REKLAMA
  1. bizblog
  2. Nieruchomości

Chiny wprowadzają kataster. Testowo, żeby sprawdzić, czy da się tak rozkułaczyć bogatych

Chiny przez pięć lat będą sprawdzać, jak wprowadzenie podatku katastralnego odbije się na rynku mieszkaniowym. Na razie tylko w wybranych miastach, ale rząd nie wyklucza, że w przyszłości rozszerzy program na cały kraj.

25.10.2021
12:08
budowa mieszkan
REKLAMA

Eksperyment został przyklepany w sobotę przez Stały Komitet Narodowego Kongresu Ludowego. Źródła Wall Street Journal donoszą, że w ciągu kilku miesięcy powinniśmy poznać szczegóły dotyczące lokalizacji i stawek podatkowych. Te decyzje ma ostatecznie podjąć Rada Państwa.

REKLAMA

Z przecieków wynika, że motorem napędowym reformy jest prezydent Xi Jinping. Inicjatywa napotkała jednak duży opór ze strony elit i szeregowych członków Partii Komunistycznej. Okoniem stają też samorządy, które zarabiają potężne pieniądze na sprzedaży gruntów deweloperom. W drodze kompromisu zamiast testu w 30 miastach kataster zobaczymy prawdopodobnie tylko w 10. Przepisy nie wejdą też raczej w życie przed 2025 r.

Chiński kataster

Na razie zostają więc spekulacje. Larry Hu, ekonomista australijskiego banku inwestycyjnego Macquarie Group, szacuje, że wartość nieruchomości w chińskich miastach sięga 55 bilionów dolarów. A więc – liczy sobie „WSJ” – nawet 1-proc. podatek przyniósłby budżetowi 550 mld dolarów rocznie. O ile oczywiście Partia Komunistyczna zgodziłaby się na wprowadzenie go na terenie całego kraju.

W rzeczywistości stawka katastru ma być jednak zależna od regionu i wielkości nieruchomości.

Kataster w Polsce?

Zanim zaczniemy się ekscytować chińskim pomysłem, warto zwrócić uwagę na specyfikę rynku nieruchomości w Państwie Środka. A ta jest, jakby to powiedzieć... niepodrabialna.

W Chinach sytuacja z punktu widzenia młodego mężczyzny wygląda następująco: nie masz mieszkania na własność, nie jesteś dobrą partią. A że chińscy single chcą mieć branie na rynku matrymonialnym, to masowo inwestują w nieruchomości. Jeżeli nie w pojedynkę, to proszą o pomoc i na zakup M4 zrzuca się cała rodzina.

Lokalizacja jest przy tym mało istotna. Bardziej majętni mogą wyłożyć gotówkę na mieszkanie w Szanghaju, mniej zamożni szukają nieruchomości w słynnych miastach-widmach, czyli w miejscach sukcesywnie zabudowywanych przez deweloperów blokami, w których nikt potem nie mieszka.

Nie trzeba pewnie dodawać, że przyjęcie takiego wyznacznika atrakcyjności nakręca bańkę mieszkaniową. Oprócz tego za szalone wzrosty odpowiada też przekonanie chińskich konsumentów, że ceny nieruchomości mogą iść tylko w jedną stronę – do góry. Efekt? „The Straits Times” pisało, że dzisiaj nieruchomości stanowią 40 proc. majątku przeciętnego gospodarstwa domowego. Co dziesiąte gospodarstwo domowe posiada co najmniej trzy mieszkania!

REKLAMA

Ambicją Xi Jinpinga jest zmniejszenie tego parcia na własne mieszkanie i ukrócenie spekulacji. Wszystko to wpisuje się też w jego dalekosiężne wizje tworzenia społeczeństwa bez nierówności majątkowych. Przynajmniej oficjalnie. Bo w rzeczywistości chodzi przecież o obawy chińskich władz o zbytnie rozpanoszenie się elit finansowych i utratę kontroli nad społeczeństwem.

I to tyle, jeśli chodzi o proste przełożenie wspomnianych działań na polskie realia. Nad Wisłą podatek od wartości nieruchomości wzbudził pewnie jeszcze większe emocje. Cześć ekspertów go zresztą nie popiera. W rozmowie z Bizblog.pl Tomasz Narkun, analityk rynku nieruchomości, przekonywał, że bardziej efektywną metodą na ograniczenie wzrostów cen jest podnoszenie stóp procentowych.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA