Ekstrakty z konopi siewnych. Producenci walczą z Brukselą o dopuszczenie do obrotu
Ekstrakty z konopi siewnych znane były już dużo wcześniej, dlatego nie powinny podlegać procedurze rejestracyjnej. Tak uważa branża konopna. Komisja Europejska jest jednak przeciwnego zdania i upiera się, że to tzw. novel food. Wszystko może zmienić procedura względem kannabidiolu CBD.
W Unii Europejskiej obowiązuje regulacja, według której jeżeli jakiś produkt lub składnik nie był stosowany na terenie UE w celach spożywczych przed 15 maja 1997 r., to mieści się w katalogu novel food — nowej żywności. A taka musi przejść całą i skomplikowaną procedurę rejestracyjną Komisji Europejskiej.
Czytaj też:
Dla brukselskich urzędników novel food to też ekstrakty z konopi siewnych. "Ekstrakty z Cannabis sativa L. i produkty pochodne zawierające kannabinoidy są uważane za nową żywność, ponieważ historia konsumpcji nie została wykazana” - stwierdza KE.
Z takim stanowiskiem absolutnie nie zgadzają się producenci, którzy zbierają dowody, że takie ekstrakty były znane i spożywane przed graniczną datą 15 maja 1997 r. Ale już teraz wiadomo, że stoją przed trudnym zadaniem.
Agnieszka Szymecka-Wesołowska, wspólnik Centrum Prawa Żywnościowego tłumaczy, że aby móc wprowadzić tzw. nową żywność do obrotu, należy przejść odpowiednią procedurę rejestracyjną w Komisji Europejskiej. Cytowana przez Portalspozywczy.pl ekspertka podkreśla, że producent powinien móc wykazać, że tego typu surowiec był szeroko stosowany w UE do celów spożycia przed 15 maja 1997 roku.
Wykazać jest trudno, bo Główny Inspektorat Sanitarny stoi na stanowisku, że nie ma takich informacji. Dlatego powstaje dwuznaczna sytuacja i nie wiadomo, czy dowody na to w ogóle istnieją — zwraca uwagę Agnieszka Szymecka-Wesołowska.
Olej z nasion tak, ale z liści i łodyg już nie
Ta batalia jest decydująca. Wprowadzenie do obrotu uzależnione jest od pozytywnego zakończenia procedury rejestracyjnej w KE. Innej drogi nie ma. Dzisiaj na terenie UE nie ma żadnego problemu, żeby handlować produktami pochodnymi z nasion konopi siewnych. Nawet w polskich sklepach znajdziemy konopną mąkę, oleje z nasion, czy wypiekane ciasteczka.
Wszystko jest legalne bez konieczności przechodzenia jakichkolwiek rejestracji, czy prowadzenia postępowania dowodowego. Oczywiście zgodnie z przepisami obowiązującymi w Polsce i całej UE: tylko z takich konopii, które zawierają nie więcej niż 0,2 proc. psychoaktywnego — i zabronionego prawem — tetrahydrokannabinolu THC.
Tymczasem ci, którzy chcą w swoich wyrobach wykorzystać takie części konopi siewnej jak liście, kwiaty, czy łodygi — mają zdecydowanie bardziej pod górę. Wg KE ich spożywanie nie było znane przed majem 1997 r. dlatego trzeba przejść całą procedurę. Druga strona mocno się na to krzywi i mówi, że to strata czasu i pieniędzy. Stąd europejska branża koncentruje się teraz na tym, żeby KE już w nowym, powyborczym składzie udowodnić, że ekstrakty z konopii były znane i spożywane wcześniej i cała ta rejestracja jest nikomu niepotrzebna.
CBD będzie poza katalogiem novel food?
Impas może zdecydowanie stracić na sile po decyzji Europejskiego Urzędu ds. Bezpieczeństwa Żywności (EFSA). Ten właśnie proceduje wniosek w sprawie zatwierdzenie kannabidiolu CBD jako możliwego składnika suplementów diety dla osób dorosłych. Z dziennym spożyciem nie większym niż 130 mg. Pozytywna decyzja w tej sprawie będzie oznaczać prawdopodobnie, że KE nie będzie miała innego wyjścia i otworzy handlowe drzwi dla CBD, co pewnie ucieszyłoby producentów konopnych ekstraktów.
Przypomnijmy: CBD nie ma działania psychoaktywnego i tym samym nie jest traktowany jak substancja narkotyczna. CBD jest za to od lat prześwietlany na lewo i prawo. Wykazuje m.in. właściwości przeciwnowotworowe, działa na stany zapalne i autoimmunologiczne, łagodzi objawy stwardnienia rozsianego, czy zmniejsza ryzyko cukrzycy. Może też być korzystny w zapobieganiu psychozie i zmniejszaniu objawów schizofrenii.
Wydaje się, że Europa idzie kursem USA
Ewentualna pozytywna opinia EFSA będzie oznaczać, że najprawdopodobniej Stary Kontynent pójdzie śladem Stanów Zjednoczonych. Za wielką wodą zdecydowana większość produktów z konopi traktowane były jako tzw. substancje kontrolowane i były na stałym celowniku agencji Drug Enforcement Agency (DEA). W 2018 r. przyjęto jednak tzw. farm bill — regulację, która dopuszczała stosowanie CBD w suplementach diety.
Nasz unijny prawodawca zaostrzył swoje podejście do konopi siewnych, natomiast prawodawca w USA znacznie je zliberalizował. Pod koniec 2018 roku ekstrakty z CBD, wprowadzone na rynek jako suplementy diety, zostały wyłączone z kategorii produktów kontrolowanych, które podlegały agencji antynarkotykowej, znanej nam z seriali „Narcos” czy „Breaking Bad”. Natomiast teraz podlegają już Food and Drug Administration, czyli tej administracji, która jest odpowiedzialna za żywność — tłumaczy dr Agnieszka Szymecka-Wesołowska.