Helena Krajewska

Co przykład Tel Awiwu mówi nam o hulajnogach?

Pytam się Rivlina, czy pozostałe miasta mogą się czegoś nauczyć na podstawie rozwiązań zaproponowanych w Tel Awiwie.

Oczywiście, że tak – przerywa. I zaczyna opowiadać o jednym z obowiązków, jakie na operatorów nałożyła gmina. Chodzi o przekazywanie miastu gromadzonych danych. Hulajnogi są wyposażone w GPS-y. To sprawia, że firmy takie jak Bird czy Lime są w stanie śledzić i analizować, w jaki sposób użytkownicy przemieszczają się po Tel Awiwie.

Łatwo można sobie wyobrazić potencjał wykorzystania takich danych. W Warszawie, gdy wsiadamy do metra, operator widzi tylko to, że przytykamy kartę magnetyczną. Jest więc w stanie oszacować ile osób i w jakich godzinach korzysta z podziemnej kolejki. Potrafi też powiedzieć, na których stacjach jest największe obłożenie. Informacje gromadzone przez e-hulajnogi mówią dużo więcej. Przemieszczanie się za ich pomocą nie napotyka większych ograniczeń. Operator wie, gdzie dokładnie chcieliśmy dotrzeć.

Możemy pomagać włodarzom miasta podejmować takie decyzje, jak ta, gdzie postawić przystanek autobusowy – podkreśla Rivlin.

REKLAMA

Tel Awiw pokazuje, jak wycisnąć z systemu wypożyczalni rowerów i hulajnóg wszystko, co najlepsze. Szerszy plan gminy zakłada, że do 2025 roku ponad 25 proc. przejazdów w mieście będzie się odbywać z wykorzystaniem mikromobilności. Już dzisiaj gros rozwiązań z tej izraelskiej metropolii można praktycznie żywcem przenieść do Polski.

Na dłuższą metę rozwiązania przyjęte przez "Nowy Jork Bliskiego Wschodu" wydają się bardziej perspektywiczne niż te, nad którymi pracują właśnie Maltańczycy.. Wyspiarze chcą, by hulajnogiści legitymowali się prawem jazdy, ubezpieczeniem, a w nocy zakładali odblaskowe kamizelki. Skupi się więc na restrykcjach, zamiast poszukać wspólnego rozwiązania.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA