REKLAMA
  1. bizblog
  2. Zakupy /
  3. Felieton

Ta promocja brzmi jak kiepski żart, dlatego ich wyśmiałem, gdy do mnie zadzwonili. Teraz żałuję

Kiedyś firmy kusiły, że podpisując zgodę na tamto lub owamto, można zaoszczędzić parę złotych, albo że za dotychczasowe pieniądze będą mógł dostać więcej niż obecnie dostaje. Dzisiaj po raz pierwszy zaproponowano mi podwyżkę dotychczasowych opłat. To gdzie tu promocja? – zapytałem odruchowo. I widzicie, miła pani po drugiej stronie łącza wytłumaczyła mi, że inflację mamy tak wysoką, że gwarancja wyższej ceny abonamentu i tak mi się na koniec opłaci.

02.11.2022
7:16
Ta promocja brzmi jak kiepski żart, dlatego ich wyśmiałem, gdy do mnie zadzwonili. Teraz żałuję
REKLAMA

Ta promocja spadła na mnie jak grom z jasnego nieba. Rzadko odbieram telefony z call center. Kierunkowy na Katowice, który wyświetla się na ekranie telefonu, to zapowiedź zmarnowania co najmniej kilku minut życia. W poniedziałek rano mój smartfon o mało nie wybuchł. Zacząłem się szczerze zastanawiać, czy nie przeoczyłem jakiejś wpłaty. Albo i dwóch. W każdym razie po n-tej próbie dodzwonienia się do mnie uznałem, że zrobię jeden z tych rzadkich wyjątków i zapytam, o co chodzi. Nie żałuję.

REKLAMA

Nie chodzi o to, że mój dostawca internetu miał wyjątkowo coś ważnego do przekazania. Wręcz przeciwnie. Okazało się, że tą niecierpiącą zwłoki sprawą jest wymiana modemu na energooszczędny. Wiecie, taki, co nie pobiera prądu, jak nie wchodzę do sieci. Miałem już powiedzieć, że taka sytuacja nie występuje, bo pracuję zdalnie, więc dłuższe przerwy w korzystaniu z internetu występują jedynie w nocy.

Ale wiecie, jak to jest z paniami z call center

Kiedy już ostatecznie zrezygnowałem ze zwierzeń na temat życia osobistego, zaczęliśmy powoli zmierzać do sedna. Otóż superwydajny i portfeloprzyjazny modem zostanie mi przywieziony kurierem do domu, stary zostanie odebrany, wszystko oczywiście za darmo. W zasadzie powinienem tylko wyrazić zgodę, a potem otworzyć drzwi i czekać na dostawę.

A, byłabym zapomniała, abonament wzrośnie z 80 do 99,99 zł miesięcznie

– rzuciła na koniec pospiesznie miła pani.

No dobrze, może nie do końca dokładnie tak powiedziała. Tempo, w jakim wyrzuciła z siebie ostatnie zdanie, mogło wskazywać, że naprawdę przeoczyła jakąś ważną informację i przypomniała sobie o niej dopiero przed końcem rozmowy. Jako że przez ostatnie 10 minut usłyszałem słowo „promocja” odmieniane przez wszystkie przypadki i osoby (łącznie z tymi niebinarnymi) nie mogłem się powstrzymać i zapytałem, w jaki sposób ja na tym właściwie zyskuje.

Moja obecna umowa na czas określony wygasła, więc z operatorem mogę pożegnać się w każdej chwili z zachowaniem miesięcznego okresu wypowiedzenia. Podpisując nową, zwiążę się tymczasem z dostawcą na kolejne dwa lata i w dodatku zapłacę 25 proc. więcej.

Spodziewałem się, że w skryptach, które dostają pracownicy call center, jest na to gotowa odpowiedź. W końcu moją wątpliwość nie należała do kategorii ekscentrycznych i takich, po których po drugiej stronie słuchawki słychać tylko głuchą ciszę albo nerwowy śmiech. Nie zawiodłem się. Otóż mój dostawca internetu wytłumaczył to mniej więcej następująco:

Podpisując umowę na 24 miesiące ma pan gwarancję, że cena na umowie nie ulegnie zmianie. Obecnie cena abonamentu może wzrosnąć o wysokość inflacji

Ha! A więc tu jest promocja

Przyznam, że tego nie przemyślałem. Na chwilę odpłynąłem myślami, rozkminiając, w jaki sposób wzrost cen samochodów, części rowerowych, mrożonek w Lidlu i bieżącej wody przekłada się na koszt dostarczania internetu do mojego mieszkania, ale miła pani szybko sprowadziła mnie na ziemię, dorzucając, że ta oferta będzie dla mnie bardzo opłacalna finansowo.

REKLAMA

Hmm, być może, chociaż mam wrażenie, że jeżeli inflacja rzeczywiście urośnie do rozmiarów, którymi straszy mnie mój dostawca, to ceny internetu będą moim najmniejszym zmartwieniem. Niezbyt elegancko zaśmiałem się do słuchawki i odpowiedziałem, że promocja, do której muszę dopłacić 480 zł, to nie na mój portfel. Może trzeba dzwonić do bardziej rozrzutnych klientów.

Ubawiony do łez, rozłączyłem się i zerknąłem na tekst, który chwilę wcześniej skończył pisać Arek o tym, że inflacja w październiku dobiła już prawie do 18 proc. I jak na typowego neurotyka przystało jak skurcz chwyciła mnie jedna myśl: O, cholera, a jeśli oni mają rację?!

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja:
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA