REKLAMA
  1. bizblog
  2. Energetyka

Eksplozja cen na stacjach na Węgrzech to mocne ostrzeżenie. Kombinacje Orbana nie popłaciły

Węgry wpadły w paliwową pułapkę, którą same na siebie zastawiły, co może sporo kosztować rząd Victora Orbana. Ale wiadomo: Budapeszt zwala winę na unijne sankcje i wojnę na Ukrainie. Tymczasem Moskwa kombinuje jak poradzić sobie z wprowadzonym limitem cenowym na ropę z Rosji. Być może w odpowiedzi Kreml zdecyduje się na swoje rabaty. Inna sprawa, że stale rośnie liczba tzw. ciemnych tankowców, które przewożą nie tylko rosyjską, ale też irańską ropę.

07.12.2022
10:13
ceny-paliw-Wegry-limit
REKLAMA

Trudno było spodziewać się, że pierwszą ofiarą zawirowań na rynku ropy będą właśnie Węgry. Wprowadzony limit cen na ropę z Rosji i unijne embargo na jej import drogą morską miały zaboleć w pierwszej kolejności Moskwę. Ale alarm niespodziewanie podniósł najpierw Budapeszt. Może nie do końca aż tak niespodziewanie, bo przecież paliwowy gigant MOL i węgierscy eksperci przestrzegali od miesięcy, że wprowadzony w listopadzie 2021 r. limit cen dla paliw na poziomie 480 forintów (ok. 5,47 zł) odbije się Madziarom potężną czkawką. Ale premier Orban tych ostrzeżeń nie słuchał, ważniejszy był dla niego zysk polityczny. Wszak w kwietniu 2022 r. organizowano wybory i Fidesz stanął przed szansą przedłużenie swojej władzy, z czego skrzętnie skorzystał. 

REKLAMA

Tyle że na taki ruch Budapesztu zareagowali paliwowi importerzy, którzy uznali tym samym, że nie mają co na Węgrzech już dalej szukać. I to nie kto inny jak MOL musiał zaopatrywać cały węgierski rynek w paliwa. Tak było przez rok, ale po drodze okazało się, że węgierski system jest mocno niestabilny. Latem już trzeba było sięgnąć do strategicznych zapasów. Teraz rząd w Budapeszcie nie mógł się jednak w ten sposób ratować. Bo dostawy ropy z Rosji przez rurociąg Przyjaźń są coraz bardziej niepewne i tak po prawdzie paliwowe zapasy Węgrów są na kiepskim poziomie. Do tego doszły jeszcze problemy w rafinerii 100 Halombatta, gdzie moce produkcyjne spadły do ok. 55-60 proc. W efekcie na Węgrzech zaczęło brakować paliwa. Kryzys pogłębiła panika kierowców, którzy rzucili się na stacje paliw. 

Około jedna czwarta naszych stacji benzynowych całkowicie wyczerpała zapasy - oznajmił Zsolt Hernadi, prezes MOL.

Ceny paliw na Węgrzech po zniesieniu limitu

Pierwotnie limit cenowy na paliwa na Węgrzech miał obowiązywać do końca roku. Ale rząd Victora Orbana nie mógł już tak długo czekać i zdecydował się na natychmiastowe wycofanie się z tego mechanizmu. 

Jest to jedyny sposób na zapewnienie bezpieczeństwa dostaw - przekonuje szef kancelarii premiera Węgier Gergely Gulyas.

Przy czym Budapeszt ciągle nie ma sobie nic do zarzucenia, a za zaistniałą sytuację obwinia innych. Zdaniem przedstawicieli rządu Orbana to konsekwencja unijnych sankcji nałożonych na Rosję i wprowadzonego limitu cenowego na ropę z Rosji. O swojej uległości wobec Moskwy i graniu do przeciwległej bramki co cała UE - Budapeszt nie mówi ani słowa. Tak czy inaczej na razie Węgrze muszą przygotować się na spore podwyżki. Ceny benzyny już spuchły o 29 proc., a diesla o 42 proc. do poziomu 617 forintów (ok. 7,03 zł) za benzynę 95 i 681 forintów (ok. 7,76 zł) za diesla. Ale to dopiero początek zwyżek. Eksperci przewidują, że za chwilę benzyna będzie po ok. 640 forintów (ok. 7,29 zł), a olej napędowy po 699 forintów (7,97 zł).

Rosja pilnuje szarej strefy tankowców

Tymczasem Rosja szuka odpowiedzi na wprowadzony limit cenowy na jej ropę. Jak donosi Bloomberg, Kreml ma rozważać ustalenie dolnej granicy cenowej dla swojej ropy w handlu międzynarodowym. Możliwy jest też system specjalnych rabatów. Dla rynku najistotniejsze jest to, na jaki poziom cenowy zdecyduje się w tych rozważaniach Moskwa. Jeżeli to będzie i tak powyżej limitu ustalonego przez G7, czyli 60 dol. za baryłkę, to dalej greckie, cypryjskie i inne tankowce będą wyłączone z zakupów.

Rosja nie rezygnuje też ze swoich nacisków na światową żeglugę. To głównie przez to, zdaniem analityków, w ostatnich miesiącach bardzo duża liczba tankowców zmieniła właściciela. Najczęściej na firmy niezwiązane z UE i z krajami G7. W ten sposób rośnie szara flota tankowców, które mogą transportować i objętą sankcjami ropę z Iranu i z Wenezueli, a także produkty naftowe z Rosji. I jak się okazuje: można na tym nieźle zarabiać. 

REKLAMA

Wiele sprzedaży odbyło się poza rynkiem, a tzw. ciemna flota tankowców nadal rośnie - komentuje taki stan rzeczy dla oilprice.com Erik Broekhuizen, z Poten & Partners.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA