REKLAMA
  1. bizblog
  2. Gospodarka

Drożyzna przyspiesza. Wcale nie jest super, inflacja w marcu negatywnie zaskoczyła

Ekonomiści nie spodziewali się, że inflacja w marcu znowu przebije granicę 3 proc., ale dzisiejszy komunikat GUS-u to zimny prysznic – szacunkowy wskaźnik wzrostu cen towarów i usług konsumpcyjnych rok do roku wyniósł aż o 3,2 proc. Wina leży głównie po stronie drożejącego paliwa na stacjach.

31.03.2021
11:51
Inflacja wystrzeliła. Ceny już idą w górę, ale żywność dopiero podrożeje
REKLAMA

„Ceny towarów i usług konsumpcyjnych według szybkiego szacunku w marcu 2021 r. w porównaniu z analogicznym miesiącem ub. roku wzrosły o 3,2 proc., a w stosunku do poprzedniego miesiąca wzrosły o 1,0 proc.” – informuje GUS w komunikacie.

REKLAMA

To duża niespodzianka

– przyznają ekonomiści mBanku w reakcji na wskaźnik 3,2 proc.

Czeka nas szybszy wzrost cen żywności

Szybki rzut oka na tabelę i już wiadomo, co głównie ciągnie inflację w górę po trzech miesiącach spokoju i utrzymywania się niemal idealnie „na ścieżce” celu inflacyjnego wynoszącego 2,5 proc. Ceny nośników energii – czyli w praktyce: prądu – wzrosły w stosunku doi marca 2020 r. o 4,2 proc., a ceny paliw do prywatnych środków transportu aż o 7,6 proc.

Nie najlepiej wygląda jednak także wskaźnik inflacji bazowej, czyli bez uwzględniania cen energii i żywności. Na podstawie dostępnych danych ekonomiści szacują, że było to nawet 3,9 proc. „To jest naszym zdaniem główne źródło zaskoczenia” – ocenia mBank Research.

Pocieszanie się, że wzrost cen ogranicza się głównie do energii elektrycznej i paliw samochodowych nie ma większego sensu, bo wszystko wskazuje na to, że kolejnych tygodniach w górę mocno wystrzelą ceny żywności. „Obecnie obserwujemy trend wzrostowy w przypadku większości cen produktów spożywczych na rynkach hurtowych. Niedługo znajdzie on także odzwierciedlenie w cenach detalicznych” – ostrzega Polski Instytut Ekonomiczny.

Złoty niemal na dnie

Zaskakujący wzrost inflacji to kolejny niepokojący sygnał dotyczący fundamentów polskiej gospodarki. W tym tygodniu złoty osłabił się wobec głównych walut do najniższego poziomu od 12 lat. Za euro musimy już płacić 4,66 zł, za dolara 3,97 zł, za funta 5,48 zł, a za franka szwajcarskiego 4,21 zł.

REKLAMA

Jak wskazał Arek Braumberger, osłabianie złotego to programowe działanie rządzących. „Narodowy Bank Polski cały czas utrzymuje najniższe w historii stopy, skupuje aktywa i odstrasza inwestorów, celowo osłabiając nam walutę, jak miało to miejsce na przełomie roku” – pisał naczelny Bizbloga w poniedziałek.

Część analityków szacuje, że gdyby nie interwencje NBP, euro byłoby dziś tańsze o co najmniej 30 groszy, czyli kurs wspólnej waluty wynosiłby dzisiaj nawet poniżej 4,35 zł. Kierowany przez Adama Glapińskiego bank centralny tłumaczy, że słabszy złoty jest korzystny dla eksporterów, ale to zawsze broń obosieczna. Nie brakuje jednak głosów, że jest to po prostu zaordynowany przez rząd podatek inflacyjny, bo im słabsza waluta, tym nominalnie wyższe wpływy do budżetu.

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja:
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA